Już po północy, więc nie będę nic jeść, ale trochę ponawijam o jedzeniu ;) ( choć co niektórzy twierdzą, ze utyć można od samego patrzenia. Ja traktuję jak taki sam mit, co wielokrotny orgazm)
Anovi narobiła mi smaka żurkiem. Zapachniało do klawiatury żurkiem, czosnkiem i majerankiem.
Żurek robi się tak: miesza się zakwas z wywarem :)
Zakwas najlepiej wyprodukować samemu ( ponoć te sklepowe są fałszowane octem), poza tym ja uważam, ze obserwowanie pracującego zakwasu jest przeżyciem niemal mistycznym. Dziwnie mi się o tym pisze, bo to w końcu tylko bąbelki. Ale najpierw jest tylko kilka, potem się robi ich coraz więcej, więcej, aż w końcu cała powierzchnia zakwasu jest przykryta kożuszkiem.
Zakwas można wykonać z każdej jednej razowej mąki- robiłam już żytni, jestem cholernie ciekawa zakwasu na mące gryczanej ( myślałam, że sobie kupię, ale chwilowo nie stać mnie na fanaberie), z pszennej mąki robi się ( moim zdaniem, bo do końca nie wiem) biały barszcz.
A w ogóle to ciekawe jest- kiedyś chciałam przesłuchać wujka googla na okoliczność barszczu i dowiedziałam się następujących rzeczy: początkowo barszcz był polewką biedoty i był wykonany z kiszonych łodyg rośliny zwanej barszczem. Roślina jest trująca, ale pozbawiona środka łodyga i jeszcze ukiszona dawała smaczną zupę. Ja kisić rośliny zwanej barszczem nie zamierzam- ta roślina jest silnie toksyczna, szczególnie w wysokich temperaturach- wywołuje bardzo silne poparzenie skóry, skutkujące bardzo trudno gojącymi się ranami.
Wracając do barszczu- później barszczem nazywano wszelkie zupy, których bazą było coś ukiszonego- buraki, mąka. Ciekawe czemu na naszą ogórcankę nie mówi się zielony barszcz?
I wedle tej zasady zur, czy też żurek powinien się nazywać barszczem ;)
Z drugiej zaś strony słowo "żur" pochodzi prawdopodobnie od niemieckiego słowa sour ( nie wiem dokładnie, nie znam niemieckiego) i oznacza tyle, co "kwaśny"- i wedle tej nazwy czerwony barszcz powinien się nazywać "czerwonym żurkiem", a ogórkowa "zielonym żurkiem".
Przepisów na żurek jest pewnie tyle, ile gospodyń- może być w wersji postnej- na wywarze warzywnym, albo grzybowym, z dodatkiem jaja gotowanego. Może być na wywarze mięsnym z dodatkiem kiełbasy, boczku. Może być też w wersji eksklusive- ze wszystkim ;)- z mięchem, jajem, grzybami. Na Śląsku podaje się najczęściej z ziemniakami, w innych rejonach taki sposób podawania żurku dziwi, ponieważ podaje się najczęściej z chlebem, lub w chlebie.
Maddalena mnie kiedyś pytała, jaką szkołę reprezentuje mój żurek- kaszubską, czy śląską.
A a myślę, ze mój żurek jest "fusion"- to taki zlepek różnych stylów, wypracowany metodą prób i błędów.
Najbardziej lubię żurek na zakwasie owsianym. Ma on dla mnie bardzo wiele zalet- jest łagodniejszy w smaku od żytniego. Płatki owsiane są tanie i wszędzie dostępne, nawet w całodobowym sklepie do którego mam 27 kroków.
2 szklanki płatków owsianych
ok 2 litry przegotowanej wystudzonej wody
czosnek- ja lubię dużo, więc przekrawam całą główkę czosnku ( w łupinkach) na pół i wrzucam do naczynia. Można czosnek obierać, ja uważam, że fajniejszy smak ma czosnek w łupinkach.
Mam taka kamionkową beczułkę, w której zakwas przygotowuję.
Zalać płatki wodą, dodać czosnek, odstawić na 3- 4 dni. Można proces kiszenia przyspieszyć dodając łyżkę wody spod ogórków kiszonych, lub łyżkę żurku z poprzedniej produkcji, lub skórkę razowego chleba ( o ile mamy pewność, ze chleb jest na zakwasie i pozbawiony chemii- dodawanie chleba z polepszaczami i bez zakwasu moim zdaniem mija się z celem).
Zakwas po jednym dniu zaczyna już w widoczny sposób pracować- na powierzchni pojawiają się najpierw nieśmiałe, pojedyncze bąbelki, a potem jest ich coraz więcej i więcej. Zaczyna pachnieć zsiadłym mlekiem- bardzo przyjemnie i kwaśno.
Po 3- 4 dniach zakwas jest gotowy.
Zużywam tylko część, wiec resztę - w zależności od przewidywanego czasu kolejnego przygotowywania żurku- przechowuję w lodówce, lub pasteryzuję w słoikach ( pasteryzacja przerywa proces kiszenia)
Zdjęcie:
Riannon
Wywar
Dla mnie musi mieć wyraźnie wędzoną nutę. Dlatego najczęściej gotuję zakwas na wędzonych kościach. Ale jeśli nie mam, to gotuję na czymś innym wędzonym- kiedyś przywiozłam mojej siostrze zakwas żytni i zrobiłam jej żurek na 3 frankfuterkach ;)
Białe jarzynki ( pietruszka, seler) marchewka, cebula z wbitym goździkiem, plasterek imbiru, ziele, listek, ziarenka pieprzu, ząbek czosnku, mały kawałek fenkuła, jeśli mam- to kilka ostruganych wiórków korzenia chrzanu i mieszanka "zielonego"- natka pietruszki, natka selera, lubczyk, zielone części pora. Sól na końcu- wędzone bywa słone.
Gotuję to ok godzinki. Przecedzam, zbieram tłuszcz ( jeśli jest), do przecedzonego wywaru dodaję zakwas w proporcji- pół litra zakwasu na 2 litry wody. Jeśli za mało kwaśny- dodaję jeszcze trochę zakwasu. Zakwas razem z płatkami! Przyprawy wyrzucam
Białe jarzynki i jedną marchewkę ( jeśli gotuję wywar na wędzonych kościach to kości obieram, jeśli na czymś innym wędzonym- to to wyciągam i kroję w małą kostkę) blenduję razem z płatkami i mięsem w zupie- jarzynki i zmiksowane płatki dają mi wystarczającą gęstość zupy. Marchewka tylko jedna, bo zmienia kolor na pomarańczowawy, a mnie się podoba jasny żurek :)
Przyprawiam- jeszcze ze 2 ząbki czosnku, łyżeczka chrzanu tartego i dużo majeranku. Jeśli trzeba to sól.
Dodaję zahartowaną śmietanę.
Zdjęcia:
oczywiście Riannon
Nalewam do misek i podaję z jajkiem, a dla lubego - z przesmażoną z cebulką kiełbasą i z jajkiem.
W wersji wielkanocnej- do gotowania wywaru daję jeszcze suszone grzybki, uprzednio namoczone, wraz z wodą, w której się moczyły.
Kiedyś na Wielkanoc zrobiłam jeszcze przepiórcze jajka w płaszczyku z mielonej cielęciny- takie mini- mielone z niespodzianką w postaci jajka przepiórczego.
Lubię posypany koperkiem i z chlebem. Ale czasem tez jem z dobieranymi ziemniakami pokraszonymi skwareczkami i smażoną cebulą.
No :)
To ja się odmeldowuję do kuchni, w celu zainicjowania procesu produkcji zakwasu owsianego :)
Dopisuję:
W toku różnych rozmów na temat tego żurku wyszło parę niejasnych punktów:
Po pierwsze temperatura w jakiej powinien być trzymany zakwas. Zakwas potrzebuje ciepłego miejsca. Dobrze się ma w temperaturze powyżej 20 stopni. Jeśli ma za zimno, to nawet nie "ruszy". Jeśli zmieni się temperatura ( ochłodzi się, ale dość znacznie, o kilka stopni), kiedy zakwas już zaczyna pracować, to wtedy zakwas się zepsuje, będzie brzydko pachniał, zrobi się gorzki i czarny.
Po drugie: kwestia zamknięcia słoika.
Ja mam taką beczułkę z niehermetycznym zamknięciem. Przykrywam szmatką i na to kładę wieczko.
Myślę, nawet sama szmatka, na ściągnięta gumką na zwykłym słoiku, by wystarczyła.
Po trzecie wreszcie ( i najważniejsze): z całego serca dziękuję Riannon za to, że chciało jej się uwierzyć w taki ( z pozoru dziwaczny) pomysł ukiszenia płatków i za wykonanie zdjęć, oraz przesłanie mi ich, bym mogła je umieścić w tej notce.
Bardzo mi miło, że również inne osoby korzystają z powodzeniem z tego przepisu.
Sanella- Tobie też dziękuję.
Jakby ktoś był chętny poczytać dodatkową dyskusję na ten temat, to
zapraszam na forum