Przed chwilą doświadczyłam bardzo interesującego zdarzenia :)
Otóż przyszli panowie ze Straży Miejskiej, z interwencją w sprawie naszego auta.
Posiadamy dwa. Jednego dostawczaka, który służył nam, kiedy jeszcze prowadziliśmy działalnośc gospodarczą i osobówkę.
Przedmiotem sporu jest transit.
No stoi i to jest fakt, bo nie jest już potrzebny, ponieważ działalnośc w rzeczywistości nie jest prowadzona.
Niemniej jednak- auto jest całe, na kołach, zamknięte, prawidłowo zaparkowane.
Pan ze Straży bardzo długo mnie przekonywał, że ponieważ dostał takie zgłoszenie, musiał przedsięwziąc pewne kroki ;> Czyli porozmawiac z właścicielami auta, mimo, ze on nie widzi żadnych podstaw.
No i sobie porozmawialiśmy :)
Najwyraźniej chodzi o to, że te auta posiadamy, mimo, że ich nie potrzebujemy ( AŻ dwóch, hi)
Panowie, jako rozwiązanie sporu zaproponowali, żeby auto przestawic. Ale tym samym zabierzemy go z miejsca, gdzie nikomu nie przeszkadza, a zajmiemy parking komuś innemu. I z totalnego durnoctwa zrobią się słuszne pretensje innych sąsiadów.
Przy okazji pan mnie zachęcił do współdziałania ze Strażą Miejską, w sprawie psich kup.
No to mnie już totalnie rozśmieszyło, bo choc mi owe kupy przeszkadzają, to nie wyobrażam sobie czatowania z aparatem na sąsiadkę, o której już kiedyś pisałam, której ulubionym miejscem do oczyszczania psa z wiadomego ładunku jest miejsce pod moim balkonem.
Poproszę ją może, żeby zaniechała tego bezprawnego procederu, hi.
Pan mówi, że z czasem to działa, albo zadziała. Ze dwa razy przyjedzie Straż, muszą spisac protokół, porozmawiac, rozdac woreczki. Ludzie będą widziec. Za jakiś czas po prostu nie będą chcieli sobie robic wstydu i albo zaczną sprzątac po psach, albo będą je wyprowadzac w miejsce, gdzie psie kupy nie będą nikomu przeszkadzac. I w zasadzie to więcej nic nie można.
Trochę smutno, trochę śmiesznie.