środa, 15 grudnia 2010

O karpia mi chodzi... :(

Mniam, mniam
Jak to pięknie jest- tak chodzić po kostki we krwi...
Jak widowiskowo...


Mniam

Nie ma nic pyszniejszego niż świeżo zabita rybka... mniam...
Szczególnie, jak rybka ma porozrywane boki od metalowych narzędzi, którymi jest łapana... mniam

Szczególnie, jak widzimy, że oddała życie dla naszego delikatnego podniebienia...mniam
I jak krew mocnym strumieniem prosto w oko uderza... mniam
Pyszna, pyszna rybka... mniam

I szczególnie pyszna jest, kiedy swojego żywota dokonuje wraz z innymi szczęśliwymi rybkami- na wpół uduszona... po prostu delikates!!!... Pycha!!!

Jak bym była rybką, to czułabym dumę, że oto za moim pośrednictwem, sacrum się objawia! Cud! Narodzenie Pana! Stwórca to nas ( ludzi) musi zajebiście kochać, bo takie igrzyska nam daje ku uciesze...

Nie ma to jak świeża rybka! Wprost z zachlorowanej wanny! Uduszona własnym stresem. Samo zdrowie i świeżość.

Dzięki Ci Panie, ze możemy za pośrednictwem rybki w absolutnie opłacalnej cenie 6,95 za kg świętować swoje człowieczeństwo!!!
To prawdziwy zaszczyt!!!


:((((((((((((((

Tak jakby nie można było kupić już teraz, teraz kiedy nie ma takiego pośpiechu i sprzedawcom aż tak nie "tli", ryby nie są tak pościskane...

16 komentarzy:

  1. masz rację:(

    no,my tez karpie kupujemy, ale z tajkich duzych kadzi ,pływają swobodnie,widzialam, nagorsze sa te hipermarkety :(

    -dora

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam luzik, bo karpi nie jadam. Nie bez winy jest tu tradycja. Jako dziecko przyzwyczajałam się do pływających kilka dni w wannie zwierzątek, nadawałam im imiona. A potem przeżywałam traumę-płakałam, histeryzowałam, jak ojciec je mordował. Przez gardło karp mi do dziś nie przejdzie. Ani żadne zwierzę, które widziałam żywe na oczy.
    Być może jest to kwestia tego, że ludzie potrzebują złożyć coś na ofiarę. Taka pierwotna potrzeba zabijania.
    Oczywiście z tego powodu w swojej rodzinie, jak i w różnych kręgach jestem uważana za wariatkę, bo kto by się rybą przejmował? Takie jest życie, jeść trzeba. Cieszę się, że nie tylko ja się przejmuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. nie mam pojecia dlaczego akurat tak to jest i to w wigilię,wyzszosc czlowieka nad zwierzęsciem? pierwotne instynkty plus tradycja i to ,ze kosciół w zasadzie olewa zwierzęta,zwierzeta to posilek i juz
    ech,trudny temat
    -dora

    OdpowiedzUsuń
  4. Trudny temat, bo zawsze zarzucają nam, krzyczącym nad mordowanymi karpiami, hipokryzję. Bo czym niby różni się jedzenie kupione gotowe w sklepie-ktoś musiał go zabić, od zabitego własnymi rękami? Dla mnie jest sporą różnicą kupić gotowy produkt, a dokonać aktu pozbawienia życia istoty czującej, często w nieudolny sposób, który naraża zwierzę na cierpienie.
    Nie mówiąc już o przyszłych kosztach psychoanalityka dla własnych dzieci oglądających te zmagania z rybą :-(

    OdpowiedzUsuń
  5. wiecie u nas to jak teść zył to sie strasznie obnaszał z tymi karpiami,tak jak mowicie, wanna,pare dni, koniecznie moim corkom sie chwalił a jeszcze sie dziwił,ze je oslaniam i nie chce zeby opowiadał jak co i w ogóle,no masakra to była,
    ja to sobie tez tłumacze tym,ze on lekarz, i dla niego to normalka, lekarze mają taki inny punkt widzenia na pwene sprawy zauwazcie same
    no ale jak mowie aspektów jest duzo,
    mojdziadek lowił ryby ,jadlam je, i tez widzialam caly ten proces przygotowawczy, dzieci na wsiach przyzwyczajone do widoku zabijania , niedawno znaloma ekspedientka chwalila siej ak jej 12 letni syn wlasnie sprawial zakupione karpie,sam wszystko zrobił, ona jest dumna z niego, no i ze pewnie z ciekawosci to robił,no i ze przeciez to nic takiego


    -dora

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystko zależy od człowieka! Francuzi uważają, że sałatę należy rozdrabniać, rozrywając jej liście w palcach, bo sałata krojona nożem "płacze" - jak mówią.
    We wszystkich sposobach przyrządzania jedzenia można się dopatrzyć hipokryzji. Dla jednych normalka. Dla drugich męczenie żywych istot.
    Kwestia punktu widzenia :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. hmm
    I dzięki Ci jeszcze Panie za takiego malutkiego, puchatego, śliczniutkiego szczeniaczka z mokrym noskiem, któremu kazałeś kilku skurwy...synom wypalić papierosami poduszeczki w malusich słodkich łapkach, a jego mamusię żywcem do połowy obedrzeć ze skóry i dzięki za to, że jakoś żyje, choć wygląda niefajnie i jeszcze, że w swojej wspaniałomyślności natchnąłeś kilku chu.i żeby obleli benzyną kota i taką mięli frajdę, gdy z wielkim wrzaskiem biegał cały w płomieniach i jeszcze za to, że karzesz naszym dłoniom ( choć my tego nie chcemy bo jesteśmy tacy cacy) chwycić za nóż, powróz....
    I jeszcze za to, że nakazujesz nam transportować cielaczki, krówki i koniki przez kilka dni w ścisku bez jedzenia i picia w skwar i mróz,bo my tak bardzo uwielbiamy szyneczki, polędwiczki, tatary, świeżutką cielencinkę... i nawet możemy je lać kijem jeżeli mamy na to ochotę.Ach i jeczcze te pyszne gąski, które są na chama tuczone i które są do tego stopnia zmaltretowane, że waląc głową w ścianę popełniają samobójstwo.
    Nie będę już wspominać, że jesteśmy stworzeni na Twoj wzór i podobieństwo mamy rozum i wolną wolę.
    Mój Panie Boże jeszcze Ci nie podziękowalam za te wszystkie małe, kilkuletnie (a czasami młodsze)dzieciaczki, które zamiast bawić się lalkami bawią się sprzedane do burdelu w trochę inne zabawy. Może czasami brakuje im mamy i sobie popłaczą, ale kto by się tam przejmował fochami rozpieszczonych bachorów.
    I za wiele, wiele innych spraw, których nie chcemy robić, a Ty nam karzesz. A jakbyś tak chciał zesłać nam jeszcze jednego syna, to za te wszystkie przewinienia powiesimy Go na krzyżu, albo wymyślimy coś bardziej śmiesznego i widowiskowego.
    Temat nie morze, a ocean.
    Zacznijmy od siebie.
    Tusiaczek

    OdpowiedzUsuń
  8. a u nas karp po 14,50 o zgrozo
    a i tak nie kupie ni żywego ni zdechłego nie lubię karpiego mięsa smierdzi mi mułem i już !
    ale śledzie panie śledzie to jest ryba!

    zmorka

    OdpowiedzUsuń
  9. Dora- ja nie miałam zamiaru odbierać komukolwiek apetytu na ulubiona potrawę.
    Mnie tylko chodziło o takie jakies rozumne podejscie do ewidentnego cierpienia zwierzęcia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Riannon, ale mnie mniej chodzi o sam fakt zabicia zwierza przed jego zjedzeniem, jak o to, co tego zwierza spotyka przed śmiercią.
    Jeśli mamy jeść mięso to oczywiste jest, że musi zostac zabite. Ale zabite szybko!I bez dręczenia. A uciskanie żywych stworzeń w ciasnych kadziach, w których się duszą, rozrywanie ich ciał przed smiercią i skazywanie ich na ból, stres jest dręczeniem. Hipokryzją jest robienie tego w imie tradycji i dla uczczenia religijnego wydarzenia...

    Jest nas naprawdę wiele takich osób, dla których los tej głupiej rybki jest nieobojętny. I w końcu kiedyś nam się uda! W tym roku przekonamy jedną osobę, żeby nie godziła się na zakup żywego stworzenia w takich warunkach.
    W przyszłym- kolejną.
    Kiedyś nam się uda.

    OdpowiedzUsuń
  11. Tusiaczku
    ładnie napisałaś.
    I masz całkowitą rację- zacznijmy od siebie.
    Mnie chodziło o karpia, bo znów zaczęłam widywać...to.
    A przecież wystarczy dokonac świadomego wyboru i nawet nie trzeba z niczego rezygnować. Oprócz rezygnacji z dreczenia ryby.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zmorka- ja tez nie jem karpia.

    OdpowiedzUsuń
  13. I jeszcze zapomniałam napisać do Riannon...
    Ja miałam tak samo! Identycznie! Też nadawałam imiona karpiom w wannie.
    Aż kiedyś zrobiłyśmy z siostrą bunt, zaczęłyśmy wyć, zę nie damy rybki, bo jest nasza.
    No i mama odetchnęła z ulgą, bo też wychodziła z domu na proces zabijania karpia. A i tata odetchnął, bo zawsze kilka dni się zbierał w sobie, zeby tego karpia zabić- w imię tradycji.
    I od temtego czasu ( będzie ze 30 blisko lat) u nas w domu karp był kupowany w sklepie w postaci jednego czy dwóch kawałków- dla babci, która sobie świąt nie wyobrażała bez karpia. A odkąd babcia zmarła- karpia tez sie nie kupuje.

    Tylko, że mnie chodziło o coś zupełnie innego...

    OdpowiedzUsuń
  14. Tadeusz- właśnie o to podejscie mi chodzi.
    O takie świadome podejscie do tego, co położysz na własnym stole.
    O wybór, który mamy.

    OdpowiedzUsuń
  15. Cześć Aga,przyszłam sobie do Ciebie :-)


    Ja karpia uwielbiam ale jem go tylko i wyłącznie w Wigilię.
    Od dawna nie kupujemy żywego bo podobnie jak Ty i Riannon przyzwyczajałam się do nich kiedy pływały w wannie.Siedziałam na krześle,karmiłam chlebkiem i rozmawiałam z nimi a później ktoś je mordował w kuchni.Najczęściej była to siostra mojej mamy bo tylko ona nie bała się tego robić.

    Przed świętami byłam w dużym sklepie na zakupach.Przy stoisku z rybami stała ogromna wanna w której pływały karpie.Znaczy się nie pływały bo było im tak ciasno,że nie mogły się ruszać.Pani podchodziła,wyjmowała żywe ryby i wkładała do siatki...miałam ochote podejśc do niej,zakryć jej nos i gębę.Poczułaby się wtedy jak ten karp.Popatrzyłam na tą 10-cio metrową kolejkę ludzi i poczułam do nich obrzydzenie :-/.Musiałam odejść bo zrobiło mi się niedobrze.

    Kiedy łaziłam po sklepie zauważyłam faceta z siatką.Miał w niej 2 karpie.Biedne się męczyły a on spokojnie robił zakupy.Podeszłam do niego i zapytałam czy długo ma zamiar znęcać się nad tymi rybami on odpowiedział : ,,co zrobić,nie zabijają ich na miejscu to musze nosić je żywe,,.Powiedziałam mu,że wcale nie musi.Wystarczy kupić rozebraną rybę.

    Myśle,że to taka chora tradycja i ciężko będzie to zmienić ale należy z tym walczyć aż do skutku.

    Dorotaxx

    OdpowiedzUsuń
  16. :)
    To bedziemy walczyć aż do skutku :)

    OdpowiedzUsuń