czwartek, 4 lipca 2013

Jak każda szanująca się księżniczka...

... mam wszędzie daleko :)
O tym, jak mi nogi w dupę weszły :)

Wstałam o piątej, bo miałam do spakowania przesyłki dla klientów.
Później miałam jechac do mamy, a później na ten zaplanowany na ubiegły tydzień Nikiszowiec. I jeszcze do Mysłowic.
Takie miałam posrane połączenie, że musiałabym biegiem leciec z autobusu na pociąg, a miałam 15 cm szpile, więc się obawiałam o swoje zęby. Pomyślałam, że wsiądę w pociąg na innym przystanku ( kto mi pozwolił myślec?) wysiadałam na zadupowie, przespacerowałam się kilometr na stacje i... okazało się, ze według nowego rozkładu jazdy pociąg nie zatrzymuje się na tym przystanku. 
Przespacerowałam się na przystanek autobusowy- kolejny kilometr i... okazało się, że autobus jakikolwiek do miasta mam za godzinę  No to pomyślałam, że się do miasta przespaceruję - jakieś dwa kilometry Podeszłam pod bazylikę- bo stamtąd jeżdżą busy. Jak już podeszłam, to zobaczyłam zadek odjeżdżającego busa 
Więc postanowiłam iśc na główną stację PKP - też jakiś kilometr. Poszłam kupic bilet, a pani mi mówi, ze jest nowy rozkład jazdy jest  I pociąg do Katowic mam o 11.30  ( przed południem miałam byc w Tychach ) poszłam na PKS - echo, żadnego autobusu nie ma. Urwał mi się pasek w buciku, przez co bucik stał się bardzo niestabilny, oraz mnie okrutnie obtarł. Bardzo już wściekła wróciłam się na przystanek z zamiarem takim, ze wsiądę w jakikolwiek pojazd który mnie zawiezie gdziekolwiek byle dalej od tego przeklętego miejsca. Akurat do Żor się trafiło.  Po kilku godzinach znalazłam się 10 km dalej od miejsca w którym mieszkam. Stwierdziłam, że skoro już mam czekac na autobus, to podejdę sobie do banku  Na drzwiach zastałam karteczkę, że dziś później czynne  Zrezygnowałam z włamywania się do banku i wróciłam na przystanek. Zrezygnowąłam również z jazdy do Tychów i pojechałam prosto do Katowic. Tam sobie kupiłam buty, stare z ulgą i wstrętem wyrzuciłam do kosza. 


Ale później już się odczarowało i wszystko przebiegło bez dalszych komplikacji, z tym, że jeszcze tego dnia nabiłam więcej kilometrów na butach.

8 komentarzy:

  1. może byś podliczyła te kilometry, zamiast zmuszać czytelnika? :))
    taka jedna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie :)
      Bo potem ktoś zechce mnie skontrolowac i wyjdzie, ze zrobiłam 300 metrów mniej ;>
      I mnie wezwie przed Trybunał ( jakiś, nie wiem, jaki, ale straszny :P Prawdy moze :P albo Wolności Słowa :P) I mnie bezie surowym ogniem straszył i będzie " przyznaj się, przyznaj się. Miej odwagę się przyznac :P bo ja wiem, że to było 300 metrów mniej, albo wiecej. ;>
      Jak sobie kupię taki licznik na nogę- to wtedy podam dokładnie :) Na razie tylko orientacyjnie - jeden kilometr normalnym krokiem robię w 15 minut :)

      Usuń
  2. Wniosek? Mieć zawsze wygodne buty:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. albo karocę :))
      taka jedna

      Usuń
    2. Dora, buty miałam bardzo wygodne- dopóki się nie urwał pasek...
      Naprawdę- bardzo lubię i umiem chodzic na obcasie.
      Skoro można przetańczyc całą noc, to można również spacerowac.

      Fakt- karoca by sie przydała, hi

      Usuń
  3. Aga, Ty jesteś szalona kobieta :)
    Śmiałam się jak to czytałam, nie wiem czy Ci było do śmiechu, ale rozbawiłaś mnie niczym Chmielewska :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały dzień był piękny :)
      Na wieczór to już ledwie się dowlokłam do domu, ale czy za kilka dni ktoś o tym będzie pamiętał? :)
      Sama się z tego śmieję :)

      Usuń
    2. Oby jak najwięcej takich dni u Ciebie :*

      Usuń