niedziela, 16 czerwca 2013

Różana skarpa

Była sobie różana skarpa...
Była, bo już nie ma.
I nie dlatego, ze unicestwił ją grad. Tylko została wycięta. Ciekawe komu przeszkadzała.
Wiem, że jak przyjeżdżają ludzie w wielkimi workami pieniedzy i własnymi planami, to przestają istniec różne ładne rzeczy. Buntowac się nie ma przeciwko czemu, tak już jest... Tylko jakoś smutno...

Wcześniej nie miałam aparatu, teraz nie ma skarpy. Jakieś nędzne resztki róż zostały.

Kwiatków sobie nazbierałam.


No i trochę płatków róż...Które staną się jeszcze dziś ucieraną konfiturą płatków róż.
Konfiturę się robi tak: miesza się równe objętości  płatków róż i cukru. Nie wagowe ilości- tylko objętościowo. To co nazbierałam udało mi sie upchnąc do szklanki o objętości 300 ml. Więc tę szklankę płatków utrę w młynku ze szklanką cukru i sokiem z cytryny.
Można ucierac w makutrze,ale ... mi się nie chce. A mój pot i czas nie wpływa na jakośc konfitury.
Tak samo jak ucinanie końców płatków... Podobno to wpływa na gorzkośc. Ja tam gorzkości żadnej nie czuję, konfitura jest tak intensywna, że i tak zawsze ją  z czymś mieszam- z inną konfiturą, albo jak dziś- z twarogiem. 


2 komentarze:

  1. Zapowiada się pysznie :)
    Zosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję :)
      Jutro będzie, co z tego wyszło :)
      Młynka nie myję, mam nadzieję jutro dokupic truskawek i w tych różanych oparach zrobic koktail, albo coś może innego mi wyjdzie? ;)
      Jestem podekscytowana :)

      Usuń