poniedziałek, 26 maja 2014

Zamek w Chudowie

Zamek powstał w XVI wieku.
Przez kilka wieków przechodził z rak do rąk, przeżywał okresy rozkwitu i upadku znaczenia.
Po pożarze, który częsciowo strawił zamek w XIX wieku, już nigdy nie został odbudowany, a wręcz przeciwnie- dodatkowo jeszcze zdemolowany, by tworzył modne w tamtym czasie ruiny.
I takie jest jego oblicze i dziś.

Sam zamek nie powala ani rozmachem, ani przepychem, ani w ogóle niczym.
Kto spodziewa się doznań na miarę Malborka, ten się z pewnością rozczaruje.
Mnie się jednak ten zamek bardzo podoba i mogłabym w takim zamieszkać :)
Trzy komnaty w wieży ( z bardzo skromną ekspozycją- trochę zrekonstruowanych naczyń, odtworzona izba służebna), lochy i dziedziniec., a na nim- zrekonstruowana studnia, bardzo fajny wóz bojowy z XVII wieku


I jeszcze kilka ciekawostek.

Jednak bardzo zachęcam do odwiedzenia zamku, w któryś letni weekend.
Fundacja Zamek Chudów, która opiekuje się ruinami, w okresie od wiosny do jesieni, organizuje bardzo wiele imprez, by pozyskac środki do rekonstrukcji i utrzymania zamku.
Tematyka imprez może zakręcić w głowie- motocykle, stare samochody, czekolada i obyczaje samurajskie.
Fajnie to, czy niefajnie? ;)
Nie umiem sobie tego w głowie za bardzo ułożyć...
Święto Błota i szacowne mury... 
Wysoka kultura i niska, razem się miesza, przy kiełbasce z grilla i plastikowym kubeczku z piwem.
Dobrze to, czy źle?
Jednak chyba dobrze. 
Bilet wstępu na zamek kosztuje 5 zł. Ale nawet gdyby kosztował 50, to pewnie nie pokryłby kosztów związanych z samym zabezpieczeniem obiektu przed dalszym upadkiem. Szczególnie, jeśli nikt by nie przyjechał, by ów zamek obejrzeć...
Wyczytałam, że niektóre imprezy gromadzą nawet 300 tys osób.
A może to ja mam źle w głowie poukładane, że do spatyniałych miejsc zaglądam na wdechu i w postawie na baczność? Może to nie jest takie ważne? A ważne jest to, żeby istniało, trwało, było?

I jeszcze coś ;)
Latryna.
Widoczna na pierwszym zdjęciu taka budka na wysokości 3-go piętra wieży. 
Zawsze mnie to ciekawiło ;) 
Czytałam, że dawniej, dopóki nie wynaleziono ubikacji spłukiwanych wodą, radzono sobie beztrosko wyrzucając ładunek nocnika za okno. Musiało ładnie pachnieć... 
W Malborku też było fajnie- ubikacje miały opuszczane, ruchome podłogi. Delikwent, który udał się za potrzebą, jeśli ktoś go nie lubił- lądował razem z potrzebą w fosie.
Na zamku w Chudowie, fosa też była. Tylko dalej. 
Ciekawe...

I jeszcze jedna ( właściwie jedna z kilku) fajna rzecz.
Dziupla w topoli, a w niej- salka kawiarniana.

Trochę tam, w środku... mrocznie ;)

środa, 21 maja 2014

Pytanie o sens życia ;)

Jedno z najgłębszych pytań o sens życia brzmi: " Dlaczego nie można samej kruszonki????"
Autorem tej myśli nie jestem ja, ale wzięłam sobie ją, jak swoją.

Ale do rzeczy :)
O deser chodzi.
O crumble.
O zapiekane owoce pod warstwą kruszonki. Kompromis taki między ciastem z kruszonką, a samą kruszonką.

Takie coś:
Truskawki ( ok 500 g)
Rabarbar  ( ok 300 g)
Ziarenka ze środka wanilii
Cukier do smaku- ok 2 łyżki
Ocet balsamiczny- do skropienia
Kilka posiekanych listków mięty
I ( zachciało mi się ) - pół ostrej świeżej papryczki - następnym razem dam więcej ;)

Kruszonka
100 g masła
150 g maki
20 g cukru

Masło do smarowania formy

Plus

Lody :)

Owoce pokroić, posłodzić, posiekać mięte, papryczkę, skropić, wymieszać.
Naczynie żaroodporne wysmarować grubo masłem. Włożyć tam mieszankę owocową.

Zrobić kruszonkę.

Włożyć do piekarnika, zapiec ( 180 stopni, około 40 minut)

Wyciągałam to łyżką  na talerz, a obok kładłam lody.
Zdjęcia nie ma, bo nie zdążyłam :)
Jeść nie czekając na wystudzenie - natychmiast po wyjęciu z z pieca, mieszając z lodami.

Moje uwagi- mus truskawkowo- rabarbarowo- waniliowo- papryczkowo- miętowo- balsamiczny jest ZAJEBISTY :)
Ale następnym razem ( niedługo) zmniejszę proporcje truskawek w stosunku do rabarbaru, a zdecydowanie zwiększę ilość kruszonki.
Tyle uwag :)

No :)
Życie bywa całkiem znośne, niekiedy :)





sobota, 17 maja 2014

Kirkut w Pyskowicach


Cmentarz powstał w 1830 roku i służył przez około 100 lat.
Dziś to kolejne opuszczone miejsce.




Bardzo zaciekawiły mnie te napisy...
98? 1998? czy 1898?
W 1998 cmentarz był już nieczynny. Co się stało z dwoma chłopakami (? mężczyznami?), że umarli tego samego dnia?

Wyczytałam w googlach, że cmentarz został rozkradziony.
Że macewy stoją w przypadkowych miejscach.
I tak stoją, rzeczywiście. Plecami do siebie niektore.
Wyczytałam również, że kilkadziesiąt lat temu, z inicjatywy pyskowickiego nauczyciela historii, postanowiono cmentarz uporządkować. Postawiono pomnik, w miejscu zborowej mogiły, w której pochowano Zydów, zamordowanych w 1945 roku, przez nazistów.
Gmina zobowiazała się do koszenie trawy, co miesiąc... 
No cóż...
Chyba się nie wywiązała z tego, ponieważ kiedy ja tam byłam- trawa sięgała mi ud.

Obok znajduje się dom przedpogrzebowy.
Napis "obiekt zabytkowy" może budzić jedynie smutek, kiedy się patrzy, w jakim jest stanie.





poniedziałek, 12 maja 2014

Deser

Deser zrobiłam dla lubego, bo byłam dla niego bardzo niedobra.

Deser jest  z ananasów (  z puszki ), brzoskwiń, jogurtu, żelatyny i miętowej galaretki ( z miętowego syropu własnej produkcji).
Nie bardzo mam pomysł, jak opisać czynności przy wykonywaniu galaretki, to sobie daruję...

Ostatnio nic mi nie wychodzi. Początkowo miało to być coś w rodzaju sernika na zimno. Czekoladowo- krakersowy spód, na to warstwa jogurtowo- owocowa, na to owoce, a na wierzch galaretka.
Ale spód luby zjadł zanim doczekał napełnienia jogurtową masą.
A galaretka, która miała iść na górę stężała, zanim stężała galaretka jogurtowa...
No i musiałam podziubać ją widelcem.

Ale całkiem fajnie wyszło :)

wtorek, 6 maja 2014

Smutna Góra

Smutna Góra to miejsce pamięci, które znajduje sie w Chełmie Śląskim.

Upamiętnia osoby zmarłe w wyniku epidemii cholery, która nawiedziła tę miejscowość w 1831 roku.
Z powodu strachu przed zatruciem wody, zmarłych grzebano na oddalonej górze, należącej do kościoła.
Początkowo nosiła nazwę Łysa Góra, ale po epidemii nazwe zmieniono na Smutna Góra.

Niezwykłe to uroczysko.



Jechaliśmy na nosa i na "koniec jezyka za przewodnika" ;) Rekonesans kiedyś tam zrobiłam, dowiedziałam się, że z drogi Mysłowice- Bieruń widać bramę Trzeciego Tysiącecia, a zbiorowa mogiła epidemiczna znajduje się jakoś po przeciwnej stronie ;)
Ponieważ udało mi się wypatrzyć ową Bramę, oraz wyposażona w wiedzę, że górka nie jest zbyt wysoka ( ok. 250 metrów n.p.m), pełna wiary, że mi się uda znaleźć owo miejsce, zaparkowaliśmy pod Bramą i poszłam sobie ;)

Urzekło mnie uroczysko ( widoczne trochę na zdjeciach powyżej). Górki, pagorki, ścieżki w górę, ścieżki w dół, zakrętasy, ktore są wykorzystywane przez rowerzystów - ja tam bym sie nie zdecydowała nawet prowadzic roweru ;) Masa poziomek tam rośnie :)
Foto Bramy se darowałam.

Napierw odnalazłam Golgotę.
Poruszającą swoją surową prostotą. Przynajmniej - mnie poruszającą...



Myślałam, że bez najmniejszego problemy znajdę właściwe miejsce, idąc po prostu tam gdzie było wydeptane, ale nie ;)
Na totalnym bezludziu spotkałam pana, który zrywał kwiaty głogu i poprosiłam o wskazówki.
Pan nie tylko wiedział o co mi chodzi; i wiedział- gdzie to jest, to jeszcze - postanowił mnie zaprowadzić - " Bo pani się może zgubić  w tym gąszczu ścieżek, albo może panią ukąsić żmija..."
I tak sobie szliśmy jakieś 20 minut, mijając nieczynną kopalnię, gawędząc...
Weszliśmy na jakąś starą hałdę, ale okazało się, że drzewa zasłaniają i zeszliśmy jeszcze kawałek... 




Napis na pomniku brzmi:
" Jezu oddal od nas cholerę morową, jakąś Chełm karał w tym roku karą.
Łysa Góra przedtym, teraz jesteś smutną, bo nam przypominasz tę plagę okrutną..."

...

piątek, 2 maja 2014

Wieże w Raciborzu

Wieża wodociągów miejskich


Piękna :)
Powstała  końcem XIX wieku, w celu dostarczania wody do miasta. Korzystała z niej również, znajdujaca się niedaleko kolej.
Wraz z rozwojem miasta, wieża przestała wystarczać.
Powstała konieczność wybudowania drugiej.
Ta druga jest arcyciekawa. I to nie tyle  racji swojego wyglądu, co  z racji swojego pochodzenia. Wygląda jak wieżowiec- biurowiec. Aż trudno sie domyslić, że to wieża ciśnień miała być.
Zresztą- wieżą ciśnień była bardzo krótko. Okazało się, że wytwarza byt wysokie ciśnienie, co powoduje częste awarie w sieci wodociągowej miasta.
Za to - spełniała rolę miejsca, w którym szerzono faszystowską propagandę. Na parterze znajdowała się aula, z czarami ogniowymi, mająca służyć, jako miejsce, w ktorym "motywowano" oficerów i urzędników III Rzeszy



Obecnie znajduje się tam siedziba, biura i część zakładu produkcyjnego cukierniczej firmy Mieszko.
Ochroniarz mnie nie wpuścił... Jeszcze mnie nie wpuścił ;>

Jest jeszcze jedna wieża ciśnień w Raciborzu, ale taka dość niepozorna.

A w ogóle to Racibórz jest bardzo ładnym miastem :)

.