wtorek, 6 listopada 2012

Otóż dynia!

Tradycyjnie czuję się szarpana w sprawie zajęcia przeze mnie stanowiska w sprawie dyni.
Czuję na sobie ciężar nie stanięcia w obronie zadumy, refleksji, "głębokiego" przeżywania przemijania i stanięcia po stronie "naszej" cywilizacji...
A wszystko to za sprawą biednej dyni.

"Nasza" cywilizacja przygarnęła pogańskie obyczaje, podobnie, jak inna przygarnęła inne. Nad czym tu się zastanawiac? Niby dlaczego "zaduma" ma byc lepsza, bogatsza duchowo, niż radosne przekupstwo dusz zapożyczone z innej kultury?
I w ogóle, nudzi mnie już temat "zapożyczeń" "małpowania", wyższości słowiańskich i chrześcijańskich celebr itd.
Mało kto wie, że listopad naznaczony " zadumą" ( wie ktoś w ogóle, co to znaczy?) został właściwie urzędowo wybrany, jako miesiąc, kiedy ludzie już pozałatwiali swoje sprawy na polach ( wcześniej masowo ruszali na groby wiosną, co nie było zbyt praktyczne), a sam cel święta jest identyczny, jak Halloween? Ma na celu obłaskawic zmarłe dusze- tylko inaczej, nie za pomocą cukierka, a za pomocą modlitwy...

Podobnie, jak nie znoszę przymusu radowania się z niewiadomego mi powodu w Sylwestra, takoż i rogi wystawiam na próbę przymuszania mnie do odczuwania " zadumy" na początku listopada.
A argumenty o tym, że haloween to czysta komercja wkładam do szufladki "pierdolenie". Bo czymże niby ma się różnic komercja w szale zniczy i dekoracji nagrobnych, od szału słodyczy i dyni? No tak- znicze i chryzantemy ( moja babcia mówiła " fryzantemy" :))) ) służą " zadumie" i " głębokim refleksjom o przemijaniu" ( co to w ogóle jest? I jak odróżnic płytką refleksję o przemijaniu, od tej głębokiej? )... Jasne, to wszystko tłumaczy i dlatego najlepiej obłożyc dynię ekskomuniką* a jej spożywanie zaliczyc do szatańskich praktyk...
W tym roku szczególnie mam już dośc przemijania, śmierci, "zadumy"...

A wszystkiemu winna dynia.
A ponieważ jest tak poniewierana ( biedna dynia) moja przekora każe mi stanąc w jej obronie. Bo co dynia winna, że ludzie gupie?
A mnie się dynia podoba. Bardzo :)
Jest dla mnie kwintesencją jesieni. Płodności, koloru.
Lubię jesc dynie w różnych postaciach. I jem.
Jest ładna, niskokaloryczna, fajnie zagęszcza różne potrawy, nadaje im ładny kolor. Ma tysiące wcieleń i pewnie jeszcze wiecej zastosowań.

A w tym roku zachciało mi się lampionu z dyni :)
I luby mi zrobił.
Wcześniej nigdy nie miałam, bo zazwyczaj pod koniec października oddawaliśmy się stroikowemu dawaniu dupy, czyli czysto zarobkowej czynności sprzyjającej "zadumie" ;> I zwyczajnie nie mieliśmy czasu na takie rzeczy, jak wydrążanie dyni.
Bardzo fajny lampion z dyni jest :) Luby włożył do środka niebieskie lampki diodowe :)
Zdjęcie zrobię, jak bedę miec gdzie ;>  I o ile dynia jeszcze do tego czasu wytrzyma, bo coś widzę, że jej się mordka zaczyna zapadac.

* Odnośnie ekskomuniki, to czytałam kiedyś, że w średniowieczu, szarańcza niszczyła ludziom plony. No i ludzie poszli do biskupa, żeby coś z tym z zrobił. A on wezwał szarańczę na sąd boży. Wszystko odbyło się zgodnie z literą prawa- tzn. Szarańcza została zawiadomiona o fakcie pozwania jej przed sąd boży ( za pomocą ogłoszeń rozklejonych na okolicznych polach), dostała obrońcę z urzędu, który argumentował tym, ze szarańcza, jak każda boża istota musi znajdowac pożywnienie i prosił w jej imieniu o wyznaczenie miejsca, gdzie swą koniecznośc szarańcza może odbywac bez szkody dla nikogo.
Ponieważ jednak szarańcza zignorowała wezwania przed sąd i nie stawiła się na procesie- została obłożona ekskomuniką...
Ale czad :D :D :D Bardzo ubolewam nad faktem, że nie byłam obecna na tym procesie. Tylko nie wiem, czym bym nie była zeszła ze śmiechu, bo to rodzaj absurdu, który mnie zwyczajnie podnieca.

P.S Chryzantemy też bardzo lubię i co roku towarzyszą mi jesienią- w... wazonie. Teraz też mam. Piękne sa, kremowe i ładnie pachną.
Moja zaduma jest taka: z uśmiechniętym pyskiem, z "fryzantemą" w tle :)

23 komentarze:

  1. Bardzo Ci dziękuję za tekst o dyni.
    Zapomniał wół jak cielęciem był i sam zapożyczał z innych, min. pogańskich zwyczaje i obyczaje oraz święta.
    Szkoda tylko, że wszyscy zapominają o tym, że to celtyckie święto, nie amerykańskie. Ci je przyswoili, jak wiele innych.
    Oraz nie wiem co jest bardziej skomercjalizowane na świecie: Halloween czy może Boże Narodzenie. Szkoda, że nikt się tak nie oburza na komercjalizację tych ostatnich, bo przecież pierwsze słodycze i ozdoby można dostać już we wrześniu.




    PySy.
    Od tego roku i ja lubię dynię w kuchni. Nie tylko w postaci ozdobnego lampionu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie już to mesjanistyczno- cierpiętnicze nastawienie zaczyna doprowadzac do szału.
      To nadęcie, że koniecznie muszę miec jakieś " głębokie" myśli, mam się w ogóle nastawic do wewnątrz i spuchnąc od życia duchowego, którego zewnętrzne ślady każdy czuje się upoważniony śledzic.
      Już tam srał pies komercję, chyba nie od dziś wiadomo, ze każde święto jest przede wszystkim przedsięwzięciem marketingowym, tylko za uja nie rozumiem, dlaczego jedna komercja jest świętojebliwa i nietykalna, a druga jest be i szatańska.
      A wszystkiemu winna dynia, czy tam choinka.
      Szczyt hipokryzji.

      Usuń
    2. Ja tez się nie umartwiałam w tym czasie i nie mam takiego zamiaru.

      Tam tych szczytów hipokryzji jest całkiem sporo ;>

      Usuń
    3. Ale niektóre są szczególnie wkurzające.
      Szczególnie te dotyczące okazywania " zadumy"

      Usuń
    4. Iwona, dynia w kuchni jest cudowna, zaraz po pomidorze.
      A najlepiej połączyc dynie z pomidorem ;>
      Mam juz zapas na zimę, to ostatni dzwonek zeby się zaopatrzyć :)

      Usuń
    5. No, ostatni dzwonek. W sklepach już nie ma, bo dynia sprzedaje się tylko jako ozdoba halołynowa ( tak mi powiedział pan od warzyw na targu- nie ma zamiaru już przywozic, bo nie spodziewa się, ze ktoś kupi)
      Działkowiczów na targu też już nie ma, bo nie bardzo z czym mają stac. Od ogrodnika można kupic.

      Mnie bardzo pasuje połączenie dyni i imbiru; dyni i czosnku; dyni i papryki... Zresztą dużo tego.

      Usuń
    6. no własnie duzo.
      Mój pan dostawca też przywiózł samą kapustę i bardzo był zdziwiony ze zmawiam dynie, której to ma pół garażu ;D Dlatego jako jedyna mam jeszcze dynie na straganie, ale widzę że dostaje plamek :(

      Usuń
    7. Może ktoś da się przekonac, ze dynia jest pyszna, niskokaloryczna, ładna i tania :*

      Usuń
  2. Ja też bardzo lubię chryzantemy ;) i też mi lachną.

    Dynie lubię, listopad zazwyczaj też.
    I Was obie lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic dodać nic ująć. Mogę się podpisać pod takim samym podejściem do tematu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo, to, to. Ja już w szkole podstawowej zapierałam się zadnimi łapami, gdy dochodziło do zadumy i martyrologii.
    I jakoś niewielu pamięta, że Polska chrzest przyjęła, nie z dobrej woli, ale bo żyjącym wtedy na naszych ziemiach "poganom" (jakim tam poganom, oni mieli swoich bogów) ten chrześcijanizm narzucono.A teraz się mówi, że pogańskie święta są be, podczas gdy święta chrześcijańskie w dużej mierze zaadaptowały tamte dawne do swoich potrzeb.
    W przeddzień Zaduszek widziałam na ulicy parę przebraną halloweenowo, fajni byli :)

    ophrys

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie :)
      Wigilia została wpasowana w zimowe przesilenie, na czes słońca, a Wielkanoc to przecież wiosenne święto ziemi, odradzającego się życia- i ten motyw się pojawia w święceniu jajec, dekorowaniu świeżymi gałązkami. Święcenie ognia i wody to przecież też bardzo pierwotne potrzeby podporządkowania żywiołów...

      Ja nie mam nic przeciwko zadumie. Mam za to wiele przeciwko oddawaniu się różnym stanom emocjonalnym na gwizdek, czy na komendę.

      Usuń
    2. Czyli dokładnie tak jak ja. Dziś mam być smutna, jutro kochać, a w czwartek zadumana?
      To ja przepraszam - jak mawiał pewien wódz z komiksu, po czym się oddalał w niewiadomym kierunku ;)

      ophrys

      Usuń
    3. W jakim kierunku Ty się udałaś?
      Do łózia? ;>

      Usuń
    4. O, ja na razie do żadnego łózia, choć bym chciała... praca, praca...
      Ta to mi dopiero daje powody do zadumy, jak widzę tyle ludzkiego nieszczęścia :(

      ophrys

      Usuń
  5. niby raca z tą zadumą na zawołanie.
    Ale jak zaczynaliśmy w domu rozmawiać o naszych bliskich zmarłych, wspominać od rana juz przy śniadaniu, wesołe anegdotki, poważne sprawy to potem przez cały dzień była ta "zaduma" w głowie, wspomnienia, brak chęci na szaleństwa, tylko taka pokora wobec życia, przemijania, śmierci.
    Nie ma innego dnia w roku w którym tak często i tak dużo wspominamy tych którzy odeszli, mimo że wspominamy cały rok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moni, ale ta nieszczęsna zaduma, jak się już pojawia, to jest. Po prostu.
      Mnie chodzi o przymus. O jedynie słuszne sposoby odczuwania smutku, radości, żałoby czy czego tam jeszcze.
      Skąd można wiedziec, czy ktoś kto się akurat uśmiecha i żywo rozprawia, oraz mocno gestykuluje, nie odczuwa " zadumy" nad przemijaniem, nie wspomina właśnie swoich bliskich, zmarłych?
      Czy trzeba Ich wspomniac w "zadumie"? bo inaczej to znaczy, zę się źle wspomina? Bo jest 1 listopada i trzeba miec na twarzy wymalowaną "zadumę"?

      Usuń
    2. mi sie sama wymalowała w tym roku. Za dużo myślałam.

      Przypomniało mi się jakie święte oburzenie wywołał fakt , jak tata zabrał nas i kuzynów na wesołe miasteczko i lody po pogrzebie 93 letniej prababci.
      I jak wyobrażaliśmy sobie że młoda babcia (jej dzieciństwo i młodość to dwie wojny swiatowe) z nami siedzi na karuzeli i je lody :) Byliśmy dziećmi w wieku 5 - 12 lat.

      Usuń
    3. Się wymalowała, to była :)

      No widzisz :)
      Różne są sposoby wspominania...
      Niech każdy sobie wybierze swój. Jeśli chce wspominac przez zadumę- prosz bardzo, jeśli chce założyc pomarańczową chustkę- co mnie do tego? Co komu do tego?

      A jeśli nie ma żadnej refleksji- to tez tylko i wyłącznie jego sprawa.

      Usuń
  6. Strasznie podoba mi się ta Twoja szufladka "pierdolenie", bo bardzo pasuje treścią do mojej :-D
    A z tymi pozwami zwierząt na sąd boży to najczystsza historyczna prawda jest :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hi
      A co masz jeszcze w tej szufladce?
      Bo ja ostatnio słuchałam w radio audycji o dzieciach urodzonych za pomoca in vitro... I gdyby mnie nie chroniła moja szufladka, to pewnie cycki by mi całkiem opadły, wątroba się przewróciła, i czapę by mi oderwało ( ze złości i bezsilności)...
      A fraza " piedolenie" jakoś pozwala zachowac spokój wobec: Hipokryzji! Głupoty! Indolencji! I ogólnej obstrukcji umysłowej!

      A z pozwami - to wiem ( znaczy, chyba wiem, bo czytałam o tym w książkach, obecna nie byłam, nad czym ubolewam )

      Usuń
  7. Bardzo mi się podoba co napisałaś:))))

    OdpowiedzUsuń