czwartek, 18 sierpnia 2011

Znalezisko

Znalazłam to podczas wycieczki rowerowej, na nielegalnym śmietnisku w lesie.
Mnie to jakoś bardzo poruszyło.


wtorek, 16 sierpnia 2011

Boli mnie cały człowiek

Boli.
Pojechaliśmy na rowery, przedwczoraj, wczoraj padało ( a tam padało- lało) i dziś.
Tym, co mnie całą zaktywizowało były dzikie jabłka. W domu nieciekawa atmosfera, to sobie pomyślałam, że może taka wycieczka trochę rozgoni czarne chmury, trochę oderwie od ponurej rzeczywistości.
No to pojechaliśmy, nazbierać jabłek.
Mamy tu na Śląsku miejsca, w których kiedyś mieszkali ludzie, ale z racji szkód górniczych, czy tam innych racji ( są np poniemieckie wsie, wysiedlone na skutek powojennych planów zagospodarowania terenu) ludzie zostali przeniesieni, domy zburzone, a sady częściowo zostały. Wydziczałe, nikomu niepotrzebne, rosna sobie jabłonie, śliwki, grusze, orzechy. My się tymi owocami chętnie opiekujemy :)
Na rowerach za Racibórz byśmy chyba nie dali rady dojechać ( a tam bogactwo tego wszystkiego), ale do sąsiedniej osady- i owszem :)
Przy pierwszej wycieczce się okazało, że jabłka to jeszcze nie bardzo, jeszcze kwasiory są i w dodatku jest ich malutko, gruszki takoż, ale wypatrzyłam zielone orzechy laskowe. Myślałam, że będą jeszcze puste, ale nie :) Nazbieraliśmy trochę, z myślą, że wrócimy po nie za tydzień, kiedy będa bardziej dojrzałe...
Gdzie tam... w domu się z nimi szybko uporałam i zapragnęłam więcej. Poza tym okazało się, ze są już dojrzałe ostrężyny, a my nie mieliśmy w co ich nazbierać.
No i dziś wróciliśmy po nie :)
Po orzechy i ostrężyny.
Uprzednio wzięlismy języki, to znaczy przesłuchaliśmy tatę na okoliczność jego wiedzy co do występowania w najbliższych rejonach wszelakich dóbr: jezyn, opuszczonych jabłoni, grusz, śliw oraz grzybów.

Tata zeznał, że całkiem niedaleko naszego miejsca pozyskiwania płatków róży, jabłek, orzechów itd  jest olbrzymia skarpa cała porośnięta jezynami.
No to jedziemy :)
Pojechaliśmy kawałek- spojrzałam do przodu, zobaczyłam ścieżkę, ostro wbijającą się w niebo, pełną dziur. Mówię lubemu, że ja nie dam rady. A on, ze dam.
I co? Ano wykrakałam se, hi. Nie dałam rady, rower wepchnęłam na górę.
Skarpę znaleźliśmy. Normalnie jakiś raj jeżynowy :) - W życiu nie widziałam ich tylu w jednym miejscu :)
W 10 minut nazbieraliśmy pełne woreczki i zdecydowaliśmy odwrót. Nie mam chyba kawałka ciała, którego by nie pocięły komary i te wstrętne "słońskie" muchy. Jednym pacnięciem zabijałam po 4. Żarły przez koszulkę, przez szorty, już nie mówiąc o odsłoniętych partiach ciała. One się pewnie cieszyły, że jedzonko samo do nich przyszło, my niekoniecznie.
W drodze powrotnej nazbieraliśmy jeszcze pęki dzikiej mięty.

Kwaśne jabłka, a właściwie skórki z nich zainicjowały u mnie produkcję octu jabłkowego. Na razie pachnie jabłkowo, drożdżowo, octowo- niekoniecznie. Treść jabłkową zasłoiczkowałam w postaci musu jabłkowo- waniliowego.
I tak pachnie w domu jabłkami, wanilią, cynamonem, miętą.
Jeżyny zamroziłam- okazało się, że nie mam już w domu cukru. Tak, ze galaretka jeżynowa z bazylią i wanilią będzie z następnych jeżyn, które przywieziemy, jak tylko zdobędziemy gdzieś stroje astronautów, które ochronią nas przez zmasowanym atakiem latających i gryzących stworów...

Boli mnie wszystko- uda mi drżą, mam biedę się wyprostować, siedzieć zresztą też mam biedę, tak mnie dupa boli, łydki mam podrapane od jeżyn i pokrzyw, a bąble wkurzająco swędzą, mimo smarowania jakimś brosem, czy czymś tam.
Pamięta ktoś może, czym się neutralizowało kwas mrówkowy, które te cholery wpuszczają? Octem, czy sokiem z cebuli? Czy mydłem? Bo tego środka z apteki to mi nie starczy na połowę pożartych miejsc.

A i tak pojechałabym jeszcze raz :)

sobota, 6 sierpnia 2011

Wolność słowa

Porzygam się chyba, jak jeszcze raz przeczytam, że chamstwo, prostactwo, grubiaństwo i wbijanie szpil to walka o wartości wyższe- czyli o wolność słowa.

Bardzo wygodne musi być to ubranie, skoro tyle gówna pod sobą skrywa.

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Aneks do poprzedniej notki

... czyli za kim luby odwraca głowę na letnim, wieczornym spacerze :)

Ano za Nią, hi 
Ze słowami "To Ona" odwraca się i idzie za zapachem :)
Co miałam zrobić, hi Kazałam przyprowadzić do domu :D






Maciejka :)
Trochę licha, ale nasiona były z 1998 :D
I tak cud, ze wykiełkowała i że kwitnie :)

No i naprawdę bardzo pięknie pachnie :)