środa, 26 września 2012

Lokalne produkty

Wiele razy już pisałam, że jestem całym sercem po stronie tego, co jedyne i niepowtarzalne na świecie.
Świat jest taki ciekawy, szkoda go ujednolicac- jeden obowiązujący strój, identyczny na całym świecie kotlet, jedyny słuszny sposób na życie...

Trochę trudno jest o tym mówic, będąc w sytuacji "ubogiego krewnego", mniej zdolnej kuzynki, której udziałem przeważnie jest przysłuchiwanie się, jakie to cuda i powody do chwały mają inni...
Bo to, że mają- to jest fakt niezaprzeczalny...
Niemniej jednak ta kuzynka wcale nie jest taka uboga i mało zdolna.

Troszkę podobne są też lokalne produkty... Powstałe w konkretnych miejscach, w ścisłym związku z własnym, niepowtarzalnym środowiskiem, promowane z pasją i miłością.

Ja osobiście znam trzy takie przedsięwzięcia. A jest ich dużo więcej... I ciekawe, czy starczy mi życia, by poznac tez inne.
Inicjatywy ludzi, związanych z regionem, które mają na celu przyniesienie im osobiście dochodu, a także promują wielopłaszczyznowo region.

Pierwsza, to inicjatywa sadowników z Małopolski. Nie mają oni aż tak dużych sadów, jak w innych regionach Polski, wiec trudno im konkurowac. Mają za to coś cenniejszego- produkt regionalny i tradycję.
Niestety- swojego regionalnego produktu nie mogą legalnie sprzedawac, jak to się dzieje na całym świecie.
Tzn- mogą... ale warunki, które musieliby spełnic, sprawiają, że produkt przestałyby byc regionalny, a stałby się globalny...
To rodzaj absurdu, na który pistolet się sam w kapsie odbezpiecza...
Pewnie wszyscy wiedzą, o czym mówię...

Druga- to powidła strzeleckie i promowanie regionu Doliny Dolnej Wisły. Bardzo ciekawe przedsięwzięcie, któremu dodatkowego smaczku dodaje afera wokół powideł ;) Czy one Ci strzeleckie są, czy jakieś moze inne? Może i ta afera pomogła rozpropagowac trochę i produkt, i region.

Dziś jednak chciałabym się skupic na mazurskich serach.
Ponieważ dostałam kilka rodzajów do spróbowania.

O tym, że coś, co się nazywa "polskie sery zagrodowe" zaczyna byc głośno w świecie, to już od jakiegoś czasu wiadomo. I bardzo mnie denerwują stwierdzenia w rodzaju: " nie udaaa sięęęę, w Polsce nie ma kultury jedzenia sera", albo " phi, dobry ser to jest parmiggiano reggiano, w Polsce nie ma tradycji do produkcji serów", kultury można nauczyc, a tradycję stworzyc. A takie gadanie, tylko podcina skrzydła, niewielkiej grupie ludzi, którym się chce...

A tu śniadanie serowe ;)
Mój numer jeden to: ser z ziołami i konfiturą z czarnej porzeczki. ( konfiturę moje rączki wykonały i dorzuciłam do niej gałązki tymianku pomarańczowego)
Mój drugi numer jeden to ser śmietankowy średnio dojrzały, na chlebie maczanym w oliwce z suszonych pomidorów, z suszonym pomidorem.( suszone pomidory wykonały moje rączki, oliwka, to produkt uboczny moczenia się w niej pomidorów )
Mój trzeci numer jeden, to ser śmietankowy, ale mniej dojrzały, pokrojony w kostkę, z pomidorami, cebulą i oliwkami. Taka trochę sałatka grecka, ale nie grecka, tylko mazurska ;)

Mam jeszcze kilka pomysłów- np ser ( ten mój ulubiony, trzeci ;) ) w zalewie z czosnkiem i tymiankiem.
Jestem ciekawa, jak będą smakowac z gruszką, z chrzanem... Jej... aż szkoda, ze mam tylko jeden żołądek...

O serach mazurskich można sobie poczytac...

Myszura, bardzo dziękuję, że mi umożliwiłaś pokosztowanie tych cudeniek :)

A jak jest z Wami? Jak jadacie poza domem, to wybieracie potrawy, które znacie? czy takie, które są związane z regionem? Bo ja zawsze chcę próbowac czegoś regionalnego... Tylko, że nie ma... Najwyraźniej restauratorzy wychodzą z założenia, ze nikt tego nie będzie jadł... A ja bym jadła, gdyby tylko było...
Niedawno, w czasie spotkania naszego dostaliśmy do spróbowania babkę ziemniaczaną.  Ja tego dania nigdy wczesniej nie jadłam, a to takie dobre... Więc dlaczego wszyscy mi wmawiają, ze koniecznie musze lubic schabowego? I jeszcze, że to tradycyjna polska, zdrowa potrawa?
Dlaczego nie czerpac z tej bogatej tradycji, chłopskiej, biednej może, ale za to jakiej smacznej kuchni?
Dlaczego inni mogli z dań biedoty ( takich jak pizza, czy ślimaki) uczynic potrawy godne podawania na srebrnej tacy,a  my małpujemy cudze wzory, bezmyślnie wpuszczając je do własnej kuchni, a rugując stamtąd inne dania?
I nie mam nic do pizzy ( lubię, ale raz na kilka miesięcy mi starczy), do ślimaków też nie, ale chciałabym spróbowac kotletów z kaszy gryczanej, żurku z twarogiem i jeszcze innych rzeczy, których nawet w tej chwili nie umiem wyliczyc.

Edit:
Zamarynowałam sobie ser. Już się nie mogę doczekac, aż nabierze mocy urzędowej ;)



15 komentarzy:

  1. wspaniałe sery. Ślinka cieknie na samą myśl.
    Zaraz po pomidorach to moje ulubione jedzenie :D

    Od niepamiętnych czasów pamiętam, jak mama robiła zakupy, w lodówce były wędliny, parówki, pasztet, jajka, mleko dżem i inne dobrocie, a ja otwierałam lodówkę i mówiłam przekornie:
    - Nie ma nic do jedzenia (jak nie było chociaż kilka plasterków sera)... ;]

    Tylko ten ser to jakos inaczej smakował, jak wszystko zresztą ;/

    Wyobrażam sobie że ten ser od Myszury jest taki smaczny jak w dzieciństwie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tak :)
      Jest wytwarzany takimi samymi metodami, więc przynajmniej musi byc bardzo podobny :)

      Usuń
  2. Smakowity wpis. Mnie niestety nie starczyło pasji i zaangażowania, aby wyjść poza domowy twarożek, choć sery podpuszczkowe były w planach. Uwielbiam sery, ale nie stać mnie na te bardziej wykwintne. Rzeczywiście, nie mamy zbyt wiele produktów lokalnych. Tu chyba nie chodzi o tradycję, czy kulturę, ale raczej o umożliwienie ludziom startu w tym kierunku. Zanim człowiek przebrnie przez te wszystkie przepisy i normy, zdobędzie pozwolenia, to jeśli nawet nie zbankrutuje po drodze, to mu się odechce. Ja zamierzam w tym roku narobić musów jabłkowych i puszczać gdzieś pokątnie po jarmarkach. Chyba, że się wystraszę konsekwencji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie myślałam, że Ty będziesz DOKŁADNIE WIEDZIAŁA o czym ja mówię...
      Zgadza się- kultury i tradycji nie brakuje, natomiast odporności dla tłuczenia głową w ścianę każdemu może braknąc...

      Riannon, a jakie są regionalne potrawy Twoich okolic?
      Tak se wertuję pliki w głowie, ale nic nie znajduję...

      Z tymi musami to chyba trzeba pospieszyc ;) U nas juz jabłek na drzewach nie ma :)

      Usuń
    2. Oj, u mnie jabłka będą do listopada, do porządnych mrozów. Mam czas przez cały październik. Nawet antonówki jeszcze na drzewach wiszą.

      Nie ma u nas regionalnych potraw, bo u nas nie ma rdzennej ludności, czyli ciągłości tradycji w tym rejonie. Nasi rodzice, dziadkowie to powojenni przesiedleńcy ze wszystkich stron kraju. Wiadomo też, że po Niemcach nikt tradycji nie zachował. Może uda mi się kiedyś, przy okazji prowadzenia muzeum, docierać do takich dawno zapomnianych informacji i odkurzać dawne tradycje.

      Usuń
    3. Dla mnie ten obszar kultury duchowej jest niesamowicie ciekawy...
      I bardzo mi szkoda, ze tak łatwo go zniszczyc...
      Na rzecz pizzy, hamburgera i innych takich.

      Usuń
  3. Nie miałam okazji próbować lokalnych produktów.Mało wyjeżdżam i nie jadam w knajpkach czy gospodach.
    W okolicach świąt pojawia się temat różnorodności potraw w naszym regionie.Ludzie tu mieszkający to zlepek tych ,,za Buga",Lwowiaków, Jak i tych z tzw.centralnej Polski.Więc ogólnie, szeroki wachlarz potraw gości w domach.
    Jadłam więc np. gołąbki z nadzieniem ziemniaczanym,babkę ziemniaczaną,bliny,barszcz z uszkami,rosół z ziemniakami, pierogi z suszonymi śliwkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gołąbków z ziemniakami i blinów nie jadałam nigdy...
      Ostatnio nawet mówiłam lubemu memu, zeby se zrobił gołabki z ziemniakami i watróbką, ale sobie nie umiał wyobrazic takiego połączenia...

      Usuń
  4. To o czym piszesz,czyli lokalna produkcja,bardzo mi się podoba,w tzw.trzecim obiegu mozna kupić swojskie jedzenie od jajka po wyroby masarskie,ale cena wysoka, mały serek z ziołami 10 zł, jajko złotówka,ser kozi 15-20 zł a jakość tez niekoniecznie zawsze taka sama,z początku super,a z czasem jakość spada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy to dotyczy większości lokalnych produktów, ale Myszura mówiła, że taki ser kosztuje 28 zł.
      Nie wydaje mi się to jakoś szczególnie dużo, zważywszy na fakt, że produkt seropodobny kosztuje kilkanaście złotych.
      Zdaję sobie sprawę, że dla wielu osób, które muszą liczyc każdy grosz różnica między jajkiem za 1 zł a za 40 groszy jest zasadnicza.
      Jednak jest wiele osób, które aż tak liczyc nie muszą...a wybierają przetworzony badziew, za o wiele cieższe pieniądze.

      Takie samowystarczale gospodarstwo domowe też mi się podoba, ale mnie chodziło tym razem o lokalną inicjatywę, w której więcej osób dołacza, promując pod jednym znakiem własne wyroby. Wtedy raczej nie ma mowy o zaniżaniu jakości, bo jedni drugich pilnują, rywalizują, oraz wzajemnie się ( pozytywnie) nakręcają.

      Usuń
  5. Pisałam o takim małym serku,nie wiem ile on może mieć,nie pytałam,ale na pewno nie kilogram.
    Pani produkuje serki dla agroturystów,mieszka na wsi,gdzie jest ich wielu,więc ma zbyt.
    Mnie podobałoby się lokalne,wiejskie społecznosci,które w obrębie gospodarstwa coś by sobie tworzyły,sprzedawały,niekoniecznie ,ze całe wieś jeden produkt.

    Piszę o tych cenach też z tego powodu,ze to co proste i zdrowe i smaczne jest teraz nie dla każdego, a kiedyś przecież było inaczej:)
    Teraz te ceny dla przeciętnego zjadacza tzw.chleba są nie do przejścia, tak jak i metamorfoza myślowa, bo jednak nadal pełny talerz i syty posiłek kojarzy się z dużą ilością tegoż.
    Ach,to temat rzeka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś tak było... Ktoś miał dobrą rękę, do wędlin, wiec bił świnie i ludzie kupowali... Komuś się szczególnie dobrze udawały przetwory, wie je robił i albo odsprzedawał, albo wymieniał się na jakiś inny produkt...

      Teraz jednak ja bym się trochę bała...
      Bardzo ludzie kombinują z paszami dla zwierząt, środkami ochrony roślin itd... Jeśli sami to jedzą i karmią tym swoje rodziny- to jak najbardziej ok. Też bym jadła. Ale przecież tego nie wiem...
      Dlatego wolę, żeby jednak ktoś to kontrolował.

      A co do drugiego...
      Chyba najbardziej o tę zmianę myślenia chodzi...
      Ale o tym już pisałam...

      Usuń
  6. Ten ser który tobie wysłałam jest na pewno w 100% nie skażony nawozami opryskami jakimiś nie zidentyfikowanymi paszami.Znam dziewczyne która je robi,nawet znam krowy i wiem na jakich pastwiskach chodzą.Wiem jak są dojone i w jakich naczyniach jest robiony.
    http://serywizajny.org.pl/?page_id=856
    Ten ser je ona sama, jem ja i jedzą moje dzieci i jej dzieci.
    Wiem w jakich warunkach jest wytwarzany,gdzie leżakuje.to znaczy jak jest przechowywany.
    Producenci sera są zjednoczeni w stowarzyszeniu i znając panią prezes,a znam osobiście na pewno by nie pozwoliła aby pogorszyła się jakoś tego sera.
    Po prostu ser produkowany z brudnego mleka jest gorzki nie dojrzewa lecz sie psuje.
    Chcecie pewne zródło na stronie stowarzyszenia są podani producenci i ich produkty warte sa ceny za jakie je kupicie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam na google mam stary nick Teraz podpisuję się nickiem myszura

      Usuń
    2. No własnie, ja o tym pisałam do Dory.
      Takie stowarzyszenie, to dla mnie gwarancja tego, ze produkt jest bezpieczny.
      Własnie dlatego, ze ludziom zależy, bo od tego zalezy ich dochód. I się nawzajem pilnują, żeby jakości nie zaniżac, bo jak jeden zaniży, to już go w przyszłym roku nie ma...

      Bardzo Ci dziękuję :*
      Zamarynowałam dziś w oliwie ser i się nie mogę doczekac, zeby go popróbowac :)
      Zrobię fotkę i wstawię.

      Usuń