środa, 28 grudnia 2011

Okołoświątecznie

Okropnie nie mam melodii do pisania. Tydzień temu zaczęłam pisać notkę pt. "Zapachniało świętami"
Jednak po napisaniu kilku zdań,stwierdziłam, że właściwie w niej nic nie ma, poczekam na lepsze światło i zrobię zdjęcia dekoracji, które mi się dość udały. Światła się nie doczekałam, weny zresztą też nie.
Oto ta notka:
Właściwie jestem już gotowa.
Dziwnie tak, zawsze miałam dobę za krótką o kilkanaście godzin, żeby ze wszystkim zdążyć, a wigilijną kolację odbywałam w półśnie.


Porządki uskuteczniłam w ciągu ubiegłych dwóch tygodni, została mi do umycia świąteczna zastawa, której właściwie mogłabym nie myć, bo na święta jedziemy do rodziców.


Upiekłam pierniki wczoraj, zrobiłam masę makową, uszka i łazanki. Resztę zrobię już u rodziców.


Zrobiłam również już dekoracje

Po tygodniu właściwie mogę powiedzieć to samo...
Weny nadal nie widać, tyle, ze już po świętach.
Przyjechaliśmy trochę wczesniej do rodziców, zeby pomóc mamie wszystko przygotować.
Jednak się pomyliłam, pisząc, zę pierwszy raz od niepamiętnych czasów do wigilijnej kolacji zasiądę wypoczęta :)
W dwa dni musieliśmy zrobić wszystko, co się robi w miesiąc- łącznie z myciem okien, sprzataniem, zakupami i gotowaniem.
Najbardziej to mi dały w kość te zakupy. Normalnie ich nie cierpię, a co dopiero w tym najgorętszym okresie. Z marketu musiałam wyjść w trakcie zakupów, bo miałam wrażenie, zę zacznę krzyczeć w jakimś ataku paniki. Jakoś ci wszyscy ludzie się zmówili, zeby przyjść w tym samym czasie, co ja i mnie zadeptać...
Gotować tak też już bym nigdy nie chciała. Znaczy tak, ze część gotuje mama, a część ja. Trudno mi się wtrącać w kuchnię mamy, ale też trudno uzyskać efekt, kiedy pól robię ja, a pól ktoś inny.
No ale jakoś poszło i było bardzo fajnie. Dwie małe dziewczynki wniosły swoją dziecięcą radość, entuzjazm, oczarowanie wigilijną magią. Warto się postarać dla dzieci, żeby słyszeć te piski, widzieć prawdziwe oczarowanie w oczach dzieci :)

Przez resztę świąt postanowiłam troszkę porozpieszczać domowników. Mamie dałam książkę, tacie dałam sudoku do rozwiazywania i kazałam wypoczywać. Sama zamknęłam się w kuchni, a kiedy przychodziłam wołać na kolejne posiłki mama niezmiennie spała w fotelu z książką, tata w fotelu z sudoku :)
A potem to już mama odmówiła dalszego wypoczywania, twierdząc, ze jak człowiek niezwyczajny, to od takiej dawki tylko głowa moze rozboleć :)
Miałam też fajne chwile, w których sobie mogłam parę rzeczy poukładać w głowie.

Jak się nic nie zmieni, to zostaniemy u rodziców do Nowego Roku.

Pokażę Wam jednak te nieudane, źle oświetlone zdjecia moich dekoracji świątecznych.

Zgapiłam się ze składaniem życzeń świątecznych.
Przyjmijcie za to życzenia noworoczne :)
Życzę Wam, Mili wielu spełnień w Nowym Roku.
Oraz oraz nadziei dającej wiarę na ich spełnienie.