czwartek, 3 lutego 2011

Czy jestem dobrą kobietą?

Do zadania tego pytania zainspirował mnie ten artykuł

Fragmenty:
Przygotuj obiad. Zaplanuj go wcześniej, nawet poprzedniego wieczora, tak by pyszna potrawa czekała na jego przyjście. W ten sposób dajesz mu znać, że myślałaś o nim i przejmujesz się jego potrzebami. Mężczyzna jest głodny, kiedy wraca do domu i perspektywa dobrego posiłku (zwłaszcza jego ulubionego dania) to część niezbędnego ciepłego powitania.
Przygotuj się. Odpocznij 15 minut, byś była odświeżona na jego przyjście. Popraw makijaż, zawiąż wstążkę na włosach i wyglądaj promiennie. Pamiętaj, że on właśnie wraca z pracy, gdzie napatrzył się na zmęczonych ludzi.
Bądź trochę bardziej radosna i trochę bardziej interesująca dla niego. Coś musi rozświetlić jego nudny dzień - to twój obowiązek.
W czasie zimnych miesięcy powinnaś rozpalić ogień w kominku, by on mógł się zrelaksować. Twój mąż poczuje, że jest w raju, w świątyni odpoczynku i porządku, co tobie również polepszy samopoczucie. Przecież dbanie o jego komfort przyniesie ci ogromną satysfakcję.
Uciesz się, że go widzisz.
Powitaj go ciepłym uśmiechem i okaż szczerość w twoim pragnieniu ucieszenia go.
Wysłuchaj go. Być może masz wiele ważnych rzeczy, o których chcesz mu opowiedzieć, ale moment jego przyjścia nie jest właściwy. Niech mówi pierwszy - pamiętaj, jego tematy konwersacji są ważniejsze niż twoje.

Spraw, by ten wieczór był tylko dla niego. Nigdy nie narzekaj, gdy wróci do domu późno lub wychodzi na kolację lub w inne miejsce bez ciebie. Spróbuj zrozumieć, że żyje w świecie napięć i stresu.

Twój cel: spróbuj sprawić, by dom był miejscem spokoju i porządku, gdzie twój mąż będzie mógł odświeżyć ciało i umysł.

Nie witaj go narzekaniem i problemami.

Spraw, by było mu wygodnie. Zaproponuj, by się oparł na wygodnym fotelu lub by położył się w sypialni. Przygotuj mu coś chłodnego lub ciepłego do picia.

Ułóż dla niego poduszki i zaproponuj, że zdejmiesz mu buty. Mów cichym, kojącym i miłym głosem.

Nie kwestionuj tego, co robi, nie podważaj jego sądów. Pamiętaj, to on jest panem domu i zawsze czyni swoją wolę sprawiedliwie i rozmyślnie. Nie masz prawa tego kwestionować.

Dobra żona zawsze zna swoje miejsce.
I sobie myślę tak: 
Brzmi to kuriozalnie, po tych przeszło 50 latach. Można się uśmiechnąć, można się żachnąć, można się cieszyć, albo martwić, że czasy się zmieniły.
Jakoś nigdy nie byłam szczególnie wojującą feministką, nie mam potrzeby udowadniać, ze tez jestem człowiekiem i z tej racji należą mi się pewne prawa. Mam to szczęście, ze nie musiałam: prawa wywalczyli za mnie inni, zanim się jeszcze urodziłam, moi znajomi jakoś nie przywiązują do tego wagi, niespecjalnie się czuję dyskryminowana, nigdy nie czułam potrzeby udowadniać, ze posiadam również inteligencję ( zawsze się pocieszam, że to po prostu widać  ;) ). Nie musiałam walczyć z partnerem o prawo do pójścia do pracy, obowiązki dzielimy ( a jeśli nierówno to sama sobie jestem winna, bo rozpuściłam lubego, jak dziadowski bicz wyręczając w rzeczach, które potrafił i początkowo nawet chciał robić.)

Wstążkę we włosach już wiązałam, staram się być interesująca ( kiedyś pomalowałam sobie zęba czarnym mazakiem, tak dla jaj, stwierdziłam, że to nudne błyskać ciągle białymi zębami), a dziś po przeczytaniu tego artykułu, spytałam lubego, czy poprawić mu poduszki, żeby się mógł wygodnie ułożyć i czy zdjąć mu buty. Bardzo dziwnie na mnie popatrzył... Pewnie pomyślał, że coś knuję ;), a ja po prostu empatie poczułam... Stwierdziłam, że po tym jak napatrzył się na zmęczonych ludzi, może będzie chciał odpocząć w domu ;)))

To wszystko już tak bardzo trąci myszką, że nawet takie bardzo śmieszne nie jest.
Życie niesie kolejne wyzwania, z którymi pilnie potrzeba się zmierzyć na przykład: jak pogodzić ambicje zawodowe, własne doskonalenie, rozwój osobowy itd, z wychowywaniem dzieci, tak by nie przywoływać kolejnego pokolenia emocjonalnych inwalidów, zagubionych w świecie sprzecznych wartości, mających świetne kwalifikacje, masę umiejętności praktycznych, natomiast nieumiejących się odnaleźć w sferze duchowości. Słowem: jak jedną ręką wysyłać faksy i maile, a drugą ręką wycierać noski, szykować kanapki, cały czas dbając o to by nie poplamić "służbowej" garsonki, nie połamać paznokci i by ani pyłek z pudru nie spadł z nosa. Jak jedną ręką przypierdolić, a druga przytulić. I jeszcze znaleźć odpowiedź na pytanie: z jakiej racji godzę na to, by mój dzień pracy ma aż 19 godzin i czemu nie mam wolnego w niedzielę, tylko odwalam stertę prania, włączam odkurzacz i piekę ciasta.

I jeszcze drugi artykuł, pochodzący z tego samego okresu, z innego klimatu politycznego:
ZSRR a gospodarstwo domowe
Z książki o gospodarstwie domowym wydanej w latach 60 XX wieku w ZSRR:
"Powinniście zapamiętać, że do przyjścia męża z pracy należy się przygotowywać codziennie. Przygotujcie dzieci, umyjcie je, uczeszcie i ubierzcie w czystą odzież. Powinny ustawić się i przywitać ojca, kiedy stanie w drzwiach. Same załóżcie czysty fartuch i postarajcie upiększyć się, na przykład przywiążcie do włosów kokardę.
W rozmowy z mężem nie wchodźcie, pamiętajcie jak mocno się zmęczył i jak ciężka jest codzienna jego praca. Radzimy wam – milczcie, nakarmcie go i dopiero jak skończy i przeczyta gazetę możecie spróbować z nim porozmawiać."
A teraz z części „Rad dla mężczyzny”: Po zakończeniu intymnego aktu z żoną, powinniście pozwolić jej iść do łazienki, iść za nią nie powinniście. Dajcie jej pobyć samej. Być może zechce ona popłakać.
Tłumaczenie dr Dariusz Wierzchoś

Notka miała być zabawna, wiec pomijam ostatni akapit, bo zmroziło mnie to przesłanie i nawet nie chcę myśleć o tym, ze mogło się to nie zdezaktualizować jeszcze.
Uderzają podobieństwa.
Rodzina jako podstawowy warunek harmonijnego społeczeństwa.

I mam takie pytanie: co takiego dobrego jest w stabilizacji? Dobrego dla każdego pojedynczego człowieka, a nie członka społeczności?
A może to tak właśnie jest, że szczęście jednostki realizuje się w ustabilizowanej grupie?


16 komentarzy:

  1. Mnie interesuje inny aspekt. Czemu ona, ta kobieta radziecka, miałaby płakać w samotności w łazience? Przecież jeżeli jej łzy miałyby podziałać na jej męża, to powinna szlochać na jego oczach. Nieprawdaż :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. To chyba były rady dla jakiejś grupy, pod elastycznym pojęciem "normalna" a nie rady dla wyselekcjonowanej grupy sadystów i zboczeńców.
    To lata 50-te i 60-te więc chyba wprost o "takich rzeczach" się nie mówiło.

    W "Twoim świecie" nie ma najwyraźniej miejsca na takie czarne aspekty, że potrafisz z tego żartować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko boska! Odpadłam przy zdejmowaniu mężowi butów. Wstążka- dobry pomysł :-) Spróbuję. Jeśli Chłop nie wyśle mnie do Tworek- będzie dobrze! :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. ;)))
    No właśnie ja też przymierzam dziś kokardy pół dnia :)
    Dość twarzowe ;) tylko w różowym mi nie bardzo ;)))
    Luby tez dziwnie patrzy, ale właściwie to on przyzwyczajony.
    Ale coś z tymi butami jest, bo czytałam, że obowiązkiem śląskiej żony jest glansowanie mężowskich butów... że to niby DLA NIEJ wstyd, jak buty się mężowi nie świecą jak psu... oczy.
    Ale czemu dla niej wstyd, a nie dla niego- to najwyraźniej nie doczytałam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Agiku, Twój mężczyzna świadczy o Tobie:) Taki slogan tłucze mi się po głowie...eyta

    OdpowiedzUsuń
  6. Eyta, ale Ty tak poważnie?;)))

    Pokaz mi swojego mężczyznę, a powiem ci kim jesteś? ;)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja mama jest o tym święcie przekonana, właśnie pokaż mi swojego ...hehehe ja już nie koniecznie, ale czasami go "ubieram " przed wyjściem, rodzice nie wpoili mu pewnych zasad i norm.Ale co tam:)
    eyta

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, moje znajome tez uwazają,ze to jak wyglada maż swiadczy zle lub dobrze o żonie

    dora

    OdpowiedzUsuń
  9. Stabilizacja- to do czego się dązy a niekoniecznie osiąga
    i stabilizacja jednostki wnosi ład i porządek w społecznosc,tworząc ją spojną
    (o szczęsciu bym sie tak szumnie nie wypowiadała)

    dora

    OdpowiedzUsuń
  10. Eyta- ja swojego czasem też ubieram ;), ale służę bardziej jako głos doradczy, niż w formie nakazowej. No i nie umiem wiązać krawata- tzn nie umiem wystarczająco, jak na mojego perfekcjonistę :)

    Dora, gdzieś Ty była? :)
    No właśnie- dlaczego dąży się do stabilizacji? Przecież to zmiana jest motorem rozwoju... chyba

    OdpowiedzUsuń
  11. Jest jeszcze inne powiedzenie twierdzące, że: "mężem i dziećmi, rzadko kiedy można się pochwalić" :-)
    Albo słowami B. Żeleńskiego, gdy w niedzielę nie sposób było zatrzymać dorożkę: "żona ci wypruwa flaki, bo ty zawsze jesteś taki".

    OdpowiedzUsuń
  12. Agiku-- jestem,jestem, czytam pilnie,tylko nie zawsze daję głos;)
    no i tez u siebie musiałam pomyslec nad tymi nawykami:)

    OdpowiedzUsuń
  13. teraz z kolei uwywnetrzniamy nasze torebusie:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Tadeusz :)
    Moze masz rację, hi.
    ja tam wolę nie chwalić, bo w myśl prawa Murphy'ego: jak coś ma się spieprzyć, to się spieprzy ;), lepiej nie chwalić, bo jak się pochwali, to on od razu wyskakuje z czymś głupim, albo wrednym.

    A poza tym, ja tam wolę się chwalić sobą :)

    Dora :)
    Lecę obejrzeć swoją torebkę, moze też ja wytrzepię;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Znaczy ja zła, niedobra i podła jestem :) I w kokardkach mi kompletnie nie do twarzy

    OdpowiedzUsuń
  16. Anovi
    A czemu?
    Nie mówisz do męża kojącym głosem?
    A właściwie - to co Ci zależy, żeby ułożyć dla Niego poduszki i zaproponować, ze ściągniesz mu buty? ;)))
    Albo co Ci zależy zawiązać kokardę?

    :)))))))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń