piątek, 29 listopada 2013

Niezdecydowana jestem

Nie umiem się zdecydowac, która mi się podoba najbardziej
W Gliwicach, przy ulicy Poniatowskiego.
Obok znajdują się ruiny zbiornika wody czystej.

Czy może ta?

Zabrze, na terenie huty Zabrze.

Ktoś wie, skąd takie buły, zgrubienia na drzewach? Z powodu huty?

Zabrze, wieża przy ulicy Zamoyskiego.
Imponująca.

Brak decyzji dotyczy tego, w której chciałabym zamieszkac ;>

sobota, 23 listopada 2013

Choinka ze szkła

Upcyclingowa.

Użyłam:
opakowania po bombkach
Potłuczonego słoika
Kawałka włókniny (odzysk z poduszki)

Oprócz tego- do dekoracji: gwiazdki i brokatowane duperele- do wykończenia choinki.
Ocynkowana doniczka, kawałek bielonej kory palmowej, kilka patyczków, kilka szyszek, kilka bombek.
Oprócz tego jeszcze brokat, oczywiście ;)
I pistolet z wkładami klejowymi do klejenia na gorąco.

Z tuby po bomkach wycięłam kawałek, rozcięłam wzdłuż, zwinęłam w rożek. Zabezpieczyłam klejem.
Potłuczony słoik zapakowałam w grubą folię ( ważne, bo szkło lubi pryskac.) i dodatkowo roztłukłam na mniejsze kawałki ciężką hantlą.
Smarowałam klejem z pistoletu i kulałam w kawałkach szkła.
Na dole przykleiłam kawałek włókniny- śniegową opaskę dla choinki.
Może byc też wata, tylko wata lubi "zbierac" różne śmieci.
Tak mi to wyszło.

A tak gotowy stroik z lodową choinką. Pozostaje tylko sypnąc brokatem :)

środa, 6 listopada 2013

Prawo i porządek

Przed chwilą doświadczyłam bardzo interesującego zdarzenia :)
Otóż przyszli panowie ze Straży Miejskiej, z interwencją w sprawie naszego auta.
Posiadamy dwa. Jednego dostawczaka, który służył nam, kiedy jeszcze prowadziliśmy działalnośc gospodarczą i osobówkę.
Przedmiotem sporu jest transit.
No stoi i to jest fakt, bo nie jest już potrzebny, ponieważ działalnośc w rzeczywistości nie jest prowadzona.
Niemniej jednak- auto jest całe, na kołach, zamknięte, prawidłowo zaparkowane.
Pan ze Straży bardzo długo mnie przekonywał, że ponieważ dostał takie zgłoszenie, musiał przedsięwziąc pewne kroki ;> Czyli porozmawiac z właścicielami auta, mimo, ze on nie widzi żadnych podstaw.
No i sobie porozmawialiśmy :)
Najwyraźniej chodzi o to, że te auta posiadamy, mimo, że ich nie potrzebujemy ( AŻ dwóch, hi)
Panowie, jako rozwiązanie sporu zaproponowali, żeby auto przestawic. Ale tym samym zabierzemy go z miejsca, gdzie nikomu nie przeszkadza, a zajmiemy parking komuś innemu. I z totalnego durnoctwa zrobią się słuszne pretensje innych sąsiadów.

Przy okazji pan mnie zachęcił do współdziałania ze Strażą Miejską, w sprawie psich kup.
No to mnie już totalnie rozśmieszyło, bo choc mi owe kupy przeszkadzają, to nie wyobrażam sobie czatowania z aparatem na sąsiadkę, o której już kiedyś pisałam, której ulubionym miejscem do oczyszczania psa z wiadomego ładunku jest miejsce pod moim balkonem.
Poproszę ją może, żeby zaniechała tego bezprawnego procederu, hi.
Pan mówi, że z czasem to działa, albo zadziała. Ze dwa razy przyjedzie Straż, muszą spisac protokół, porozmawiac, rozdac woreczki. Ludzie będą widziec. Za jakiś czas po prostu nie będą chcieli sobie robic wstydu i albo zaczną sprzątac po psach, albo będą je wyprowadzac w miejsce, gdzie psie kupy nie będą nikomu przeszkadzac. I w zasadzie to więcej nic nie można.

Trochę smutno, trochę śmiesznie.

czwartek, 31 października 2013

Familoki w Rybniku

Idea wielorodzinnego budownictwa dla pracowników zatrudnionych w przemyśle, nie występuje wyłącznie na Śląsku. To rozwiązanie miało zapewne stanowic atut, który skłoni ludzi do zmiany miejsca zamieszkania.
W okolicach Łodzi równiez powstawały tego rodzaju robotnicze osiedla, które w tam noszą nazwę "famuła".
Idea jest podobna- kilkukondygnacyjne budynki, o maksymalnie prostej budowie, funkcjonalne.

Bardzo chciałam określic fachową nazwą styl architektoniczny, w którym powstały te osiedla.
Spełniają wszelkie kryteria modernizmu, czyli:
Podstawową zasadą, którą kierowali się architekci modernizmu, było poczucie moralnego obowiązku wobec społeczności - urbanistyka, architektura i przemysł miały spełniać społeczną misję, ich zadaniem miało być demokratyczne i wspólnotowe wychowanie społeczeństwa. Wobec konieczności sprawiedliwego podziału przestrzeni życiowej i związanych z nią dóbr, poszukiwano daleko idącej optymalizacji i ekonomizacji. Owocowało to racjonalizacją rzutu i ogólnej formy architektonicznej. Służyć temu miały także nowe technologie, do których chętnie się uciekano. Za najważniejsze zadanie moderniści uważali zapewnienie ludności godziwych warunków mieszkaniowych, co spowodowało koncentrację na urbanistyce rozumianej jako planowanie osiedli.
żródło
Ale czy to familoki, czy famuły są wcześniejsze, bo powstawały na przełomie wieków XIX i XX.
Realizują ideę funkcjonalizmu. Prądu intelektualnego, który podporządkowuje styl idei zaspokojenia potrzeb ludzkich. Istotą stylu jest maksymalnie prosta forma, jak najmniej ozdobników, proste materiały.

Takie też są rybnickie osiedla familoków.
W czasie kiedy powstawały, były niezwykle komfortowe, ponieważ były wyposażone w system kanalizacji.
Idea jest podobna- wielokondygnacyjne, wielorodzinne budynki.
W Rybniku osiedla te przybierają postac ciągów równoległych budynków, a po środku było miejsce na tzw. "chlywiki"- zabudowania gospodarcze, komórki w których był przechowywany przydział węgla, gołębniki i miejsca dla zwierząt. Obecnie- na niektórych osiedlach są wyburzone, albo- tam, gdzie zostały- przerobione na garaże.

No tak. Idea podobna, ale te osiedla bardzo się różnią między sobą.

Kilka zdjęc:



Osiedle na Paruszowcu.
Duże bryły ciągów budynków. W środku- niegdysiejsze chlywiki, a dziś? składziki? garaże?

Osiedle familoków przy ulicy Paderewskiego, oglądane ze szczytu hałdy nieczynnej kopalni Rymer, w dielnicy Niedobczyce. Mniejsze budynki, skupione w kwadracie. Zupełnie inny typ zabudowy.


Familoki przy ulicy Jastrzębskiej i Węglowej w dzielnicy Boguszowice.
Znów nieco inna bryła poszczególnych budynków i widoczne bardzo zadbane zabudowania gospodarcze ( chlywiki)

No i wreszcie - moje ulubione :) Familoki w dzielnicy Chwałowice.
Przy ulicy Zwycięstwa. Na pierwszym zdjęciu- budynki gospodarcze, na kolejnym- mieszkalne.

Klatka schodowa. Kiedyś ludiom się chciało...


W równoległych pasach usytuowane budynki przy ulicy 1-go maja. Proste i piękne. Jeszcze niedawno pośrodku był pas zabudowań gospodarczych, teraz jest pusty plac. Ale też miejsce  na parking.

Nie wiem, czy dotyczy to wszystkich osiedli, ale osiedle w Boguszowicach i osiedle w Chwałowicach są objęte ochroną Konserwatora Zabytków. 
Rybnik ( w przeciwieństwie do innych miast na Śląsku) dba o osiedla familoków. Póki co- nie są one skazane na powolne kruszenie, niszczenie i degradację.
Są remontowane, zostaje im nadane kolejne życie.
I choc to wzbudza wiele kontrowersji- to jednak te osiedla ciągle żyją.
Niesfotografowane tu osiedle familoków na Paruszowcu zostało przekształcone na lokale socjalne.
Z daleka- wszystko jest ok. Z bliska- zupełnie fatalnie. Budynki oklejone nietrwałym styropianem, pomalowanym w cegłę. Przykład jak nie należy tego robic. Wybieram się tam z aparatem, to może uzupełnię relację o te mniej fajne aspekty.

Familoki to po prostu miejsce do życia. Z ogródkiem, grillem, sąsiadami na ławeczce. Kotem i psem. Dziecmi, dziadkami i babciami :)
Wszystkim tu dobrze :)




sobota, 19 października 2013

Proszsz bardz

Sernik.

Przepis kopiuję za Anovi z gadkowego forum:
Na sernik:

Wszystkie składniki w temperaturze pokojowej!!!

Przepis na tortownicę 23 cm.
Tortownicę wyłożyć papierem do pieczenia a boki przesmarować delikatnie masłem.


1 kg dobrego sera, zmielonego 3 krotnie (może być z wiaderka)
1 szkl cukru drobnego
3 łyżki mąki


Wymieszać na najniższych obrotach miksera do równomiernego połączenia.

5 jajek

Do masy dodawać kolejno po jednym jajku, delikatnie mieszając (mikserem na najniższych obrotach).

125 ml śmietanki kremówki
Ziarna wanilii z jednej laski


Do masy wlać kremówkę i dodać wanilię. Wymieszać do połączenia.

Piekarnik rozgrzać do 175 stopni. Wstawić sernik i piec przez 15 minut. Po tym czasie zmniejszyć temperaturę do 120 stopni i zapiekać jeszcze przez około 1 1/2 godziny.

200 ml śmietany 18%
3 łyżki drobnego cukru


Wymieszać dokładnie.

Wyjąć gorący sernik z piekarnika. Środek sernika może być delikatnie "trzęsący". Rozprowadzić delikatnie kwaśną śmietanę i zapiekać jeszcze przez 15 minut.
Wyjąc sernik, ostudzić na kratce. Zimny wstawić do lodówki na noc.
Podawać z sosem z malin/truskawek/poziomek/jagód/borówek/owoców leśnych.

Cała jego uroda polega na tym, że jest nieprzekombinowany. Proste składniki. Piękny kolor- kremowy z białą warstwą. I plamą koloru, dzięki temu sosowi. Jest bardzo kremowy i delikatny, ale wyraźnie serowy.

Sos to po prostu przetarte owoce. I też lepiej nie majstrowac. Zmiksowac owoce i ewentualnie dosłodzic, jeśli za mało słodkie. Jeśli mają pestki (maliny, jeżyny)- to lepiej przetrzec przez sito.
Ja podaję sos osobno w sosjerce, każdy sobie polewa według uznania.

wtorek, 15 października 2013

Śledzie

Jakoś tak poczułam dziką chęc zjedzenia śledzia. Trochę to zaskakujące, bo ja przeciez śledzi... nie lubię ;>
Może raz w roku- taki marynowany płat. A teraz - można powiedziec, ze śledź za mną chodził. Nachalnie. Powodując ciągłe o nim myślenie.
Ekspresowo luby mi śledzia przywiózł.

Mamine śledzie zrobiłam, po konsultacji z ekspertem. :)

Mamina wersja:
śledzie
cebulka
oliwa z oliwek
pieprz
musztarda miodowa
sok z cytryny
odrobina cukru.

Moja wersja- uwzględniająca pośpiech wywołany dziką rządzą ;> i brakiem niektórych składników
śledzie
cebulka
olej rzepakowy
pieprz z młynka
musztarda sarepska
sok z cytryny
odrobina cukru.
utłuczona w moździerzu kolendra
pół ostrej papryczki

Śledzie wymoczyc w wodzie mineralnej z odrobiną cukru. Ta woda mineralna pewnie mamie się wzięła stąd, że nie wolno zalewac śledzi ciepłą wodą ( np z czajnika), bo się rozleci. Czytałam niedawno, że mamy już w Polsce identyczną wodę w kranach, jak ta butelkowana. A jakiś taki hamulec, który wstrzymuje ludzi przed piciem takiej prosto z kranu, to ma wytłumaczenie w nachalnej reklamie butelkowanej wody.
Czasy, kiedy woda w kranie była podobna do tej przemysłowej i śmierdziała chlorem dawno odeszły w zapomnienie. Woda z kranu w niczym nie ustępuje tej butelkowanej. Znaczy- ustępuje- ceną. Litr wody z kranu to jakiś ułamek grosza, litr takiej butelkowanej- to w najlepszym razie 40 groszy. I ta za 40 groszy, czy tam a złotówkę, kilka złotych ciągle nie jest świętą, udzrawiającą wodą z Lourdes ;)
Ale to tylko taka dygresja.
Sama piję wodę butelkowaną i sama mam taki odruch ( jeszcze), że umrę, albo ciężko zachoruję, jesli wypiję wodę z kranu ;) Zresztą- w kranie nie leci gazowana :)

Wracając do śledzi- trzeba je wymoczyc w wodzie z odrobiną cukru. Wczoraj moczyłam śledzie około godziny i to było za krótko. Dziś moczyłam jakieś 2 godziny, a po godzinie - wymieniłam wodę.
Potem śledzie odsączyc, natrzec bardzo delikatnie musztardą. Potem te nierówne kawałki śledzi odkroic, a płaty pokroic w romby. Cebulę bardzo drobno posiekac. Układac warstwę śledzi, posypywac cebulką, pieprzem z młynka, szczyptą tłuczonej kolendry i kilkoma kroplami soku z cytryny. I znów warstwa śledzi, cebulki, przypraw. I tak do wyczerpania śledzi.
Całośc zalac olejem. Ja jeszcze posypałam posiekaną ostrą papryczką.

No i teraz trzeba poczekac, aż się wszystko przegryzie :)

piątek, 11 października 2013

Hałda jankowicka

Kolejna wycieczka "w góry" :)
Tym razem na hałdę KWK Jankowice- czynną.

Podejścia miałam dwa- raz chciałam iśc na łatwiznę i podjechac autem ( dookoła idzie asfaltowa droga, lekko pozagradzana), drugim razem podeszłam na butach, nikogo się już nie pytając czy można.

Widoki z góry są naprawdę super :)
W kierunku Niedobczyc, Radlina i Rydułtów.

Kopalnia Chwałowice, chyba
Kopalnia Jankowice, w tle- Borynia (?) i kolejna hałda
Jeszcze raz kopalnia Jankowice
Osadnik na pierwszym planie, a dalej  kościół w Boguszowicach i osiedle, na którym mieszkam
Kosmiczny widoczek :)







Dośc sielski widoczek- od strony Chwałowic
Osadnik mułowy

To mnie totalnie zaskoczyło. Jakby dwa światy- z jednej strony przemysł wydziera przestrzeń, człowiek i ciężki sprzęt, który sypie, równa z ziemią, wgryza się w nią. A z drugiej strony- małe nasionko, przyniesione z wiatrem, które na bogatym w węgiel podłożu osiadło, wykiełkowało i wydało nowe życie. To życie jednak zwycięża nawet z ciężkim sprzętem. Bardzo lubię w to wierzyc :) Pochylając się na dyńką- spłoszyłam zająca, dla którego najwyraźniej hałda stanowi bardzo atrakcyjny apartament i stołówkę :)
Kolejny mroczny widok. 

środa, 9 października 2013

Dawno nic mnie tak nie ruszyło

Jak wczorajsza wypowiedź abp Michalika.
Nie poruszam tu takich tematów, bo po co?
Wydawało mi się, że wystarczy się od nich trzymac z daleka, ale poziom niegodziwości, a także niedorzeczności wypowiedzi mnie ruszył, jak dawno nic.

Zacytuję, bo po żałosnej próbie sprostowania przez rzecznika Episkopatu, zaraz się okaże, że on nic takiego nie powiedział, a w ogóle to jest nie dośc że atak dzieci na kościół, to jeszcze medialna nagonka.

Zapytany przez dziennikarzy o pedofilię w Kościele, odparł: - Wielu tych molestowań udałoby się uniknąć, gdyby te relacje między rodzicami były zdrowe. Słyszymy nieraz, że to często wyzwala się ta niewłaściwa postawa, czy nadużycie, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga.


Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,14744555,Abp_Michalik__Dziecko_jest_niewinne_i_nie_moze_byc.html#ixzz2hCbKQk3x


I nie, nie da się tego zakwalifikowac jako "lapsus językowy" proszę księdza Klocha. To zwyczajna podłośc, czysto przemocowe działanie, które przerzuca odpowiedzialnośc z kata na ofiarę. Lapsus jezykowy to byłby, gdyby powiedziec zamiast "tenis"- "penis".
To także jest wyraz bezradności hierarchów Kościoła, wobec tego, że nie da się już tego pozamiatac pod dywan. Jakaś taka frustracja przemawia przez słowa abp Michalika- jak to? setki lat byliśmy nietykalni, "nic" się nikomu "nie działo", dzieci trzymały buzie na kłódki, rodzice też niespecjalnie rozgłaszali, a teraz już się tak nie da?

I dalej, żałosna próba sprostowania:
Dziecko nie ma siły wciągać drugiego człowieka. To ten człowiek je wciąga. Tak należy przyjąć to zdanie. To pomyłka ewidentna, którą da się skorygować.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75478,14744555,Abp_Michalik__Dziecko_jest_niewinne_i_nie_moze_byc.html#ixzz2hCf4gH7e


Nie da się, arcybiskupie. Słyszeliśmy. Poszło w świat.
A takie tłumaczenie przypomina trochę kawał:
Rozmawiają dwaj koledzy. I jeden mówi:
- wiesz, miałem wczoraj takie niefortunne przejęzyczenie. Był obiad z teściami i zamiast powiedziec " do żony "kochanie, daj mi zupy" powiedziałem: "kochanie, daj mi dupy"
A na to drugi:
- No, ja też miałem bardzo podobne przejęzyczenie. Sytuacja była podobna, też uroczysty obiad z teściami, a ja zamiast powiedziec do żony " kochanie, podaj mi sól" Powiedziałem: " ty stara kurwo, zmarnowałaś mi życie".

Właśnie w taki sposób ja rozumiem wypowiedź rzecznika Episkopatu i abp Michalika.



czwartek, 3 października 2013

Bunkrów nie ma, ale też jest zajebiście ;>

W filmie "Chłopaki nie płaczą" jest taki wątek: ciężko upaleni kumple, jadą ratowac Kubę przed egzekucją, która się ma odbyc w bunkrach, pod Warszawą. Jadą, mają różne przygody, a na koniec dojeżdżają. Wychodzą z auta i jeden z nich mówi" Bunkrów nie ma, ale też jest zajebiście" I przed widzami roztacza się widok na ... morze.
Niesamowicie mnie ta scena śmieszy- zawsze, ilekroc oglądam :)

No i dziś było podobnie :)
Pojechaliśmy na grzyby- na opieńki. I... Podtrzymuję swoją opinię, ze w lesie nie ma grzybów :)
Znaczy jadalnych. Łaziliśmy kilka godzin, opieniek nie znaleźliśmy, za to maślanki wiązowe- owszem :)
Te parę sztuk podgrzybka złocistego ( bo to on, prawda?) tylko potwierdza moją tezę, że w to producenci grzybów rozrzucają po lesie kilka sztuk- na zachętę.

;>
;>
;>
Tak więc- bunkrów nie było, ale też było zajebiście :) Widziałam sarny, zające i lisy.
No ;)
Grzybów nie było, ale przywieźliśmy... jabłka

Potem pojechaliśmy na hałdę jankowicką. ;> Czynną i użytkowaną hałdę kopalni Jankowice :)
No i znów... bunkrów nie było, ale było zajebiście :) Na hałdzie pracowały jakieś spycharki, więc o wjechaniu nie było w ogóle mowy dziś, cyknęłam tylko kilka fotek z daleka.
Niepocieszeni, po kolejnym niepowodzeniu, postanowiliśmy znaleźc jakieś inne miejsce, z którego można by się było dostac na szczyt hałdy i tak ją objeżdżaliśmy dookoła.
Znaleźliśmy miejsce, gdzie można było wjechac autem :)
No i tak szłam z aparatem, coś tam cykałam, głownie patrząc w górę. Ale spojrzałam też pod nogi.
Widok ten wydał mi się tak zaskakujący i absurdalny, ze niemal mnie wmurowało :) Pomidor na hałdzie? Przecież pomidory raczej dziko nie wystepują. 
Zaczęłam się rozglądac i ... znalazłam ... dynię :)
Rozwiązanie jest raczej proste- niedaleko jest kompostownik miejski i po prostu nasiona się same wysiały :)
Sam najlpeszy materiał genetyczny przefiltrowany przez przyrodę :) Nasiona same sobie znalazły miejsce, które im pasuje, nie dośc że wyrosły, to jeszcze- bez podlewania, podwiązywania, doświetlania, nawożenia- wydały owoce :) Oczywiście, że zamierzam je jeśc :)
Początkowo myślałam, że sobie kilka nazbieram, jako ciekawostkę. Zostawianie ich na krzaku nie miało sensu, z tego względu, że były już przymrozki. Najpierw kombinowałam, ze zawinę je w gazetę i sobie dojrzeją, albo i nie, a później je zjem.
Ale nie wiedziałam, ze tego nazbieramy aż tyle :)




Moja waga waży do 5 kilo :) a tego jest więcej :)
Więc będzie konfitura staroświecka z zielonych pomidorów :) Kilka sobie zostawię z ciekawości, czy dojrzeją :) Te czerwone- oczywiście- zjem :)
Dyńki sobie zostawię na dekorację :) Tak umyśliłam, że kupię sobie wrzosa i otoczę go dyniami ozdobnymi :)

Później pojechaliśmy zrobic zdjęcia familokom w Chwałowicach, ale o tym i foto z jankowickiej hałdy- kiedy indziej.

Na koniec jeszcze wrócę na sekundę do tytułu... Bunkrów rzeczywiście nie było- ani jednego- ale za to były okopy, które kiedys stanowiły linię frontu.