czwartek, 27 grudnia 2012

Straszna choroba

Choroba ta jest bardzo niebezpieczna, choc źródła nie donoszą o przypadkach zejścia.
Charakteryzuje się- wysiękiem z nosa, podrażnionym gardłem, temperaturą ciała podniesioną do 37,5 stopni, czasem - w trudniejszych przypadkach- do 37, 9 stopni Celsjusza.
Z chorym nalezy postępowac bardzo uważnie, gdyż tylko to przynosi dobre rokowania. Nalezy zapewnic absolutny spokój, szczególną uwagę nalezy zwrócic na to, by nie pogarszac stanu chorego truciem mu dupy o cieknący kran, koniecznośc zakupów, ostrzenie noży itd. W zasięgu jednej ręki postawic drinka( piwo- chory powinien sam wybrac lekarstwo) oraz pilota od telewizora. Seks oralny też pomaga.
Również ważna jest dieta- bogata w tłuszcze zwierzęce ( golonka, boczek) i węglowodany.
Ta bardzo niebezpieczna choroba nazywa się męska grypa.

A tak poważnie
Trzymajcie się ciepło i nie dajcie na siebie nakichac. U mnie w domu szpital. Chorzy wszyscy po kolei. Jedno ma się lepiej, zlega drugie.

środa, 26 grudnia 2012

To nie jest reality show

Lajki na fejsie nie dają nikomu prawa do szukania sensacji, to nie jest przedstawienie, tylko prawdziwa tragedia, która nie wymaga gapiów.

Dajcie ludzie spokój, rodzinie, bliskim...
Wścisptwo w tej sytuacji jest szczególnie paskudne. Rodzina ma inne teraz zadania, niz informowanie gawiedzi, co sie stało...
Dajcie im spokój.

(Usunę każdy anonimowy komentarz, to wstrętne jest. Podpisz się i bądź odpowiedzialny za słowa. Albo po prostu - bądź człowiekiem, nie anonimową magmą, żądną sensacji- tych szukaj na tabliodach, bo tam nikogo nie zranisz)

niedziela, 23 grudnia 2012

Choinka a propos ;)

Choinkę zrobił mi Mariusz :)
Jest a propos, ponieważ jest z liści palmowych (ok 220 sztuk poszło)
Jest zrobiona na takim "rusztowaniu", jak wigwam, w srodku jest takie mieniące się świecidło, na wierzchu dowiązywane wysuszone liście palmowe. Cała dekoracja, to kokarda z organzy, bursztynowe lampki " posniegowane" końcówki.

Piękna jest :)

( jak coś, to posiadam dokumentację zdjęciową, jak powstawała)

No i wszystkiego dobrego Wam :)

piątek, 21 grudnia 2012

Pakowanie prezentów ( anioł) :)

Bardzo lubię :)
I wymyśliłam coś takiego:

Prezent właściwy zapakowac ( u mnie to były bajeczki i jakie pierdółki) w cokolwiek.
Włożyc do reklamówki ( nie jest to konieczne, ale ponieważ książeczki mają ostre kanty, worek zabezpieczy prezent przed wypadnięciem, w razie rozerwania spodu.
Z szarego papieru wyciąc kwadrat, na tyle duży, żeby można było złapac wszystkie 4 rogi ( jak cukierka)
Wystające kawałki upchnąc do środka

Z waty ukulac kulkę i zapakowac ją w organzę ( ale chusteczka higieniczna tez się nada- byle nieużywana ;))
Związac drucikiem- zostawic dłuższe kawałki.
Przywiązac głowkę do tułowia.

Miejsce łączenia zamaskowac " szaliczkiem" z kawałka łańcucha choinkowego ( albo z czego innego). Ja dokleiłam za pomocą pistoletu, ale można też dowiązac.
Z jeszcze jednego kawałka łańcucha dokleic aniołowi włosy.I aureolę z drutu.
Pozostaje domalowac uśmiech i oczki ( lakierem do paznokci, bo mazak nie chciał pisac :) )
Dokleic wycięte z kartki skrzydła i przywiesic tabliczkę, dla kogo anioł :)
Gotowe :)

Potrzebowałam:
Ozdobny papier do zapakowania prezentu właściwego
Duży kawałek szarego papieru do pakowania
Kawałek waty
Kawałek organzy
łańcuch choinkowy
Kartkę papieru
Lakier do paznokci
Drut aluminiowy do aureoli
Drucik do wiązania
Pistolet do klejenia

Chyba się będą cieszyc Indiańce :)

Edit
Teraz sobie pomyślałam, że niemal identycznie można zrobic też choinkę- zamiast głowy- gwiazda, a łańcuch ukośnie owinięty od góry.

Zaginął Łukasz Włodarczyk

Na prośbę Santi z zaprzyjaźnionego forum...

Santi pisze:

Kochani zaginął mój szwagier,w domu czeka na niego żona i trójka dzieci,proszę jeśli macie profile na facebooku,to udostępnijcie tą stronę Itaki.Skopiujcie link i wstawcie u siebie na profilu.

http://zaginieni.pl/baza-danych-osob-za ... 1323130323

Z góry dziekuję...


Łukasz Włodarczyk

Nie mam profilu na FB, więc tą drogą przekazuję prośbę Santi.
Jeśli macie profile, udostępnijcie ten link. Jeśli możecie.

Edit:
Łukasz nie żyje.
Santi dziękuje za pomoc i okazane serce i prosi o modlitwę...

środa, 12 grudnia 2012

Rozmówki domowe, epizod kolejny

Robiłam stroiki i mówię do Niego:
Ja; Podaj mi, proszę, świece
On: Proszę, mogę Ci je nawet wsadzic ( * zamocowac do gąbki)
Ja: Sama sobie wsadzę, tam, gdzie będę chciała.
On: Powiało grozą...

Może bez przesady? ;>

Przy okazji przypomniał mi się spalony kawał, który jako spalony okazał się o wiele śmieszniejszy, niż oryginał.
Koleżanka opowiada: słyszałam dziś kawał, ale jakiś bez sensu...
"Leżą dwie zakonnice na łące, patrzą w niebo i jedna mówi: one świecą i my świecimy" Jakiś gupi, nie?


* oryginał: leżą dwie zakonnice na łące, patrzą w niebo i jedna mówi: one świecą i my świecą.

Tak tylko mi się spomniało ;)

wtorek, 11 grudnia 2012

Aneks śniadaniowy.

Do robienia raz na jakiś czas takich ... jakby to powiedziec... ooo! starannych śniadań skłoniły mnie śniadania, które proponują niektóre hotele.
Zaczynając tak dzień, zauważyłam, że kiedy nie trzeba decydowac, na co się ma ochotę, tylko skubnąc troszkę tego, trochę tamtego, mnie ogarnia takie poczucie błogostanu, poczucie dopieszczenia.
Stąd ten przymiotnik " seksi", który czasem ma coś wspólnego z seksem, a czasem nie ;) - ale o tym, moze nie będę pisac, hi

To nie jest jakieś strasznie trudne i męczące, bo polega tylko na wyłożeniu wszystkiego na talerze, czy do miseczek- okropnie mnie denerwują słoiki, każdy z inną naklejką na stole, dlatego kupiłam sobie kiedyś takie fikuśne miseczki, w których podaję różne dodatki. Zamiast stawiac na stole plastikowy pojemnik z serkiem- przekładam do pucharka do lodów.

Jak mnie ktoś pyta, co bym zjadła na śniadanie, to ja nie wiem, może byc cokolwiek, choc najbardziej lubię jajka na miękko, twarożek i pomidory. A możliwośc wyboru i brak konieczności określania się już od rana, co ma byc, niesamowicie poprawia humor.

Więc jeśli mam czas i dobry humor, to pozwalam sobie na taki "luksus" porządku i dopieszczenia. Skoro życie nie pieści, to chociaż samemu się dopieścmy ;)

Ponieważ luby jeszcze spał, to nie budziłam go, natrętnie domagając się odpowiedzi na to ważne pytanie, hi na co ma ochotę, tylko zobaczyłam co jest w lodówce ( a niewiele tego było) i położyłam to na stole ;), sam sobie zdecydował, czy chce na słodko, czy serek, czy wędlinę.

Zamiast połykac w biegu kanapkę, byle jak - chwila dla siebie. Bez tego niewerbalnego komunikatu, ze muszę się spieszyc, bo jestem strasznie zajęta i pewnikiem nie zdąże czegoś, bo właśnie zdąże i mam czas na to, żeby byc dla siebie dobra.

Wypróbowałam na rodzicach zresztą. W poprzednie święta. Pokręciłam się chwilkę po kuchni, krzyknęłam " śniaaaadanie" a im szczęki opadły- nie wiem, czemu, bo przecież były święta. Tata pytał, czy ma krawat załozyc, ale przecież to jest właśnie fajne- że nie trzeba się przebierac z wygodnej piżamy, bo jest się w domu, z bliskimi. Oprócz dobrego humoru, tego poczucia dopieszczenia, niesamowicie wzrasta też poczucie bezpieczeństwa. Teraz mi się przypomniało, że tata załozył wtedy ten krawat- na piżamę, hi. A ja zawiązałam sobie wstążkę we włosach- takich nieuczesanych :), a mama założyła perły- też na koszulę nocną... Ale się śmialiśmy wszyscy....

Potem jest tylko trochę więcej zmywania, ale to już luby zmywał ;)

Miłego dnia :)

P.s Śliczny dziś świt :)


sobota, 8 grudnia 2012

Bajka

Dzisiejszy wpis sponsoruje matka natura ;) Miało byc o czymś innym, ale okoliczności przyrody skłoniły mnie do ulania paru kropli zachwytu nad tym, jak dziś pięknie.
Szkoda, że nie miałam aparatu, bo komórką nie wyszło tak ładnie.
Odcienie bieli, błękitu i szarości. Różne faktury gałęzi, sosna, która wyglądała, jak flokowana...
Nie sposób było nie pomyślec o Królowej Śniegu. Może i okrutnej, ale jakże pięknej.
Co weszłam do kwiaciarni, to dosłownie każdy uznał za słuszne wypowiedziec te słowa: "bajka" :)





I jeszcze trochę a propos ;)

Śnieg, lód, zima- te skojarzenia mnie pokierowały.
Może to głupio tak się cieszyc, ale ja się cieszę, bo te cacuszka mi się niesamowicie podobają, a fakt, że je zrobiłam wprawił mnie w doskonały nastrój wczoraj.
Przezroczyste naczynie obłożone żakardową organzą, u góry " futerko", kawałek kory brzozy, patyki, brokatowane duperele, bielone curly moss i aluminiowy drut...

piątek, 7 grudnia 2012

Pierniczki po mojemu ;))))


Autorska receptura ;)

200 g mąki
200 g soli
duuuuużo przyprawy do piernika własnoręcznie zrobionej, znaczy mocno pachnacej
2 łychy kleju do tapet w proszku
"solniczka" brokatu
wody, ile zabierze ciasto- znaczy dolewac po troszeczku...

;)
żeby nie było- to nie są pierniczki do jedzenia, tylko do ozdoby.
Można sobie oczywiście kupic styropianowe ozdoby w kształcie pierników, ale one nie pachną.
Można sobie oczywiście zrobic prawdziwe pierniki, tylko szkoda trochę miodu, jajek i masła, kiedy i tak nie będą się później nadawały do jedzenia, bo pobrokatowane i poklejone klejem... no, ja w każdym razie bym nie jadła, choc pewnie zatruc się tym nie można.

No cóż, to niemal klasyczny przepis na masę solną, taką jak dzieci się bawią w przedszkolu, tylko to przepis, w którym nie trzeba ich piec w piekarniku, bo same schną, choc to długo trwa. Ja sobie przyspieszyłam, wrzucając je do suszarki do grzybów. Jakieś dwie godziny suszyłam, reszta sobie sama doschnie.
Bez dodatku kleju do tapet, można by suszyc w piekarniku, ale jak wiadomo, mój się do tego celu nie nadaje.

Radochy se narobiłam przy okazji ( czyli w gratisie), bo ja jeśc pierników za bardzo nie lubię, za to uwielbiam je robic. W sumie to podgrzewanie w suszarce też trochę miało taki cel- narobic zapachu w domu.

Zastanawiam się, czy je zostawic takie, czy jeszcze ozdabiac farbą do "witraży"...

Edit...
Spomniało się czemu zrezygnowałam z prawdziwych pierniczków w stroikach, na rzecz tych z masy solnej- prawdziwe pierniki chłoną wilgoc z otoczenia- znaczy: choc na początku twarde, z czasem robią się coraz bardziej miękkie i z czasem odpadają, kruszą się, łamią. Ponadto- nasze stroiki są przechowywane w zimnym i wilgotnym miejscu, wiec proces mięknięcia przebiega szybciej.
Kolejna sprawa- myszy ;) Jesli grasują w miejscu, gdzie stroiki sa przechowywane, to... ;) No cóż mysza też lubi pierniki, hi. Nie jestem pewna, czy mysza nie gustuje również w "piernikach" z masy solnej, ale zakładam, ze mniej :)

sobota, 1 grudnia 2012

Barszcz ukraiński

... czyli sposób na wkurwa.

300 g wołowiny z kością
2 marchewki, pół selera, kawałek pietruszki, kawałek pora
2 buraki ( może byc więcej)
cwierc główki niewielkiej kapusty
5 łyżek drobnej fasolki typu flagonet ( gdyby nie wkurw, to pewnie bym zważyła...)
pół główki czosnku
2 pomidory
2 spore ziemniaki
300 ml kwasu buraczanego ( nie koncentrat, tylko kiszony sok z buraka)
1 litr bulionu
sok z cytryny, sól  ( u mnie morska) pieprz z młynka, listek, ziele, cukier ewentualnie.
ok 150 ml kwaśnej śmietany ( u mnie- 18%)
szczodra garśc koperku ( zapomniałam)

Sposób na wkurwa jest prosty- wziąc DUŻY nóż i siekac.
Warzywa w drobną słomkę :)
Marchewkę, pietruszkę, seler i buraki :)


Na mojego wkurwa wystarczy :)

Jednak zupę nalezy zacząc od krótkiego podsmażenia plastra wołu na oleju- na gorącym oleju, bardzo szybko, tylko po to, żeby zamknąc pory w mięsie.
Posiekac warzywa w drobną słomkę. Wrzucic na wrzątek ( ok litra)- najpierw te twarde- marchewka, pietruszka, seler, dodac obsmażoną wołowinę, dodac listek i ziele. Gotowac jakąś chwilę.  Spróbowac i posolic, dodac pieprzu.
Drobną fasolkę zalac wrzątkiem ( w osobnym garnku), wsypac łyżeczkę cukru, gotowac ok 25 minut, potem odcedzic, jeśli już miękka.

Marchewka ze spółką się gotuje, można dodac posiekane buraki.
Następnie posiekaną na paski kapustę.
Następnie czosnek . Na końcu - ziemniaki, też w słomkę.

Jak już to wszystko miękkie- oskalpowane i pokrojone pomidory.
Dodac bulion i dac spokój na przynajmniej 15 minut. Potem można wlac kwas buraczany.
Jak już wszystko miękkie- wyjąc plaster wołowiny, pokroic na kawałeczki, dodac ugotowaną fasolkę, wlac kilka łyżek ciepłej zupy do kubeczka, dodac śmietanę i szybko zafyrlac, a następnie zawrtośc kubeczka wlac do zupy i chwilkę zagotowac. Doprawic sokiem z cytryny i jeśli trzeba- solą, cukrem i pieprzem.

Obsypac koperkiem i zajadac.

Takie moje odkrycie :)
Niby nic
Barszcz ukraiński.
Słodko- kwaśny.
Ulotny i konkretny.
Wyraźny.
Czerwony :)