poniedziałek, 8 lipca 2013

Nikiszowiec

Taka dzielnica Katowic, wyrwana trochę z innego świata.
Dzielnica powstała na początku XX wieku, jako miejsce do życia, dla osób ściągniętych do pracy w powstającej właśnie kopalni Giesche.



              " Pierwszy plan przedstawiał prostokątne osiedle z trój- bądź pięciokondygnacyjnymi domami dwudziesto- i trzydziestorodzinnymi, wokół których miała znajdować się zabudowa gospodarcza. W celu zrealizowania tego projektu kopalnia zmuszona byłaby zmienić technikę wydobycia węgla na zawał na tzw. wydobycie z podsadzką płynną, co podniosłoby znacznie koszty eksploatacji węgla oraz budowy mieszkań. Spadkobiercy "Gieschego" nie mogli pozwolić sobie na tak wysokie koszty, zwłaszcza, że standard tych mieszkań nie byłby wyższy, od przewidzianego w ustawie o budownictwie mieszkań dla robotników.      Kolejny projekt, a raczej szkic sytuacyjny, wysunął sam tajny radca Anthon Uthemann. W projekcie tym była mowa o budowie osiedla złożonego w większości z wolno stojących domków otoczonych niewielkimi ogrodami. Najczęściej miały to być domki jedno- i dwurodzinne, rzadziej trzy- czterorodzinne, murowane, częściowo podpiwniczone. 

               Uthemann chciał, aby osiedle zachowało wiejski charakter , o czym miały świadczyć zarówno gontowe dachy, przydomowe ogrody z zabudową

gospodarczą oraz szutrowane jezdnie. Dodatkowo taka zabudowa pozwalała na kontynuowanie starej metody wydobycia węgla. W celu zaprojektowania i budowy osiedla, Uthemann zatrudnił zawodowych architektów urbanistów Emila i Georga Zillmann z Charlottenburga, którzy mieli doświadczenie w projektowaniu osad robotniczych. Stworzyli oni plan osiedla dla 642 rodzin, w którym obok zabudowy mieszkalnej znajdowały się budynki komunalne, nadleśnictwo i placówki usługowe. Bracia Zillmann w projekcie Giszowca połączyli górnośląskie budownictwo wiejskie i koncepcję "miasta-ogrodu" Howarda."


I takie to osiedle ciągle jest.
Tak, jakby czas się tam zatrzymał te przeszło sto lat temu. Niespieszne, bez hangarów "biedronek" czy " lidlów".
Jakaś niesamowita enklawa, wycięta z życiorysu dynamicznego miasta.
Bardzo mi się tam podobało.




Po komunikacyjnych perypetiach  i jeszcze kilku kilometrów, które miałam w butach, oraz śniadaniu o świcie, byłam już bardzo głodna. I jak na zawołanie, w tym magicznym dniu i magicznym miejscu, znalazła się knajpa doskonale wpisana w otoczenie :)
Jadło  tylko "po bożemu" :)- czyli po śląsku :)
Ja co prawda nie lubię, nie znoszę i gotując dla lubego po śląsku, po kryjomu bezczeszczę " świnte" potrawy, a to nie dodając mąki do sosu, a to dodając grzyby, a to dodając pietruszki, albo oliwy zamiast skwarek... 
Tamtego doskonałego dnia, bardzo mi smakował żurek " po bożemu" :P
Bardzo zdziwił mnie sposób podawania " wodzionki" 
( przerwa na faję :P : Wiecie co to wodzionka? ;) Uwadze polecam ekspresję wykonawców :) )



W knajpie, do której wstąpilismy owa wodzionka była podana, jak danie godne podania na srebrnej tacy :)
Nie jak prosta zupa, najbiedniejszych ludzi.

Knajpa dekoracją tez się bardzo wpisuje w klimat miejsca...

Przyznac się, czyja babcia, albo ciocia Truda miała taki byfyj? Z obowiązkowymi słoiczkami truskawek i dyni? ;)
Fffffszyscy mieli :)

I jeszcze jedno bardzo fajne miejsce :)
Taka galeria- rupieciarnia :) Hasio, szkło i bele co :) Skarby strychów Nikisza :) Luby by tam doznał wielkokrotnego orgazmu, hi.

Jak to dobrze, jak ludzie rozumieją nawzajem swoje intymne potrzeby ;)))) :D :P
 I jeszcze ostatni rzut oka na Nikiszowiec, Kościół Św. Anny i czerwone wykusze okien...

Jak to Kruszynka mówi- wszędzie jest ładnie, tylko trzeba umiec to dostrzec, zamiast ziewac z nudów, że nie ma nic do roboty...

Bardzo piękne miejsce, świetna wycieczka i cudowny dzień :)

No i bedą kolejne :)

7 komentarzy:

  1. Bardzo ładnie, Kruszynka ma rację :)
    A taki kredens mi się marzył, kiedyś nawet moglam kupić taki na allegro, do odrestaurowania,
    tylko Marcin mi zakazał.
    Teraz żałuję ale i tak kupię jak będzie okazja :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)
      Przyjedź na Ślunsk :)

      A jedna moja klientka ma w kwiaciarni taki kredens, jak wystrój.
      Z wydartą farbą do żywego drewna i schaby-sichkowaną... Suuuper.
      A inna - zdekupażowała sobie. Bajka...

      Usuń
  2. Fajnie i lzawo :-)
    Ja tez Slazara :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A skąd pochodzisz? ( o ile to nie top secret)
      Dla mnie łzawo nie było, tylko radośnie i ekscytująco...

      Usuń
    2. Ale dla mnie lzawo :-) Lubie Slaskie klimaty, a zdecydowanie za zadko bywam :-/
      Pochodze z Gliwic, ale rodzina i w Katowicach, i w Chorzowie, i Swietochlowicach :-)

      Usuń
  3. Jeśli nie czytałaś, to bardzo Ci polecam przepiękna książkę o Gieszowcu i Nikiszowcu Malgorzaty Szejnert - "Czarny ogród" (wyd.Znak, 2007). Naprawdę magiczna i wzruszająca.
    Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się popielgrzymować w Twoje strony.
    kokliko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam, ale przeczytam :)

      Jeju ... wiesz, że Cię nie wypuszczę?
      :*

      Usuń