Taki kawał był kiedyś: chłop jechał orać na pole. I sprawdza po kieszeniach: prawo jazdy jest, papiery do maszyn i homologacje są, ksiązeczka partyjna jest, ksiązeczka do nabożeństwa jest, świadectwo chrztu jest.
Czego to ja nie zabrałem?
Aaaa, pługa zapomniałem...
No to ja podobnie: jechałam na rozmowę o pracę i tak sprawdzam: dowód mam, telefon mam, kartę miejską mam, grzebień mam, chusteczki do nosa mam. Znaczy- jestem gotowa, mogę jechać.
W autobusie coś mi mało. Czego zapomniałam? CV ...
Barszcz chciałam zrobić wczoraj lubemu. Kupiłam jarzynki, sprawdziłam zakwas, wyjęłam wszystkie przyprawy.
Obrałam jarzynki, ułozyłam na tacy, tak popatrzyłam, czegoś mi brakuje chyba...
Buraków, hi.
Ale najlepszy numer był z kotem u weterynarza :)
Jechałyśmy z siostrą i siostrzenicą.
Książeczka zdrowia kota jest ( tak, tak :D Nasze koty mają swoje ksiażeczki zdrowia. Ze zdjeciem w dodatku :D ), kluczyki i dokumenty z auta są, portfel, telefon jest, Mała wysikana, szaliczek i czapeczka sprawdzona ( dla małej, nie dla kota :P)
Jedziemy do weta.
Zapomniałyśmy kota, hi
A co będzie, jak mi tak zostanie na zawsze?
Hi oby nie :)
OdpowiedzUsuńPóki co, ja zwalam na pogodę. Ładną wiosnę mamy tej zimy :/ Ni jak nie mogę się pozbierać...
nic :)
OdpowiedzUsuńBędziesz na przykład mogła napisać ksiazeczke ze śmiesznymi zdarzeniami :p
nic :)
OdpowiedzUsuńBędziesz na przykład mogła napisać ksiazeczke ze śmiesznymi zdarzeniami :p
Iwona- może pogoda, a może starość :P
OdpowiedzUsuńMonia- eee, już opisałam na blogu :)
A ja mam buraki :D Moze zrobimy skladkowy barszcz? :)
OdpowiedzUsuńA na kocje to trzeba bylo jechac! :D (pamietasz Kargula?)
OdpowiedzUsuńP.S. Aha, ja nie ze Szwecji, a zza wiekszej wody.
Buraki dokupiłam bystrze, a barszcz już zjedzony :)
OdpowiedzUsuńAle mozemy ugotować jakąś inną zupę :)
Na kocie nie mogłam jechać, bo mały i chorowity był :)
I bardzo się cieszę, Grażynko, ze się ujawniłaś w komentarzach
Buzi
To się niestety lubi powtarzać i to w różnych wariantach ;-) Kiedyś pisałam Ci, jak zaparzałam kawę w kafeterce bez... kawy. Czyli zaparzałam wodę :-) Jakiś czas temu zdarzyło mi się odwrotnie. Wsypałam kawę, nie wlałam wody. Patrzyłam się na stojącą na gazie kafeterkę z uczuciem, że chyba coś jest nie tak. Kiedy zaczęła topić się rączka ebonitowa, olśniło mnie. Ciut za późno. Kafeterka niestety wylądowała w śmieciach kompletnie spalona :-(
OdpowiedzUsuńooo :)
OdpowiedzUsuńTeraz mi się przypomniało, jak kiedyś luby z tatą szli do lasu... Zimno było, późny listopad, zrobiłam im herbaty do termosu :) Przyłożyłam się :) Posłodziłam, dodałam cytryny...
Tata mówi do lubego: wiesz, co? Ty to robisz słabą herbatę, ale Aga to juz całkiem przesadza...
Zrobiłam im herbatę bez herbaty :)
Ale kawa bez wody wymiata rzeczywiście :)