Jak jestem w domu i nic nie muszę... bo pada. Mam legitymację do wszelkich fochów i każdego lenistwa... bo przecież pada :)
Jakie to fajne jest, jak nie trzeba wychodzić z domu i przykleić nos do szyby i w piżamce słuchać, jak pada: stuk- stuk, stuk- stuk
Zamyślenie, które we mnie wywołuje taka senna pogoda, sprawia, że mam inteligentny wyraz twarzy, hi.
Lubię, jak deszczyk stuka o parapet...
Lubię moknąć i schnąć.
Lubię wskakiwać w kałuże.
Lubię po gorącym dniu czuć pierwsze krople deszczu na rozpalonej skórze.
I burze lubię :)
Lubię deszcz pod warunkiem, że jest dzień wolny od pracy, bo jak pada to mi interesa za nic nie chcą iść.
No i jak pada deszcz, a nie śnieg- co właśnie się dzieje w Legnicy, jak podają w telewizorze...
Od kilku dni siedziałam w papierach i to niestety była bardzo przygnębiająca lektura... Jak na dłoni widać skutki ubiegłorocznych deszczów i powodzi...
Luby przygnębiony, bo robił mi wczoraj uchwyty na skrzynkę na zioła, która ma być zaraz za oknem kuchennym. Zrobił całą balustradę, tylko przywiercić, a tu dupa... wywalił tylko wielkie kawały tynku...
Postanowiłam go rozweselić i na wieczór już mi się udało. A dziś wstał i marudzi, że pada i się źle czuje...
Niesamowicie mnie rozśmiesza interpretacja, dokonana przez jakiegoś ucznia chyba,wiersza Leopolda Staffa "Deszcz jesienny"
Chodzi o to, że ziomowi się nudziło i napisał wierszyk. Pada deszcz, jest smutno i nie chce się żyć. Podmiot liryczny popada w depresję i zachowuje się jak na jakimś haju. Nie czai co się w okół niego dzieje. Nie reaguje na smutne wydarzenia. W czterech słowach - ma wszystko w dupie.
Jak się mocniej naćpa przychodzi do niego szatan i rzuca popiołem, pewnie z fajki czy innego ścierwa. Czyli właściwie to ten szatan też sobie lubi zajarać i potem też wpada w depresję.
Morał z wiersza taki, że lepiej nie brać żadnych używek bo zawsze źle to sie kończy.
Jak się mocniej naćpa przychodzi do niego szatan i rzuca popiołem, pewnie z fajki czy innego ścierwa. Czyli właściwie to ten szatan też sobie lubi zajarać i potem też wpada w depresję.
Morał z wiersza taki, że lepiej nie brać żadnych używek bo zawsze źle to sie kończy.
Miłego dnia, dużo uśmiechu i miłości ( takimi słowami zawsze żegna wszystkich klientów sprzedawca drobiu na pobliskim targowisku. Lubię tam chodzić ;)) )
Generalnie, to mi ten padający śnieg nie przeszkadza (tak, tak okolice Wrocka też doświadczyły tej anomalii),ciepły szlafroczek, gorąca herbatka i dzień wolny od pracy mają działania cudotwórcze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ;-)
A u mnie piździ okrutnie i jest bardzo bardzo zimno, ale słonecznie. I nie pada wogóle od dobrych kilku dni.
OdpowiedzUsuńKontrolerko ;))))
OdpowiedzUsuńGeneralnie to mnie tez nie przeszkadza, że U CIEBIE pada śnieg, hi
A tak poważnie- to jestem w szoku... W maju śnieżyca, fuj.
Anovi- no, za ciepło to nie jest, chyba z 5 stopni. I pada... Kap, kap, kap...
no u nas mroźno ale słonecznie - rano na autach szron .a interpretacja wiersza świetna :-)
OdpowiedzUsuńGdyby Ci przyszło mieszkać na poddaszu, to by Ci przeszło. W czasie deszczu, a szczególnie wtedy kiedy faktycznie leje, stukot kropel o dach, wprowadza człowieka w stan ciężkiej decybelowej irytacji. O spaniu nie ma mowy, a i żadnych innych zajęć czynnościowych, też się wtedy nie chce :-(
OdpowiedzUsuńŻeszkurna!!! że powtórzę za Kontrolerką :/
OdpowiedzUsuńPada śnieg!!!
A kto mu pozwolił?! :/
Teraz to se myślę, że to Opaczność ;)) czuwała, że te biedne maleńkie roślinki nie trafiły na balkon...
Zmorka- słońce to by sie przydało, szronowi byśmy podziękowali ;)))
Kawiarenko :)
Ja zawsze marzyłam, zeby mieszkac na poddaszu... stukanie deszczu o dach mnie dopiero romansowo nastraja...
Tak samo, jak stukanie deszczu o namiot...
No, ale jeśli powoduje irytację, to trudno z tym dyskutować...
Do nas śnieg nie doszedł, ba, nawet deszczu wciąż nie ma - tylko wieje i ziębi na przemian.
OdpowiedzUsuńDeszczu nie darzę szczególnym afektem, za to burzę - ooo, tę to uwielbiam. Siedząc w ciepłym i suchym domu naturalnie. To jakiś paskudny atawizm musi być jak nic.;)
Interpretację przekazałam z dedykacja maturalną córce - ucieszyła się.;)
nie wierze, no nie wierze,ze ktoś tak napisał:)))))))))))
OdpowiedzUsuńpękam ze smiechu,dzięki, za rozweselacz,podzielilam sie z odziną i też rżą
- u mnie,u mnie ten snieg,piekne,duże,radosne płateczki, tylko kurna cos im sie pory roku pomyliły !
ja w ubranku i szlafroku siedziałam ! tak, szlafroku-odzień ,ktorego nigdy ale to nigdy nie uznawalam za przydatny.
Lekka :)
OdpowiedzUsuńJak Córce poszło?
A czemu uważasz, ze atawizm paskudny jest?
Ja tez lubię burzę, nawet bardzo :)
Dora :)
No własnie siedziałam przed telewizorem, myślałam o Tobie i o Riannon i że macie przesrane ( nie wiedziałam wtedy jeszcze, że Kontrolerka tysz ze Ślunska jest)... a potem u nas spadło.
A szlafrok uwielbiam :)
U nas zimno na apartamentach jest.
I jak wyskakuję z ciepłego łózia, to za chwilę jest mi be i zanim jeszcze wskoczę do wanny, to szlafrok mi własnie osładza te chwile dyskomfortu termicznego. Miluchny, ciepluchny, leciutki.
Stopniało już to białe- paskudne? :)
Tu nie pada choc wszyscy by chcieli.
OdpowiedzUsuńNa szlafrok juz zadnego pretekstu, no to uszylam sobie jedwabne, prawie wyjsciowe kimono.
Rekawy tak zamaszyste, ze nic ze szlafrokowej przytulnosci.I tak zle i tak niedobrze.
kokliko
Kokliko :)
OdpowiedzUsuńJedwabny posiadam również, ale rzeczywiście przytulności mu brakuje.
Na chłodne poranki ten puchaty lepszy :)
"lubię jak pada...
OdpowiedzUsuńlubię jak deszczyk stuka o parapet"... - ja też ja też!!!
gęba sama mi się roześmiała przy tym tekście :) deszczowy ten tekst a pełen słońca...
Ola