czwartek, 10 marca 2011

Panu już podziękujemy...

Panu budyniowi...

Fragment filmu "Czekolada" (<- klik*) 


Gdyby zatrzymać film pomiędzy szóstą a siódmą minutą, to właśnie w tym momencie ja jestem teraz.
Zatrzymana.

Lubię myśleć, że dalej potoczy się, jak w filmie.

Po namyśle stwierdzam, że źle napisałam. Wykreowałam słowami groźny żywioł- jakiego "Pana Budynia" i w dodatku zasugerowałam, że posiada ów pan jakąś nieokreśloną władzę...
A przecież to tylko tyci-tyci budyniek, budyniatko wręcz...

:)))

* ktoś wie może, czemu nie mogę umieścić filmu? sam kod mam po wykonaniu wszystkich poleceń...)

8 komentarzy:

  1. Weź coś zrób z tym swoim budyniem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tartaletki ( by nie powiedzieć ... babeczki) dla Słonka? ;)))))

    Już go prawie, że ni ma.

    Wezmę i coś zrobię, hi

    OdpowiedzUsuń
  3. Wierzę w Ciebie... jakkolwiek to brzmi.
    :*

    OdpowiedzUsuń
  4. To była ja eyta

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję :)

    Ja w Ciebie tez wierzę :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam ten film, podobnie, jak czekoladę, Johnny'ego Deppa i muzykę z tego filmu. A pomiędzy owymi, wspomnianymi przez Ciebie minutami, jest przecież WYZWOLENIE!!! A to oznacza, że budyń idzie sobie precz! Tak trzymać! :-)))
    Buziaki :-*

    OdpowiedzUsuń
  7. No tak coś czuję, że idzie precz :)
    Ja jestem w tym momencie poczucia wiatru na twarzy...

    Tez kocham ten film :)

    OdpowiedzUsuń