Taką zabawę wymyśliła kiedyś koleżanka z forum psycho. Z jaką potrawą kojarzy się nam dana osoba. Pomysł sobie pożyczyłam bez pytania.
No cóż - kolejna noc bez spania przede mną, jakoś się muszę zabawić...
Przy okazji ułożę menu ;)- w końcu to moje ulubione zajęcie
Aguś- to taka mała zabawna przekąska amouse-bousse ( tak to się nazywało?) babeczka z pełnej mąki, z kremem z serka z ananasem z lidla, ale w formie musu, z kokardką z szynki.
Kojonkosky jest jak chutney ze śliwek. Smak niby dobrze znany, słodki - ale zaszczypać tez potrafi imbirem i zakwasić octem. No i pasuje do wszystkiego ;)
Lukrecja jest jak pomidor z morską solą wędzoną- szybka i zaskakująca.
Alfa jest jak chleb- można by pomysleć, ze to cos najzwyklejszego na świecie, ale w zalewie podróbek, ten chleb nasz jest jednym z największych cudów. Prawdziwy chleb to jedna z najszlachetniejszych i najbardziej szczerych rzeczy na świecie.
Grażyna jest jak bulion- podstawa wszystkich dań. Swojski, a jednocześnie światowy. Dzieło samo w sobie i skąłdnik innej jakiejś całości. Mieszczący w sobie wiele treści- kolorowe warzywa, egzotyczne przyprawy. Punkt wyjścia i punkt dojścia ;)
Jaśka- to prawdziwe kołduny litewskie. Bez żadnych skrótów, ze treść przemielona, czy coś w tym stylu. Bezpieczne i soczyste.
Anovi jest jak włoskie danie, które gromadzi rodzinę przy stole. Niesie ze sobą zapach wakacji i słońca. I w ogóle całe pachnie tymiankiem i bazylią. Makaron z cukinią i suszonymi pomidorami z oliwą z pierwszego tłoczenia.
Antoni ;) pieróg tatarski- i juz nigdy nie będzie inaczej ;) - wielowarstwowy, puchaty, egzotyczny, staranny, soczysty, tajemniczy.
Inga jest jak woda. Krystaliczna, zimna, kojąca. Z cieniusieńkim plasterkiem grejfruta.
Tusiaczek- nie umiem się zdecydować, ale najbardziej chyba indyjskie samosy- tez pachące dalekimi podróżami i tajemniczymi historiami.
Mysia jest jak babka cytrynowa- dobrze znana, ale wcale nie taka słodka.
Tabathea jest jak konfitura z truskawek, ale z dodatkiem chili. Duże kawałki owoców, wielka prawda i poczucie bezpieczeństwa.
Smakosia, jak torcik rafaello, delikatna i zwiewna
Thuria- Ty już wiesz ;))) tiramisu- eleganckie, seksowne jak czekolada i subtelne.
Marla jest jak kosz z owocami. Błyszczące i matowe. Zmysłowe, pełne miękkich linii. Słodkie, ale i wiśnia się tez trafi.
Miauka jest jak młode wino z jeżyn. Wchodzi jak soczek, nie przymula, ale potrafi całkiem nieźle narozrabiać.
Maddalena to zielona herbata- wycisza, relaksuje, niesie za sobą skojarzenia tajemniczych rytuałów, dalekich krajów.
Nie mogę się zdecydować czy Zmorka to grzybki w occie ( oj napatrzyłam się), czy mamine szybkie ciasto drożdżowe?
Fil- nie wiem, czy pamiętasz, jak Cię kiedyś skojarzyłam, ale teraz mi się wydaje, ze coś innego, tylko jeszcze nie wiem, co :)Kwaśne jabłko chyba. Jeszcze musze pomyśleć.
Beata jest jak pasta chili. Mocno piecze, ale potrafi współpracować.
Athina- też muszę pomyśleć. Najpierw pokojarzyłam te ogórki, ale cos mi się zdaje, ze to za mało i zbyt jednostronnie. No chyba, że z miodem. ;)
Chyba nikogo nie obraziłam, co?
No ja sie na pewno nie obraze <:-))sama nie umiem tak kulinarnie kojarzyc :-))
OdpowiedzUsuńTabathea
Zatkało mnie,więc nic nie rzeknę:))))))))))))
OdpowiedzUsuńA mnie się bardzo podoba że jestem zabawną babeczką :)A kokardka z szynki :P Nawet nie wiesz jak trafiłaś :)
OdpowiedzUsuńNiestety, ja też nie potrafię tak pięknie kulinarnie kojarzyć.. A szkoda...
Oesu, ale to smacznie opisałaś :)
OdpowiedzUsuńWłoskie danie i kojarzę się ze słońcem i wakacjami oraz z ziołami... No no no jestem pod wrażeniem :)
Ja to nie wiem z jakim daniem siebie kojarzę a co dopiero innych :) Chapeau bas!
Ale fajnie !! ;))
OdpowiedzUsuńDla mnie jesteś żurkiem :) : takim , co to każdy uśmiecha się na samą myśl o nim ...
Mmmm , żurku by się zjadło ... No to najpierw zakwasa trzeba nastawić .
Potem człowiek przez parę dni patrzy na ten pracujący zakwas i jakieś takie zadowolenie i zachwyt nawet na niego spływa :) , od samego patrzenia tylko .
No i apetyt coraz większy :)
Potem człowiek robi żurek właściwy , nalewa go do michy , patrzy jak paruje , napawa się aromatem ... i jakaś błogość , ukojenie i zadowolenie rozlewa się ciepłem po wnętrzu :)))
Oj Kojonkosky-ale żeś trafiła- moge się podpisać "wszytkiema kończynami" ;P I jeszcze na końcu Amen postawić :)
OdpowiedzUsuńchyba bardziej te grzybki w occie ( konkretny zdecydowany smak )
OdpowiedzUsuńbo moja motto to
"wolę być bezczelna i szczera jak miła i zakłamana"
aleś mnie zaskoczyła!
OdpowiedzUsuńW życiu bym nie wpadłam na takie kulinarne podsumowania osobowości. Te osoby, które znam to teraz będę kojarzyć wg Twojego opisu :)
Się nie obraziłam, ale mnie to nie zjesz a wypijesz :)
Przyznaje, że opis mej osoby mnie zaskoczył i zachodzę w głowę gdzie i jak ja rozrabiam :) A wino jeżynowe, bo zrobiłam porzeczkowe :)
Agik,
OdpowiedzUsuńNajciekawsze podusmowanie wlasnej osoby z jakim sie kiedykolwiek spotkalam.
Pomidor z sola wedzona........hm, to moje najukochansze jedzenie na swiecie.
dzien bez pomidora to dzien stracony.
Przesympatycznie to napisalas. Az mnie zatkalo:) Poza tym w ogole jestem pod wrazeniem Twoich potraw:)
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz. jestem pod wrażeniem...
OdpowiedzUsuńSwietne porównania i jakie apetyczne
OdpowiedzUsuńNikt się nie obraził? :((( ja tu sobie przygotowałam słodką herbatę, na okoliczność, gdyby mi cukier spadł w ogniu walki ;))
OdpowiedzUsuńNo nic poczekamy :)
Ja myślałam, ze poczytam tutaj soczyste historie o sobie i o innych...
Fajnie, ze Kojonkosky się chociaż chce ze mną bawić :)
Athina- to nie są moje potrawy. Ja w czasie gotowania rozwiązuje światowe problemy- np kwestię globalnego ocieplenia i czasem mi się sypnie coś, czego w zamiarze nie miało być. Kiedys gotowałam zupę cukiniową Grazyny i w jakimś zamysleniu wlałam zamiast bulionu, kompot jabłkowo- gruszkowy. Zupa była pyszna :) kiedyś zamiast papryki wsypałam do kotletów cynamon i tak odkryłam, ze po pierwsze- da się to zjeść o ile się dosypie jeszcze czegoś, a po drugie to jest całkiem fajne ;)
No i przez to niektórzy myśla, ze ja umiem gotować...
Zanta- tak cichutko przemknełaś, ze zapomniałam napisac, ze jesteś jak szare kluski ślaskie. Na zewnątrz wydają się kolczaste, ale są mięciutkie i z twarogiem i cukrem.
Miauka- jeżynowe jest bardziej tajemnicze i egzotyczne :)
OdpowiedzUsuńA ja nie wiem, czy rozrabiasz, ale wyobrażam sobie, ze potrafisz, hi
Podobał mi opis wyrzucania choinki, który zapodałaś na swoim blogu:)
Lukrecja- dla mnie też ;)
kiedyś napisze o pomidorach, choć tak sobie myslę- po co, skoro już tyle razy pisałam.
No nic zawsze się znajdzie ktoś, kto jeszcze nie czytał ;)))
agiku jak dobrzy się znasz na ludziach Masz rację jestem taką wielką kluchą śląska z wierzchu gumiasta w środku delikatna.No a ten twaróg i cebulka no no Czasami tylko jak ktoś dosypie za dużo pieprzu potrafię zapalić i to dokładnie.Ija nie pokłócę się z Tobą bo trafnie określiłaś mnie jako osobę.
OdpowiedzUsuńświetnie opisane :)) i głodna się zrobiłam przez to :) Najbardziej mi się zachciało świeżego chleba z pomidorem i solą :)
OdpowiedzUsuńjabłka bardzo lubię i uważam je za smakowo całkiem wyrafinowane w swojej różnorodności odmian... ;-) ale skoro Ci się kojarzę z kwaśnym, to Cię nie rozczaruję i powiem, że wcale mi się to nie podoba... :P
OdpowiedzUsuńi już nie będzie tak słodko! ;)))
CAŁOŚĆ czytało mi się bardzo dobrze - niczym niezły kawałek literacki
Fil
p.s.
niestety nie pamiętam Twojego skojarzenia w przeszłości...
Agiku, choinka i wydarzenia z nią związane opisane na mym blogu są wydarzeniami jak najbardziej prawdziwymi. Nie wiem, czy to było rozrabianiem ale ubaw miałam przedni. :)
OdpowiedzUsuńA ty kulinarnie już zawsze będziesz mi się kojarzyć z rożkami z kruchego ciasta nadziewanymi serkiem z łososiem, lub krążkami z ciasta francuskiego zapiekanego z boczkiem nadziewanymi serem niebieskim z orzechami :)
Jesteś rożkiem, jak na to nie spojrzeć.
:)
Zanta bo wiesz ;)) - kluski śląskie są jak śląskie dziołchy: smaczne, okrągłe i z dziurką, tam gdzie trza ;))) ( tak kiedyś napisał Zbyh, a ja się pod tym podpisuję :)
OdpowiedzUsuńMarla- mnie się też zachciało, ale to właściwie nic dziwnego, bo mnie się tego ciągle chce :)))
Fil- i to wszystko? Wyraziłeś dezaprobatę i już?
A co się nie podoba w kwaśnych jabłkach? Hyyy?
A kiedys byłes kopytkami z mąki razowej, bo czasem jesteś taki ... hmmm... drapiący, ale kluski z masłem i brązowym cukrem, bo Twoja słodycz tez bywa zaskakująca.
Wolisz jabłka, czy kopytka? :*
Miauka- a to rozki były i krązki? Ja myślałam, ze rurki i obrączki.
OdpowiedzUsuńA tam, opiszę historię, moze się nie obrazisz ...
Agik miała dostać ważnych gości, a w portfelu miała jakąś nędzną kwotę 4, czy 6 zł. Za to się ze staropolską gościnnością nikogo nie podejmie. Ale z ułańską fantazją- i owszem.
I wymyśliłam, że upiekę babeczki z kruchego ciasta i nadzieję je kremem z serka w rodzaju filadelfia tylko takim z biedronki. Serek miałam, ser feta, zielony marynowany pieprz- i to wszystko zmiksowane razem i nadziane tym babeczki. Za te malutkie pieniążki, które miałam kupiłam parę plasterków boczku wedzonego i czekoladę.
Z czekolady i pierników, co je upiekłam na choinke i nikt ich nie chciał jeść, to je wzięłam i zmieliłam, czekolade rozpuściłam, wymieszałam z masłem i tym proszkiem piernikowym i to rozsmarowałam na blasze. kawę rozmieszałam z żelatyną i wylałam na płaski talerz, a po zastygnięciu pokroiłam w kosteczkę, to samo zrobiłam z kakao. te kosteczki kawowe i kakaowe wymieszałam z jogurtem bałkańskim i to wszystko znów z żelatyną. I taki torcik czekoladowo- piernikowo- kawowo- kakaowy robił za deser, a babeczki z nadzieniem serowo- pieprzowym i zapieczone obrączki z boczku z tym samym nadzieniem- za zimny bufet.
I jakoś tak niedługo po tym, zgadało się Miauką, która również miała mieć gości, a nie wiedziała czym egzotyczne podniebienia zasycić. Najwyraxniej Miauce spodobał się pomysł z ciasteczkami z nadzieniem serowym, bo przepis zmodyfikowała- i z babeczek zrobiła rurki ( teraz zeznaje, ze to były rożki, a ja już poczyniłam poszukiwania metalowych rurek, które mogłabym pociąć na foremki do wykonania rurek z ciasta kruchego, bo to jeszcze chyba fajniejsze niż babeczki) a obrączki oplotła ciastem maślanym.
No i taka to jest historia :)
no rurki, rurki ale ona są takie stożkowe :)
OdpowiedzUsuńkrążki, obrączki....no okrągłe takie :) dobre!
się nie obraziłam, bo niby za co! A ten tekst to powinnaś na notkę wrzucić :)
kilka dni temu była papryka za pół ceny. Kupiłam kilka kilogramów, upiekłam ją w piekarniku, potem zaparzyłam w worku. Po wystygnięciu obrałam ze spalonej skórki. Wszystko się działo na sitku, który stał na garnku. I ten soczek co to skapał sobie do garnka z tych pieczonych papryk to miodzio jest. Papryki poszły do słoików zalane dobrym olejem i przekładane czosnkiem i solą morską. Też mniam.
Natomiast ten soczek nalałam do butelek, butelki zagotowałąm. A potem robiłam zupę z soczewicyi sypnęłam tej soli morskiej, a ona mocniej słona jest i się zrobiło słono. Nie miałam już pomidorów puszcze, wody dawać nie chciałam i nalałam ten sok paprykowy. Bomba! :)
O :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie studzę paprykę w worku, będę robic przecier paprykowy, do zamrożenia w pojemnikach do lodu. To se sok tez odzyskam, a co? ;)
I wodę z gotowania grzybków tez mi szkoda było wylac, to se zredukowałam, tak do jednej trzeciej objętości i przez lejek wlałam do woreczków do zamrażania lodu- tak, ze Anovi - da się ;)))
Hehe !!
OdpowiedzUsuńA co robisz z wodą po burakach ? ;))))))
Ale sok z papryki do zupy soczewicowej - może być mrrrr . Tylko sok po mojej pieczonej papryce lekko przypalony jest - tak ma być ?
A ja paprykę po upieczeniu i odskórowaniu , kroję na cienkie paski i krótko smażę na oliwie z pokrojonym czosnkiem i oregano .
Ino papryka tego roku jakaś cieniutka u nas jest ...
... Miauka to mi się kojarzy z takim lodowym cukierkiem niebiesko - czysto - przejrzystym , orzeźwiającym i antychandrowym :) , co to cudownie i mocno tajemniczo zawsze znajduje się w mojej torbie :))
A ja nie mam żadnej wody po burakach- bo albo piekę w piekarniku w łupkach, albo kisze buraki.
OdpowiedzUsuńNo ewentualnie gotuję buraki w wodzie na barszcz, ale wtedy tę wodę wykorzystuję na rzeczony barszcz.
Ale pikne i smaczne te Twoje opisy. Trzeba przyznać, że masz niesamowity dar do tworzenia kulinarnych wywodów
OdpowiedzUsuńHm..."torcik rafaello" - normalnie można się dowartościować. Dzięki :-)
A kim jest Agik? Ano... otwieramy spiżarnię, która kryje w sobie duuuużo bogactwa. Już od progu trącamy głową suszące się zioła. Myślą, że są szare, kruche i bez wyrazu. A tak naprawdę kryją w sobie barwy i energię ciepłego lata. Zaskakują siłą aromatu i wyrazistością charaktru. Nie można się pomylić, kiedy się zaczyna w nich rozsmakowywać. Wszystko staje się oczywiste. Nic nie jest nijakie. W ciepłych dłoniach schowane, jakby tulone uwalniają swoją delikatność, zdradzają prawdziwą woń. A wtedy na sercu robi się tak jakoś...ciepło? Już zawsze chce się mieć bukiet takich ziół. Spiżarnia, to magiczne miejsce. Ona kryje dużo więcej. Wszystko zależy od tego gdzie skierujemy wzrok. Lubię patrzeć na te tajemnicze słoiczki. Czasami mają podobną barwę. Jednak większość wywodzi się od czerwieni a to piekny kolor. W tym kolorze jest ukryta nasza "odświętna Agik". Odkręcam taki słoiczek a tam aż nosem kręci od aromatu. Powalająca konfitura z płatków róż. Czy ktoś z Was próbował kiedyś dodać do czegoś choćby odrobinę takich konfitur? No to pewnie już wiecie, że nawet najmniejsza ilość zawsze jest wyczuwalna, bo ma wyrazisty, oryginalny smak i aromat. Pomyśleć, że ten słoiczek jest wypełniony "zamszowymi płatkami"...niby delikatne a taaaakie silne. Lubię odkrywać tę spiżarnię i lubię w niej bywać :-)
A dla mnie Agik jest jak dobre czerwone wino.
OdpowiedzUsuńBukiet, który przenosi w różne rejony świata. Pachnie to porzeczką, innym razem maliną a jeszcze innym wyczuwasz delikatnie cytrusowy aromat.
Kolor: od delikatnej czerwieni poprzez rubin aż do głębokiego burgundu. Kręcąc kieliszkiem z winem po ściankach dostrzegasz różnorodność koloru.
Smak: bywa delikatny i lekki, bywa cierpki, czasem kwaskowy.
Ale za każdym razem czekam na to, co odkryje przede mną kieliszek. Tak samo jak za każdym razem czekam, która Agik mnie dziś odwiedzi :)
Patrz jakie zgranie w czasie z tą papryką :)
OdpowiedzUsuńna przecier nie wpadłam, do czego go wykorzystasz?
A wodę z grzybów do czego?
Kojonosky, tak taka spalona woda :) ale ta woda co się została wewnątrz papryk pieczonych też. Taka upieczona papryka po nacięciu uwalnia sok i dlatego wrzucam je wszystkiena sitko i w sitku je oczyszczam. I ta woda z wewnętrza paprykowego i ta spalona co się wydostała. Pycha :)
Czy z lodowym cukierkiem Ci się kojarzę bo na lodowej wyspie mieszkam ? Mocno mnie zdziwiłaś tym skojarzeniem a mym "antychandrowym" i orzeźwiającym działaniem to już zupełnie i do cna. I paszcza mi się cieszy w związku z czym wyglądam jak żaba :)
Agik, zobacz jakim magocznym miejsce się stał Twój blog.
Spotkania, spotkania, spotkania
:):):)
magicznym :P
OdpowiedzUsuńjabłka czy kopytka...? trudny wybór - raczej jednak jabłka, ale na przykład z pierogów leniwych posypanych cukrem i cynamonem, to już bym chyba nie potrafił zrezygnować :) zresztą PORZĄDNIE PODSMAŻONE, AŻ CHRUPIĄCE, zrumienione kopytka + do tego kawałek smacznego mięsiwa i jakiś sos, albo na przykład duszone grzyby, to... mmmmmmm.... mniam, mniam, mniam!!! :-):-)
OdpowiedzUsuńa kwaśne jabłko to owszem lubię - w racuchach drożdżowych, cieplutkich jeszcze i posypanych cukrem pudrem... jednakże kwas jako coś, co symbolizuje mnie?! :-/ cóż, jakoś tak kwaśno się na to zapatruję... ;)) :P
Fil
Smakosiu :)
OdpowiedzUsuńjak ja bym chciała nauczyć się patrzeć na siebie, tak, jak Ty o mnie piszesz.
Dziękuję!
I jakkolwiek lubieznie by to nie zabrzmiało- zapraszam jak najczęsciej do tej spiżarni ;))
Iwona- hi, ja sama nie wiem jakim winem będę za 5 minut :)
OdpowiedzUsuńA nie boisz się?
Bo mój to wygląda czasem, jakby się bał :P
Miauka- no jakoś tak wyszło, ze się w czasie zgrało ;) Nie wiem, czy coś na rzeczy nie ma fakt, że akurat papryka teraz jest natańsza :D
OdpowiedzUsuńPrzecier paprykowy wykorzystuję tak jak koncentrat pomidorowy ( tylko cześciej) dodaję do sosów, do duszonego miesa, do zup. Nadaje ładny kolor potrawie i dodaje fajnego smaku, którego nie uzyskasz dodając słodką paprykę w proszku.
Te kosteczki grzybowe tez wykorzystuję do dosmaczania mięsnych sosów- one pachną dość intensywnie grzybami, choć nie tak intensywnie, jak wywar z suszonych grzybów. I wszędzie tam, gdzie grzyby dobrze współpracują dodaję kostki grzybowe- do bigosu, do karkówki, do żurku.
A co do antystresowego działania młodego wina z jeżyn- to chyba nie trzeba pisać ;)))
Fil- Ty się nauczyłes gotować!
OdpowiedzUsuńNo jestem dumna z Ciebie jak nie wiem co :)
A czemu się kwaśno zapatrujesz na kwaśne jabłka?
Przeciez są o wiele smaczniejsze niż słodkie. I - cus to za kunst powiedzieć capka ;) to nic trudnego być słodkim ;) tylko czasem może zemdlić ;)
A poza tym- to po głębszym namyśle stwierdzam, ze własciwie to nie kwaśne, a winne :)
Agik a kogo/czego mam się bać?
OdpowiedzUsuńNiech Ci bedzie Agnieszko, jestem bulionem , byle nie majonezem.....4 kopyta zawsze blisko ziemi o ile nie w ziemi....grzebia:))))
OdpowiedzUsuńgrazyna
Miauka - pierwsze skojarzenie , to rzeczywiście lodowa wyspa ( chociaż najsampierwsze to wulkan - ale on raczej niejadalny jest :).
OdpowiedzUsuńDrugie - to skład ( nie wnikam za bardzo ;) , energetyczny i rozweselający .
Trzecie ( najfajniejsze ), to to , że one ( te cukierki :) znajduję tak jakoś " przy okazji " i z zaskoczenia , przez co one ( te cukierki :) , są jeszcze smaczniejsze :))
No !
To jeszcze obgadam Grażynę :
dla mnie to śledzik ( przeuwielbiam ;))) , od dziecka na Wigilię jadłam bez przymusu -" bo to wszystkiego trzeba spróbować przecież "- tylko śledzie ) ...
Ale taki zaskakujący i wyrafinowany ...
Ostatnio Grażyna jest śledzikiem z czarną porzeczką , czerwoną cebulą i gwiazdkami anyżu :).
No i tak przy okazji ( przepraszam za prywatę ) - czy ten mój śledzik bałtycki czyta czasem pocztę ? :))
Łoj , plotkara jestem straszna ...
Anovi- ty to nie wiem, czego masz się bać, ale luby to wygląda czasem jakby się bał moich zmiennych nastrojów. :)
OdpowiedzUsuńGrażyna- znam kogoś, kto jest majonezem i to nie jesteś Ty ;) ale nie napisze kto ;)))
Kojonkosky- Śledzik czyta pocztę, tylko poczta ponoć szwankuje i nie dostarcza w spodziewanym terminie ;)
A poza tym- przyznaj się ;))) nie poustawiałaś nas jako spam?
Agik, Luby musi sie bac, albo przynajmniej wygladac na takiego co sie boi;) Inaczej nie bylby lubym:)))
OdpowiedzUsuńAaa i dobrze, ze zaczelas pisac:))) Powinnas juz dawno to zrobic (moim zdaniem) ale lepiej pozno niz wcale:P
OdpowiedzUsuńhi
OdpowiedzUsuńSama jestem zaskoczona,że tak długi czas trwałam w błędnym przekonaniu, że formuła bloga nie jest dla mnie :)
A to takie fajne jest, coś tam se umyślę i mogę to napisać, bo to mój blog :)
Nawet jeśli to tylko pies sikający na trawniku mnie natchnął :)
Witaj
"A poza tym- to po głębszym namyśle stwierdzam, ze własciwie to nie kwaśne, a winne :)"
OdpowiedzUsuń- nie zgadzam się - jestem... nie-winny!! ;)))
Fil
Zawsze musisz mieć ostatnie słowo? ;)
OdpowiedzUsuńNiedoczekanie Twoje ...
Oczywiscie, ze jesteś winne jabłko ;)
A w ogóle to wszystkiemu winne jest jabłko ;)
Mnie przez te jabłka raz na jakiś czas bardzo boli brzuch i plecy- wszystko przez to jabłko! Ktoś kiedys komuś ukradł, czy jakoś tak, a mnie boli.
Cmok :)