wtorek, 8 lutego 2011

Pytanie zasadnicze: co DOBREGO robi Misio?

Dalszy ciąg rozważań nad tematem, oraz dyskusji przewleczonej stąd.

Tak sobie myślę, że skoro to układanie poduszek, planowanie obiadów, dbanie o porządek i wiązanie wstążek jest takie nieprzyjemne, to po co to robić?
Czy nie lepiej wywiesić sztandar własnej niezależności i całkowicie olać misiaczków?

Po co te wszystkie nieszcześcia, że trzeba dogadzać, dbać, akceptować, starać się, jesli nic za to nie ma?
A może właśnie jest? Tylko niepoprawnie politycznie jest się do tego przyznawać?

Stąd pytanie tytułowe: co dobrego robią Pysie, Misiaczki i Misie, ze równoważy to wszystkie niedogodności z wiązaniem wstążki itd? że ja na przykład, jak wpakowałam się na siedzenie auta tak jakoś 17 lat temu, tak nadal tam jestem? ;)))))
Musi być coś dobrego w tym! :)

Wachlarz mozliwości jest szeroki: od tego co mówi pani Genia w "Testosteronie" ( Orgaz i orgaz... a meżczyzna nie jest od orgazmów, tylko, zeby pieniadze do domu przynosił- nie cytat, pisze z pamięci, ale sens jakoś tak leciał), poprzez to, ze przytuli, jak życie dokopie, że przykryje kocem, jak się zaśnie na fotelu, że pomizia,  postawi do pionu- no wiele tego.

Ta wstązka mnie intryguje mocno.
Zapytałam przed chwilą lubego, czy zawiazałaby sobie wstażkę na głowie, żeby sprawić mi przyjemność.
Popatrzył uważnie ( pewnie szukając podpuchy w tym niewinnym zdaniu) i pyta: ale to nie boli? To dawaj tę wstążkę.

Nurtuje mnie to od jakiegoś czasu.
Przecież nie trzeba się godzić na te różne ( bolesne, jak się domyślam) kompromisy. Kontrola społeczna jest już na tyle nieszczelna, że jakichś wyraźnych dyskomfortów nie przynosi z racji bycia singielką, możliwości jest wiele, a ostatecznie można sobie zakupić wibrator.

Czy to po prostu taka moda jest: narzekać na męża/partnera/kochanka/konkubenta?
Bez względu na to, czy to jest sprawiedliwe, zgodne ze stanem faktycznym, czy nie?

Albo jeszcze inaczej: może się zwyczajnie należy, z samej racji płci- żeby skakał, przymilał się, starał, a w nagrodę dostanie kopniaka i fochy? I musi to znosić, bo inaczej się okazuje, ze jest męską szowinistyczną świnią i NIC NIE ROZUMIE?

Cos mi się zdaje, ze za wiele sprawiedliwości w tym nie ma...

28 komentarzy:

  1. Nie lubię nadskakiwać Misiowi, ale też nie lubię jak on nadskakuje mnie. Jeśli powie że ma ochotę na gofry to mu je zrobię, bo sprawienie mu przyjemności będzie dla mnie przyjemnością...
    Jeśli w niedługim czasie poproszę żeby wykonał mi stolnicę a on ją zrobi to poczuję się doceniona i będzie nam obydwojgu przyjemnie.
    Natomiast stąpanie na paluszkach i merdanie ogonkiem na jego widok, bo pan i władca wrócił do domu odpada :)
    Pytanie brzmi. Co dobrego robi Misio. Jeśli robi - to super. Gorzej gdy udaje pana i władcę prosi o hołdy i honory za to że JEST:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie narzekam, nie lubię narzekać na swego NieWikinga. Czasem są powody. ALe generalnie bilans wychodzi po równo. Więcej ja robie na codzień, ale w ekstremalnych przypadkach, które się u nas ostatnio zdarzają często dość to NW lata, biega i za łapkę trzyma. Czyli jest OK.
    A pań wiecznie narzekających nie lubię, bo albo zmień faceta skoro taki jest zły albo idź się leczyć bo lubisz się umartwiać.
    Dziś jestem w mega złym nastroju.... Magnusa mego sprzedali :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też jestem w złym nastroju.Mam taki dzień przemyśleń i tak mnie coś gniecie i uwiera w człowieku. No i luby spadł z drabiny i się mocno potłukł. Oraz połamał całą swoją osobą wyposażenie kuchni, ale to akurat srał pies.
    A potem wbiła mu się szpilka do rolad w stopę... zaczęliśmy się śmiać i mówię mu: "zajączku ty się śmiejesz, ale wiesz, jak tyś dupnął" Biedny, nawet się śmiać nie może...

    I takiego narzekania ta partnera też nie lubię.
    Takiego namolnego jojczenia, ze co by nie zrobił to źle.
    Dlatego pomyślałam, że to może jakaś nowa moda czy cóś w tym stylu.

    A Magnusa to tak na zawsze? :(

    OdpowiedzUsuń
  4. na zawsze niestety. Sprzedany. ;(

    Luby biedny, herbatki mu zrób :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Herbatki mu zrobiłam, ale nie pomogło na potłuczenie.
    Chciałam mu jakiś kompres zrobić, ale nie chciał.
    O masażu to nawet nie miałam śmiałości wspominać ;)
    A dziś ja chwyciłam się tej cholernej deski i tez spadłam, ale w ostatniej chwili udało mi się złapać równowagę i ze spadania zrobił się skok ;)
    Ale coś z tą dechą trza wymyślić, bo to kolejne niebezpieczeństwo czyhające w domu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też na swojego nie narzekam wręcz przeciwnie pomimo, już ponad dwudziestoletniego stażu i różnych życiowych zakrętów uważam, że teraz kocham go bardziej niż na początku. Bardziej doceniam to, że nic nie muszę a on i tak jest zadowolony i uważa mnie za 8 cud świata:P Ale to chyba zależy od tego czy chcemy żeby partner był sobą czy też osobą , która my byśmy chciały żeby był:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Już Boy Żeleński sprowadzał do parteru pisząc, że "niestety żaden z panów, nie jest pułkiem ułanów".

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiciuszara:)
    Witaj :)
    Też się nad tym zastanawiałam. Tym bardziej pretensje raczej się sobie należą, niż partnerowi.

    Tadeusz
    Pułk ułanów to przesada ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bo w sumie "misio" powinien do domu przynosić pieniążki i wynosić śmieci. Czasem bierze się go do zapylenia. Resztę funkcji da się zastąpic ręcznie lub mechanicznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. taaa
    albo pułkiem ułanów? ;)
    A kto przytuli? pochwali?

    OdpowiedzUsuń
  11. Misio przede wszystkim jest!
    Ty wiesz ile kokardek szuka swojego misia i jak ciezko podobno zlalezc tego odpowiedniego,posuch panie dzieju,tak wiec jak sie Misia juz posiiada,to reszta z gorki:)))

    (,,a Irusia bedzie teraz calować lewe oczko Misia..")

    OdpowiedzUsuń
  12. oj to ja (jarząbek ) dora:)

    OdpowiedzUsuń
  13. :)
    Ale to trochę niesprawiedliwe.
    Misio nie jest rzeczą, tylko ( wiem, że czasem trudno w to uwierzyć ;)))) ) żywym człowiekiem

    OdpowiedzUsuń
  14. Alez oczywiscie,
    Misio jest jak najbardziej facetem (z całym inwentarzem tego słowa)
    nie zebym narzekała,ale zeby zaraz wychwalać;)?
    Moj akuratnie jest do rany przyłoż jesli tylko zbytnio nie narusza sie jego swietego spokoju i nie wymaga zbyt wiele,ale i ja tez taka jestem:)
    (wybacz po 23 latach w zwiazku,widze jego blaski i cienie ,wspolne błędy)
    dora

    OdpowiedzUsuń
  15. No niby racja :)
    Ale Ty nie lubisz być chwalona? Adorowana?

    OdpowiedzUsuń
  16. Rzecz w tym, że kiedy zachodzi potrzeba, to te wartościowe misie są już pozajmowane. Od tych kiepskich, lepiej trzymać się z daleka, bo to zawsze kończy się niesmakiem i wystawianiem walizek za drzwi :-(
    Mam na myśli te wszystkie misie, co to bez sukcesu wiecznie udają, że szukają pracy i nie mogą jej znaleźć. W domu jedzą za trzech i jeszcze do tego wrzucają do pralki z białym praniem, czarne i dziurawe skarpetki.

    OdpowiedzUsuń
  17. Problem należy widzieć szerzej ;)
    Co z tego, że misio pracuje jak ognia mu brakuje- na przykład.

    OdpowiedzUsuń
  18. :-( Trzeba wiedzieć, że z czasem każdy ogień się wypala. Nawet żarówki też trzeba od czasu do czasu wymieniać na nowe :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. To mnie przycisnąłeś do ściany ;)
    Nie wiem zupełnie, co odpowiedzieć :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Tylko przed tabernakulum płonie wieczny płomyk, i nic by z tej wieczności nie było, gdyby ktoś tam ciurkiem nie dolewał oliwy :-)

    OdpowiedzUsuń
  21. No własnie,dobrze mowi Kawiarenka,tylko,ze z zarowka nie masz wiekszych zobowiazań a z misiem wiadomo,dzieci,kredyt,dom:)

    Agik akuratnie przez osobistego misia nie jestem zbytnio chwalona i adorowana wiec i vice wersal:)

    -dora

    OdpowiedzUsuń
  22. W II połowie lat 70-tych można było w Polsce nabyć broszurkę wydaną przez PZWL pt. "Katastrofy małżeńskie", napisaną przez ginekologa i psychologa w jednej osobie. Dr'a Plazak'a, czy coś takiego.
    Wbrew pozorom, to była bardzo mądra książeczka, wyjaśniająca mechanizmy nieporozumień partnerskich.
    Między innymi autor pisał tam o braku sensu, robienia zarzutów partnerowi o to, że przestał się mną interesować. Bo faktycznie. Dla partnera jestem interesujacy tak długo, jak faktycznie jestem interesujący.
    Jeżeli kobieta krąży po domu między szkolnymi zeszytami dzieci, płytą kuchenną, żelazkiem itd., to nie powinna się dziwić, że dla męża przestaje być obiektem pożądania.
    Ona faktycznie poświęca się dzieciom i całemu domowi, bo najczęściej nie ma innego wyjścia. Doktor nie twierdzi, że kobiety są same sobie winne. Natomiast muszą się z tym liczyć, że ON w pewnym momencie zacznie się ogladać za inną.
    Kiedy kierat domowy staje się rutyną, niweczy wszelkie pożądanie.
    W sentencji pisze, że nie da się nikogo zmusić (nakłonić) do tego, aby wiecznie był mną oczarowany. Jeżeli JEJ - JEMU przjdzie, to nieorzecznością jest czynić zarzuty z tego powodu.
    Smutne ale boleśnie prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń
  23. Dora
    Tylko może misio tez sobie myśli że vice wersal ;) i co się będzie wyrychlał?

    Tadeusz
    To wspólczesne poradniki wychodzą od tego bolesnego faktu i oczywistości nie roztrząsają, tylko kierują całą uwagę na to, jak to zainteresowanie utrzymać, kiedy już wszystko, co związane z erotyczną fascynacją (a to tylko kilka miesięcy przecież) minie.
    To co pisze Dora: kredyt, dzieci dom, to trochę mało.
    Jeśli to ma być wszystko, to to jest dopiero bardzo smutne.

    OdpowiedzUsuń
  24. Podobno dla faceta połową sznasy do zdobycia kobiety, jest umiejętność jej rozśmieszenia.
    Ważne aby to później nie zamieniło się w usmiech politowania :-)

    OdpowiedzUsuń
  25. :)
    Za wszystkie kobiety nie mogę się wypowiadać, ale jeśli chodzi o mnie- to to jest chyba jedyny sposób ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Właśnie! Czemu ostatnio bywasz smutna? :-)

    OdpowiedzUsuń
  27. To jest aktualnie jeden z dwóch moich najpilniej strzeżonych sekretów...

    OdpowiedzUsuń