piątek, 31 maja 2013

Prezenta dostałam :)

Jak ja lubię dostawac prezenty :)
Listonosz przyniósł :)
Od dziewczyn z bloga Pasta i Basta!

Film z makaronem w tle i książka.
Z filmem poczekam, aż luby wróci z pracy, razem sobie obejrzymy. A książkę chciałam skonsumowac od razu :) Ale przekartkowałam i stwierdziłam, że nie dam rady, bo się uduszę śliną :)
Dopiero zbrojna w krem pomidorowy ( włoski, a jakże ) i makaron z pieczarkami, śmietaną i serem ( a tam, hi najwyżej poszerzy się otwór na drzwi :D ) zabrałam się za lekturę :)


Teraz znów bym coś zjadła :)
Mogłoby to byc na przykład:
Tagliatelle z truflą na przystawkę :) Obojętnie- biała czy czarna trufla, już nie będę wybrzydzac, hi
Przystawka na ciepło, więc bez zupy, a szkoda, bo minestrone alla genovese by mi pasowało :), ale w końcu jutro też jest dzień, hi.
Danie główne- coś z cucina povera- biednej kuchni: gulasz z dziczyzny, hi
A na deser czekoladowe semifreddo :)

Bardzo Wam dziękuję, Dziewczyny :)
Świetny prezent i super niespodzianka.

czwartek, 23 maja 2013

Wszystko zielone

A właściwie nie wiem, czy wszystko. Bo czerwone też :)

Ale od zielonego zacznę.
Fajnie już zaczyna byc :) Tyle dobrych rzeczy do jedzenia :) Zielonych :) Miałam cukinię, szparagi i mrożony groszek. I taki obiad był: krem z cukini i natki pietruszki.

Wyszedł mi taki ostry, że musiałam się ratowac jogurtem i przegryzac chlebem.
A potem zrobiłam sobie placuszki z groszku zielonego. Widziałam takie cudo w telewizorze. Tylko nie wiem,  w jakim programie, bo ja telewizor czasem włączam, ale zbyt uważnie śledzę tego, co się tam dzieje.
W każdym razie panie zblanszowały groszek, gotując go z cytryną, a potem studząc w wodzie z kostkami lodu. Zmiksowały częśc z jogurtem, zeszkloną cebulką i czosnkiem, sokiem z cytryny. Dodały posiekaną papryczkę, łyżeczkę kuminu tę niezmiksowaną częśc groszku, łyżkę komosy ryżowej i łyżkę bułki tartej i pól roztrzepanego jajka.
Później na chwilę do zamrażalki i smażyły na oleju. Ja z papryczki zrezygnowałam, bo już zupa mnie konkretnie przepaliła, zamiast quinoa dałam kilka łyżek kaszy manny.
I do tego miałam sos z zielonych szparagów :)



A co jest czerwone? Cała reszta :P
Czerwone mam na przykład włosy :) Ale nie tylko.
Byliśmy kilka dni temu z lubym na randce. I w pewnej chwili luby przerwał romantyczną sytuację randkową i z przerażeniem mówi: bosze, bosze, coś ci się stało, masz szyję we krwi, chyba z ucha ci leci. A to mi farba kapnęła i się dziadostwo nie chce zmyc. :D 
Farba kapnęła mi tez na spodenki z mojej piżamki w różowe kwiatki :) Nie zauważyłam i siadłam na białej kanapie :) I było rzeczywiście podobnie jak, we " Wszystko czerwone" Chmielewskiej :) Od galotek ubrudziłam kanapę, a od kanapy- resztę siebie i jeszcze kilka rzeczy po drodze :) Pomieszczenie wyglądało, jak po jakiejś masakrze :) Fszysko czerwone :D. Dobrze, że wrzątek działa na plamę z farby i za jego pomocą udało mi się doprowadzic wszystkie tkaniny, ubrania, ręczniki do stanu przedplamowego :) Natomiast mam obawy, by własną szyję potraktowac wrzątkiem :)
Zmyje się?

środa, 22 maja 2013

Wciągnęło mnie kartkowanie

Kiedys chciałam uspokoic ręce i myśli, powyciągałam kartki, koraliki i różne inne duperele i zrobiłam kartki.
Spodobało mi się i zrobiłam jeszcze kilka 

Teraz, z okazji róznych okazji ;) dokupiłam papieru i znów zrobiłam :) Przecież to taki prosty sposób na zaklęcie dobrych myśli i życzeń dla kogoś, kto jest dla mnie w jakiś sposób ważny. Czemu ja wcześniej na to nie wpadłam i ograniczałam się do wysłania maila, albo życzeń telefonicznych?

Kupiłam papier. Po raz kolejny podniecona byłam, widząc te wszystkie rzeczy... Ozdobne dziurkacze, maszynki do wytłaczania, pieczątki, kalkomanie i papier, papier, papier...
Może bym i chciała miec dziurkacz, który wycina kwiatki, serduszka i różne inne. I może kiedyś sobie kupię... Tym razem zrezygnowałam świadomie z zakupu, trochę obawiając się tego, że kartki zyskają bardziej perfekcyjny wygląd, ale stracą swój taki osobisty charakter.

Musiałam sobie przypiąc motto, przypominające mi o tym, że sztuka dekorowania, to sztuka ... odejmowania. Żeby pamiętac, że góra trzy ozdobne elementy, bo większa ich ilośc sprawi, że zapanuje chaos i - jak to Tusiak określiła - kartki rzucą się ludziom do gardła.
Oglądałam scrapbookingowe kartki, te hobbystycznie robione i one się właśnie tak trochę do gardła rzucają.
Czegóż tam nie ma... Wycinanki, koraliki, kwiatki, tagi, sznurek, ozdobne pasmanterie i... jeszcze się aniołka przyj***e i bedzie jak w niebie.

Taki papier mam śliczny :)

Kartka dla mojej siostrzenicy. Uwielbia koty i ciągle je rysuje. Więc dla siedmiolatki: kartka z kotami.
Ktoś mnie niedawno pytał, jak to jest dobierac kolory ton w ton. Własnie tak: kiedy całośc jest utrzymana w jednym kolorze, a poszczególne elementy różnią się tylko odcieniem, albo walorem. Może i nudno, ale to mój ulubiony sposób łączenia kolorów.
Sam w sobie papier jest bardzo dekoracyjny: ma wytłoczone serduszka. Na to koty. Dystans ( taki trochę efekt trójwymiarowości zrobiłam, przyklejając kota na filcowych podkładkach pod meble.
Mam nadzieję, że się Indianiec będzie cieszył, jak dostanie taki prawdziwy dorosły list, ze znaczkiem.

Kartka na dla mamy, na dzień Matki.
Lawendowy papier, kawałek czerpanego papieru z Muzeum Papiernictwa w Dusznikach ( sam w sobie jest tak ładny i taki... szlachetny, że nie ma sensu go zaburzac jakimiś wzorkami, kawałek rozdartej tektury falistej, pozyskanej z jakiegoś kartonu, guzik i sznurek.

I jeszcze kartka dla niezwykłej kobiety, której wczoraj było bardzo smutno. Mam nadzieję, że dziś jest ten nowy, piękniejszy dzień. Wysyłam dla Ciebie mojego anioła. Sukienkę "uszyłam" mu z tej koronki, z której mam żyrandol :)

I jeszcze kartka- niespodzianka.
Ktoś ją za parę dni znajdzie w swojej skrzynce :)
Ten sam wytłaczany papier, sisalowe serduszko i kilka koralików.


niedziela, 19 maja 2013

Nie rozumiem tej histerii...

wokół cycków Angeliny Jolie.
Dlaczego tyle osób się czuje w obowiązku zając stanowisko etyczne w sprawie CUDZYCH cycków?
Potępic, ze celebrytka, albo pochwalic, że taka odważna.
A czy to, że jest ona ikoną pewnego ( bardzo zmysłowego) obrazu kobiety, koniecznie musi równac się temu, że nie ma rozumu i zdolności do podejmowania decyzji? Że nie chce przechodzic przez piekło leczenia nowotworu, pozbywając się w jego czasie nie tylko piersi, ale równiez włosów, byc moze innych organów, a nawet życia?

Ludzie robią sobie różne rzeczy dla kaprysu- tatuują się, nakłuwają, zmieniają kształt nosa, ust, oczu, zmniejszają piersi, zwiększają- dla kaprysu tylko i to równiez jest ich sprawa. Dlaczego takie oburzenie budzi to, ze piękna kobieta pozbawiła się pewnego atrybutu kobiecości prewencyjnie?

Czy chodzi o to, ze ośmieliła się nie zachorowac?

piątek, 17 maja 2013

Co ja się dowiedziałam...

Rośnie mi na balkonie coś, co kupiłam pod nazwą " japońskie zioła". Dopiero teraz mi się udało doprowadzic te rośliny do stanu, w którym moge ich spróbowac.
Byłam niesamowicie ciekawa, cóż to są za zioła. Na opakowaniu jest tylko napisane, ze nadają się do sałatek, maja pikantny smak i dekoracyjne liście- co jest prawdą, tylko, że nadal mi to nic nie mówi.
I metodą dopasowywania obrazków w grafice google stwierdziłam, że posiałam nie zioła, lecz sałaty :)
Mizunę, kapustę tatsoi, kapuste sitową i szarłat.
Poczytałam też jakie to dobre uczynki w człowieku robią te rzeczy :)- szczególnie szarłat. Który znam. Znam nasiona, które dodaję do pieczenia chleba czasem, znam kaszkę, znam popping. Nie wiedziałam, że można jeśc liście :), które można przygotowac jak szpinak- na surowo, kiedy młode i mozna gotowac, jak już starsze.
Poniekąd Rafik ma rację, kiedy pisze o agikowych chwastach :)
Wśród wielu gatunków, niektóre rzeczywiście sa chwastami :) Wybacz Rafał, nie byłam świadoma tego, ze obdarowuję Cię chwastami, hi.
Szarłat wygląda tak:

Kolejna roslina to mizuna.
Poczytałam sobie o niej i teraz się zastanawiam, czy to co ja mam od lat i z wielkim upodobaniem zjadam, a nazywam to musztardowcem- czy to nie jest przypadkiem mizuna. Gdzieś wyczytałam dziś, kiedy zajmowałam się śledzeniem moich roślin w necie, że mizuna, to " musztardowa sałata". Jak ja żałuję teraz, ze wyrzuciłam opakowanie nasion, które kilka lat temu dostałam... ( teraz zostawiam kilka roślin na nasiona, które zbieram i z nich wysiewam nowe) Z całą pewnością była na nim napisana nazwa botaniczna... Wygląda trochę inaczej- na bardziej postrzępione listki i szersze, niż te na zdjęciac w google. Hmm...

No i jeszcze dwie: kapusta tatsoi i kapusta sitowa. Nie wiem na razie, która jest która. Sa bardzo podobne, tylko jedna ma błyszczące listki, gładko zakończone i lekko podwinięte do środka, a druga ma listki z bardzo delikatnymi ząbkami i bardziej matowe.

To ta delikatnie ząbkowana.
A to ta błyszcząca.
Która jest która?
Kokliko? wiesz?

Normalnie czuję się, jakbym w totka wygrała, hi.
Myślałam, ze mam jakies zioła, a okazało się że mam TAKIE sałaty :D I ja sobie tak spokojnie spałam, kompletnie nie mając świadomości, co posiadam :D

I jeszcze jedno zdjęcie :) Jak to można wyrazic miłośc od pierwszego wejrzenia :D
Pasujemy do siebie, hi On gorycznik ( rzeżucha ogrodowa), ja rozgoryczona... On ( czy może ona? ) mnie kocha, a ja go ( a może ją?) zjem :D

Edit:
Mizuna to kapusta polna właściwa ( japońska)
Musztardowiec to kapusta sarepska
A kapusta sitowata to... gorczyca czarna ( inna botanicznie roślina niż gorczyca biała)

środa, 15 maja 2013

Coś mi tam urosło

Na balkonie mi urosło :)
Chciałam rzeczy, których nie mogę kupic, zioła które używam na bieżąco, oraz trochę kwiatków dla oka :)
I cho jeszcze nie mam kompletu ziół, oraz najważniejszego - odstraszaczy komarów, to jednak jest się czym już trochę pochwalic :)
Kupiłam sobie kiedyś nasiona japońskich ziół, ale potem doczytałam, ze to nie tyle zioła, co rodzaje sałat: mizuna, kapusta sitowa i jeszcze coś. Mam je już trzeci rok, ale dopiero teraz uda mi się je spróbowac. Za pierwszym razem były zbyt gęsto wysiane i zamiast rozrosnąc w liściach- wypuściły pędy kwiatowe. W tamtym roku, z powodu powrotu zimy w marcu- zgłupiały i w ogóle nic mi nie urosło. Dziś skończą w misce :)

Musztardowiec tez już mam trzeci rok. Ładna roślina :)
Częśc z nich dziś skończy tu:
Mam jeszcze zioła. Częściowo wysiane  z nasion, a częściowo- kupione sadzonki.
Wczoraj, będąc na giełdzie kwiatowej, byłam niemal w stanie euforii bo tyle tam tego wszystkiego ...
Kupiłam sobie gorycznik, czyli rzeżuchę ogrodową- taki rodzaj dzikiej sałaty, takie cusik, co ma trudną łacińską nazwę, z wyglądu przypomina rozmaryn, a potocznie mówią na to curry. Nazwa na szyldziku to " magi włoskie". Wyczytałam, że to lubczyk górski. Rzeczywiście- mnie zapach bardziej przypomina przyprawę maggi, niż curry i jest o wiele bardziej intensywny niż zapach lubczyku ogrodowego.
Kupiłam sobie jeszcze szałwię melonową :) - po potarciu listków, rzeczywiście wydziela się bardzo przyjemny zapach melona :)
Mam jeszcze tymianek i wysiane z nasion: majeranek i czerwoną bazylię. Tak ustawione, że otwieram kuchenne okno i zrywam sobie to, co potrzebuję.

Kwiatki jeszcze nie kwitną, ale mam nadzieję, że tego doczekam :)
Mam groszek pachnący, rozwar, stokrotki, niezapominajki i lawendę.
Ale na foto przyjdzie czas.

P.s. Zmieniłam przeglądarkę i w chrome mogę wstawiac zdjecia :)

poniedziałek, 13 maja 2013

Bardzo piękny dzień

Moja siostrzenica tak mówi :)
W oryginale brzmi to tak: Dziś jeśt bajdzio piekny dzień. Psiepiękny. Taki deściowy. Taki psiepiękny deściowy dzień. Ubieziemy kalosie, ty śwoje, a ja śwoje ( obie mamy kalosze w kwiatki :) Tylko ja ciemne, a ona jasne :) i nasie deściowe kujteczki ( obie mam deszczowe kurtki, tylko w różnych kolorach- ona na różową, a ja niebiesko- turkusową) i pójdziemy :) Musiś spytac mojej mamy, czy mogę wśkocic w kałuzie, bo ja bym bajdzio chciała, ale mama to mi ziadko poźwala, właściwie to pjawie nigdy ;))) To będzie napjawdę piękny dzień :)

No i w taki piękny, deszczowy dzień ubrałam moje kalosze, wziełam parasol, bo deszczowej kurtki jakoś nie mogłam znaleźc i poszłam nakraśc bzu :)

Nadal nie mogę dodac zdjec, to sobie to musicie tylko wyobrazic... Moja zielona ściana jest teraz ukwiecona bzem, a od zapachu kręci mi się w głowie czasem.


Czy to już pora obrazic się na bloggera?

Edit: skorzystałam z przeglądarki chrome i się udało. Próbowałam też IE, ale w ogóle nie można było otworzyc bloga.




poniedziałek, 6 maja 2013

Spierda***cie, jestem boska

:)
Iv ma taką sygnaturkę na forum:
"Wszystko sprowadza się do tego, żeby stanąć, spojrzeć ludziom prosto w oczy, błysnąć zabójczym uśmiechem i powiedzieć: "spie*****cie, jestem boska".

Joanne Harris "Rubinowe czółenka"


To działa, hi
Tylko z tym zabójczym uśmiechem mam na razie mały problem, hi
Luby się zdziwił, ale przecież od zdziwienia się nie umiera :)

P.s A propos tego 
Nadal jestem leniwa, ale teraz jestem z tego dumna :)

P.s. A a propos tego 
To mam znów coś fajnego do kolekcji : " ofertka poleci mailikiem" :) Póki co- to moje ulubione :)

sobota, 4 maja 2013

Smutno mi, Boże

Smutno mi, Boże
Gdy się spac położe
Po łóżka brzegu
Idą pchły w szeregu
Na myśl, że jedna z nich ugryźc mnie może
Smutno mi, Boże.

Mój tata twierdził, że to on jest autorem tego wybitnego dzieła literackiego ;)
A mnie ta prosta prawda, że mnie może ugryźc pchła, dziś właśnie poraziła.
I nie mam się komu pożalic, bo czy ktoś zrozumie, że gdyby mnie ugryzła pchła- to byłoby mi smutno?
A przecież mogła...

czwartek, 2 maja 2013

Zepsułam się

Lenia mam okropnego.
A przecież lubię gotowac. A teraz siedzę na dupie i patrzę, jak czas ucieka.
A tam na mnie  czeka do zrobienia sernik  i kurczak, i chleb i krem pomidorowo- paprykowy.
I podłoga do umycia.
I sterta ubrań do prasowania patrzy z potępieniem.

Fajnie by było, gdyby mnie ktoś kopnął w dupę.