Mam szczerze dość wszystkiego... Cholernych DŁT, ganiania od świtu do nocy, klientów, sztucznych kwiatków i permanentnej trzeźwości.
Wczoraj sobie popłakałam ze złości, ale to mało.
Po 4 godzinach ożywczego snu, którego krótkość była spowodowana wykonywaniem przeze mnie zamówienia dla klientki, jakoś mi się udało wyleźć z wyra i do rzeczonej klientki dojechać.
Ona zapomniała, że mamy przyjechać, mimo, że to ona narzuciła nam taki termin, mimo, ze miała zapisane w kalendarzu, mimo, ze dzień wcześniej dzwoniłam, żeby potwierdzić termin... Zapomniała i nie przygotowała sobie miejsca na kompozycje... Zdusiłam przekleństwo, powiedziałam "dziekuję, do widzenia" i se poszłam. Stroiczki dostali inni klienci. U kolejnej klientki zaliczyłam lekcję matematyki... A moze zresztą, to nie matematyka, tylko marketing? W każdym razie ja zawsze myślałam, że tańsze jest to, co kosztuje mniej. Otóż nie! Tańśze jest to, co klient nazwie tańszym. I jeśli stroik podobnej wielkości, w takim samym naczyniu, z podobnego materiału, tylko nie układany, a wyglądający tak, jakby ktoś niewidomy namacał se coś, maczał w kleju i rzucał i gdzie się przyklei, tam zostaje, kosztuje 18 zł- to on jest tańszy niż stroik ułożony, może nie jakoś misternie, ale jednak ułożony- za 13 zł. Zmełłam przekleństwo, wypisałam fakturę, pojechaliśmy.
Wróciliśmy, od razu do pistoletu, mimo, że po pierwsze- chciałam spać, po drugie chciałam spać, po trzecie- pieściłam sobie w głowie taki obraz, że oto biorę grubego kija, choć nie za długiego i rozpierdalam coś w drobny mak, krzycząc i przeklinając.
Napić się nie mogłam, bo zdefraudowałam stroiki dla pani, co se miejsca nie przygotowała, więc musiałam je zrobić. A alkohol i praca ( w sensie że łącznie ) nie idzie w parze. Przynajmniej w mojej etyce zawodowej...
Oparzyłam się :( ale jak! Na wewnętrznej, tej wrażliwej części przedramienia, kapnął mi klej, rozlał się, a ja w takim amoku jakimś, chwyciłam za już zastygnięty i chciałam go oddzielić od swojej tkanki... Urwałam zastygnięty plastik, razem ze skórą. Przemyłam ranę własnymi łzami, ale kurde- boli i kolejna blizna po oparzeniu zaliczona...
No i dziś mam wszystkiego dość. Zakupiłam alkohol- tani, na drogi mnie nie stać i mam zamiar się nadupcyć... Ktoś ze mną?
Mam wódke czystą, cytrynówkę, miodówkę i żurawinówkę. W myśl zasady: wszystko jedno, z czego mi źle, byle, że rzygam.
Gotuję też- rosół i łopatkę w sosie. Naszła mnie chęć na placki- zbóje, ale nie mam wołowiny na gulasz, wiec robię łopatkę w sosie paprykowym, dziś zjem z plackami, a jutro może kopytka zrobię? Nigdy nie jadłam kopytek. Nie przepadam za kluchami ziemniaczanymi, ale czasem robię śląskie gumiklajzy, czyli śląską świętość, a kopytka to jadłam tylko szpinakowe. Ale może zrobię takie zwykłe ziemniaczane.
Dobra, koniec marudzenia- siup! ( zdegustowałam miodówkę z sokiem jabłkowym i degustuję właśnie cytrynówkę z sokiem bananowym)
Zapomniałam wcześniej napisać
Ja się tez zakochałam.
Oto on:
Rojnik.
Na razie nie ogarnięty, bo nie mam odpowiedniego naczynia. Piękny jest.
No to tyle.
Siup!
Rojnik cudny:)
OdpowiedzUsuńCo reszty ....no uszy w górę. Znaczy dobry stanik humor poprawia.
Choć ja staników nie cierpię :)
Siup :) Ja zawsze, chętnie, za kołnierz nie wylewam. A jeszcze jak mus to mus :) Nalej to samo co sobie :D
OdpowiedzUsuńOdrobine mi poprawiło humor zdjęcie stanika ;)
OdpowiedzUsuńMoże jak zrzucę resztę odzieży, to mi się całkiem polepszy.
Podrzuć mi jakiś pomysł na aranżację rojnika :)
Bo ja myślałam tak- jakies płytkie naczynko ocynk i niech się rozrasta.
Albo jakieś inne naczynie z mchu na przykład, albo z faszyny.
Albo wykonam sobie naczynie i łupki orzecha kokosowego ustawionego na tekturce zamaskowanej korą
Albo nie wiem...
Wiem, ze powinno byc płytkie, żeby sie rojnik rozrastał.
Iwonka Moja Kochana
OdpowiedzUsuńZurawinówka z sokiem porzeczkowym teraz...
Co prawda nie finlandia cranberry, tylko lubelska żurawinówka, ale co tam ;)- wszystko co mnie sponiewiera...
Cholera, napiłabym się z Tobą chętnie, ale akurat mam tydzień (albo dwa) trzeźwości dla higieny organizmu :-) Ale za to jestem w trakcie robienia wina z jabłek i winogron. To się zimą utrąbię.
OdpowiedzUsuńNa pocieszenie powiem Ci, że nie mam takich pięknych rojników na skalniaku (a myślałam, że mam, trzeba było Twój zobaczyć).
Rojniki najpiękniej prezentują się na korzeniach w otoczeniu kamyków, miniaturowych skałek. Ja zrobiłabym taki mini ogród skalny dla niego. W jakimś większym, płytkim naczyniu obstawiłabym go kamykami. Albo sam korzeń (z wgłębieniem na rojnika) można wykorzystać jako naczynie.
Nie mogę uwierzyć, że nie jadłaś kopytek. To delicje. Ja nie robię, bo nie mam cierpliwości i grudy mi wychodzą, ale matkę wciąż naciągam przy każdej okazji, aby zrobiła kopytka :-)
Siupnę z Tobą :) W zasadzie już siupnęłam, i nawet nie wiedziałam, że piję w tak doborowym towarzystwie..Chyba poproszę Najdroższego o repetę :)
OdpowiedzUsuńU mnie dziś gruszkowy pan A ze sprajtem...
Agik- Ty masz swojego rojnika, a ja czekam aż mi "Rajski ptak" zakwitnie.. Pojęcia nie mam jak to się fachowo nazywa, ale ma kwitnąć- tylko nie wiem kiedy :) A jeśli chodzi o aranżację- to ja nie pomogę- u mnie kwiatki w zwykłych doniczkach stoją :)) Z weną twórczą u mnie kiepsko- nawet po gruszkowym panu A :D
Cała reszta się ułoży ...:*
Riannon
OdpowiedzUsuńWłasnie tak myślałam, zeby kamykami go obłożyć- kolekcjonowałam kiedyś kamienie ozdobne- w sensie- geody agatowe, krzemienie, malchity... I tak sobie pomyślałam, że to by był fajny sposób wyeksponowania i kamieni i rojnika, który w pewnym sensie tez wygląda jak kamień.
Ale z drugiej strony- kolekcjonowałam tez muszle i w otoczeniu muszli tez ładnie wygląda.
No, ale najpierw musze mieć odpowiednie naczynie.
Na winko bym się pisała :)
Aguś- no to na czwartą nóżkę :D
OdpowiedzUsuńja wracam do cytrynówki z sokiem bananowym ;) Czy to znaczy, ze ja obcuję z panią L ? ;PPPP
A "rajski ptak" to mówią na strelicję. A jakie ma liście?
Aga dobre bo polskie! A lubelskie to moje rodzinne jak wiesz, więc tym bardziej chętnie się usiupam o!
OdpowiedzUsuńTo trzymaj kciuki, aby to winko nie zakisło. Raz już robiliśmy i nie wyszło. obraziliśmy się (na winko :-) i dopiero teraz nam przeszło :-)
OdpowiedzUsuńSam korzeń może być naczyniem (tylko trzeba w lesie znaleźć odpowiedni kształt). A korzeń możesz sobie postawić na byle czym-na serwetce nawet. Albo tę doniczkę, co w niej obecnie rojnik jest, obstaw korzonkami i kamieniami ozdobnymi.
Zerknij na mój pomysł. To są wprawdzie kaktusy, ale wsio rawno. Rośliny są w doniczkach, których nie widać spod kamyków.
http://www.facebook.com/photo.php?pid=30291350&l=4adcaebb67&id=1352580503
Anovi
OdpowiedzUsuńFajne to hasło- dobre bo polskie :)
Słyszałam niedawno, jak Magda Gessler mówiła, że do unii możemy wejść z "polskim", bo polskie to dużo więcej- czy jakoś tak.
Wieczorkiem znów siupnę ;)
Riannon- fajowe te kaktusy :)
OdpowiedzUsuńPoobkładam kamykami i muszlami, ale przesadzę z tej produkcyjnej doniczki, bo wszystko, co najfajniejsze w tym rojniku znajduje się poniżej brzegu tej brzydkiej doniczki.
No i jednak naczynie tez muszę nabyć.
Bo chwilowo posiadam jedynie miskę do serwowania sałaty, a ona mi potrzebna ;)))
takiej fajnej intencji do trzymania kciuków, jak ta, zeby winko nie zakisło, to jeszcze nie miałam, hi
Z przyjemnością potrzymam.
główka boli ?
OdpowiedzUsuńmusze zakupić cytrynówkę i sok bananowy normalnie nie żebym była ciekawska ale lubie wiedzieć co i z czym no i jak :-)
a ten kwiatek sliczny jest !
zmorka
czy ta cytrynówka to ma być pt "lubelska"? bo taka stoi w sklepie a bananowe tylko nektary takoż może być ?
OdpowiedzUsuńzmorka
Heja :)
OdpowiedzUsuńZmorka- ja miałam właśnie lubelską :)
A ten sok, to może i on był nektar :)- taki z biedronki był :)
Czytałam, ze na weselu było ekstra :)
Ale o sukience nie doczytałam- jaka w końcu była?
no jest na fotkach ;-) zupenie inna jak myślałam na początku ale wiadomo na początku to zawsze jest haos
OdpowiedzUsuńzmorka
Agik, jestem tu pierwszy raz, ale też bym chętnie się z Tobą napiła, bo jakoś nastrój pod psem. Tej cytrynówki bym się napiła...
OdpowiedzUsuńAcha, robiłam dzisiaj żurek według Twojego przepisu - wyszedł rewelacyjny. Dawno nie jadłam tam dobrego żurku. Dziękuję i proszę o więcej przepisów:-) Pozdrawiam serdecznie:-)))
To się napijemy, ale dopiero we Wszystkich Świętych.
OdpowiedzUsuńJa mam teraz każdy dzień ( łacznie z niedzielą) pracujący i napić się nie mogę.
Witaj :) obejrzałam piękne zdjęcia u Ciebie, wgłebię się też po Wszystkich Świętych.
A co byś chciała zjeść?
A pieczesz czasami chleb? taki na drożdżach, bo zakwasy jakoś mnie nie lubią:-))) raz jeden jedyny wyszedł mi - właśnie jak robiłam żurek z Twojego przepisu:-))) ależ byłam dumna:-))))
OdpowiedzUsuńja tam fokule ostatnio nie noszę stanika... :D :D ale jakoś nie zauważyłem, żeby mi to humor poprawiało...
OdpowiedzUsuńF. ;)))
Lotnica
OdpowiedzUsuńPiekę chleb, ale od niedawna. Wcześniej uważałam, ze na pewno nie dam rady, z powodu piekarnika. Nie da się w nim ustawić temperatury, termometr w ogóle nie działa, temperatura rośnie a w miarę upływu czasu, jest coraz wyższa. To nic nie piekłam, bo przyjęłam za pewnik, że na pewno mi się nie uda.
Ale Anovi mnie namówiła na chleb na drożdżach, bardzo prosty- no i piekę taki drożdżowy. Raz na jakiś czas zmieniając przepis wedle własnej fantazji.
A z tym zakwasem żurkowym - to coś jest na rzeczy chyba, bo Anovi też twierdziła, ze "zakwasy Ją nie lubią". A żurkowy się udał i doszłyśmy do wniosku, że zakwas został odczarowany i Anovi produkuje już zakwasy żytnie i chleby na zakwasach.
Może też spróbuj? Bo może zakwas się odczarował?
Bardzo mi miło, że Ci się chciało skorzystać z mojego gaworzenia:)
Fil :)
OdpowiedzUsuńTo moze trza na odwrót? ;)))
Moze u Ciebie się polepszy, jak założysz stanik? :)
Ściskam Cię mocno, kiedyś się ułoży :*
agik, no dobra, to po świętach idę na... wieeeeelkie zakupy - bo jak już ma być biust, to niech będzie solidny! :D :D ;-)
OdpowiedzUsuńściskam Cię również serdecznie... :)
Fil