czwartek, 25 października 2012

;)

Dostałam od Kazika...
Coś w tym jest ;)




Bardzo Wam dziękuję za ostatnie słowa.
Dobrze może nie będzie, ale może też nie aż tak źle....

Taki kawał był.
Facet wylatuje z 9 piętra i się ze Stwórcą zaczyna jednac: Panie Boże, jak tylko przeżyję, to przestanę pic i zdradzac żonę... Przeżył, ale Bóg mu przypomina, co obiecał...
A facet: człowiek w szoku, to pierdoły gada.

poniedziałek, 22 października 2012

...

" jak tyko powstałem z raczek, zaraz doskoczył do mnie Bóg- z pretensjami. Dlaczego mu wtedy ukradłem te jabłka?"
Pamiętam kawałek wiersza, autora nie pamiętam- o autorstwo podejrzewam Józefa Barana, ale nie jestem pewna.
Nie udało mi się wyguglac- może zreszta moja pamięc, która pamięta różne rzeczy, ale tego jakoś nie- juz szwankuje... Pamięc, na którą cały czas liczę...

Już mi cholernie głupio cały czas tak narzekac...
Kolana mam zdarte, od pełzania na nich. Lekcje pokory odebrałam... odbieram co dzień...
Siedem lat chudych?
Nie wytrzymam jeszcze kilku lat... :(

Świat jest naprawdę parszywy... Życie też. Nie wiadomo po co to komu potrzebne.
Mnie by było lepiej i światu też lepiej beze mnie...

niedziela, 14 października 2012

No ;)

Gadałam wczoraj z Iv...
Iwona robiła to danie ( nieco zmodyfikowane). Przeczytałam, pomyślałam, że w sumie fajne, bo pieczone warzywa nie mogą byc niefajne, ale trochę nudne i pewnie dupy ze szczęścia nie urwie ;)
No i tak zaczełam kombinowac, że moze z jakimś sosem, że może z rukolą, że moze z mazurskim serem marynowanym, a potem, ze mozę tartę.
A że miałam całkiem fajny zestaw warzyw, to postanowiłam sama spróbowac.
I tak:
500 g dyni ( taka twarda odmiana, z zielono- szarą skórką i intensywnie pomarańczowym środkiem)
150 g cukini ( jedna mała, niewyrośnięta)
z 8 małych pieczarek
czerwona papryka
cebula
kilka ząbków czosnku w łupince

Oliwa z suszonych pomidorów
ocet jabłkowy, ziołowy
Pół łyżeczki ziarenek kolendry
Łyżeczka kminu rzymskiego
Łyżeczka białego pieprzu w ziarnach
Gałązka tymianku

Kilka suszonych pomidorów.

Pokroiłam warzywa w kostkę, ziarenka kolendry, pieprzu i kuminu potłukłam w moździerzu, wymieszałam z oliwą i octem. Wytaplałam w tym warzywa, wsadziłam do pieca z gałązką tymianku i ząbkami czosnku w łupinkach. Papryka w całości. Piekło się to z 15 minut, po czym paprykę przełożyłam do garnka, szczelnie przykryłam, a gdy ostygła, to zdjęłam z niej skórkę, pokroiłam w paski i dodałam jeszcze kilka pokrojonych takoż pomidorów suszonych. Upieczony w łupinkach czosnek, wyłuskałam i powstałą czosnkową pastę wymieszałam z resztą.
I co?
Całkiem urwało mi dupę :)
Pół blachy zeżarłam bez niczego- prosto z blachy...




Trochę jednak zostało. Wymieszałam z mazurskim serem, zapakowałam w ciasto francuskie i... zeżarłam, cho przyznaję, że same warzywa lepsze.
A reszta dostała taki sos:
Olej lniany, ocet malinowy, musztarda miodowa
Dostała też parę strzępów sałaty ( lepsza by była rukola, ale nie miałam biedronek wystarczająco, zeby zakupic)
No ;)
Zajebiście pyszne.
Iv, miałaś czuja do tej bardzo prostej, bajecznie kolorowej i przepysznej przystawki.

czwartek, 11 października 2012

...

Świat jest parszywy, ludzie wredni i fałszywi, a życie ogólnie do dupy.

Dziękuję za uwagę.

piątek, 5 października 2012

Pytanie chyba retoryczne :)

Pytanie brzmi: Po co istnieje Urząd Pracy?

Znacie kogoś, komu Urząd Pracy pomógłby znaleźc pracę? ;) Ja nie znam.

Luby rozmawiał z pewnym potencjalnym pracodawcą. Pierwsze pytanie, jakie zadał pan brzmiało- czy pan z zesłania przez UP? bo jak tak, to nie mamy o czym rozmawiac... Mówi, że na gwałt potrzebuje rąk do pracy, dał ogłoszenie do UP, podesłali mu ludzi, a on musiał ich zatrudnic ( nie wiem czemu), ale oni nic nie umieją... do budowlanki przysłali mu piekarzy, informatyków. I prosząco- niech pan mi powie, że umie pan kłaśc kafelki...

Albo moja znajoma.
-Czy pani ma ochotę podnieśc swoje kwalifikacje zawodowe?
-Oczywiście, że tak.
-Mamy kurs na prawo jazdy tej kategorii na tiry.
To nie żart.
I to nie o to chodzi, że kobieta się nie nadaje do prowadzenia tira, bo nadaje się znakomicie, ale może nie matka piątki dzieci w różnym wieku, sama w wieku 50+...

Tak się zastanawiam czasem, czy urzędnicy UP czytają w ogóle te dokumenty, które ludzie składają?
I cóż w tym zdrożnego, że ludzie chcą pracowac w branży, której się nauczyli? że tak koniecznie trzeba ich na siłę doszkalac? No rozumiem, że nawet najznakomitszy konserwator wiecznych piór może miec problem ze znalezieniem pracy w tym zawodzie i komuś takiemu rzeczywiście może się przydac kurs na tiry chocby, ale żeby robic na siłę, pod groźbą utracenia statusu bezrobotnego, ze sprzedawcy- kierowcę tira, a ze ślusarza- pomocnika piekarza, to jakoś się kłóci ze zdrowym rozsądkiem.

Wychodzi na to, że osoby bezrobotne nie są na nic Szacownemu Urzędowi potrzebne, bo to nie programy przygotowuje się pod ludzi, tylko ludzi dowolnie kroi się na program...