Lubię być sama.
Lubię powyłączać wszystkie hałasujące urządzenia, zaświecić nastrojowe światełko i czytać, rozmyślać, pisać.
Lubię wstawać bardzo wcześnie rano i iść na przykład do sklepu. Ludzi mało, miasto śpi...
Niegroźna przypadłość, a jednak.
Czasem myślę, że taka skłonność staje się kolejnym pretekstem do zmieniania mnie. Tak jakby zagrożeniem miało być dla kogoś, ostrzeżeniem, że się nie podporządkuję, sygnałem czegoś niepokojącego.
Zawsze tak było, chyba już taka moja uroda. Lubiłam noce, bo wtedy mogłam sobie czytac i nikt do mnie nie mówił, jak to bywało w dzień.
Lubiłam zamykac się w łazience na długi czas. Mój tata mówił, że nie ma to jak w łazience ;)- jest ciepło, cicho i jest się w towarzystwie kogoś inteligentnego...
Jestem bardzo towarzyska, ale potrzebuję tez przestrzeni wyłącznie dla siebie. I bardzo bym chciała, by ta przestrzeń była szanowana. Nie chcę byc niegrzeczna, ani opryskliwa, ale ciągłe domaganie się ode mnie hałaśliwej obecności mnie męczy, a jak za dużo tego- to denerwuje. Nie interesuje mnie komentowanie strojów przechodzących osób, nie interesuje mnie piętnowanie i omawianie ich małych gaf...Lubię rozmawiac bardzo, lubię się wymieniac poglądami, ale nie lubię oczekiwania, że stanę na rzęsach i zabawię kogoś, kto się nudzi i w wyciągnę z kapelusza ciekawy temat do rozmowy. Ja się mało kiedy nudzę, a jak już tak jest- to sobie znajduję coś do zabawienia siebie.
A często mam wrażenie, że ktoś oczekuje ode mnie, że wejdę pod stół i zacznę szczekac, albo striptiz zrobię, żeby kogoś zabawic i uwolnic od udręki wolnego czasu.
Bardzo dużo mówię, potrafię zamęczyc gadaniem, ale też bardzo często milczę, bo nie interesuje mnie kłapanie dziobem o byle czym.
Mam małe kuku na punkcie obrony tych granic.
Taka wieczorna obserwacja... po dniu, w którym "uciekłam" do kuchni, żeby nie musiec odpowiadac na różne pytania, ani nie czuc brzemienia, tego, ze milczę.
Nie, nie jestem zła o coś.
Nie, nie wstałam lewą nogą.
Nie, nic mnie nie boli.
Nie, nie przeszkadza mi deszcz.
Nie, nic mi nie zrobiłaś/łeś.
Też, lubię być sama, lubię swoją własną obecność, z tym że u mnie ze wstawaniem kiepsko;p
OdpowiedzUsuńU mnie tak falami. Zawsze lubiłam noce. Kładłam sie, kiedy inni wstawali. Kiedyś zaspałam do szkoły na 12.30 ;>
UsuńPóźniej mi się zmieniło, sama się budziłam około 5 rano.
To był bardzo fajny czas.
Teraz znów lubię pospac do 7...
Aga, ten kto Cię naprawdę zna, ten wie :)
OdpowiedzUsuńAż tak to widac? ;>
Usuńczasami widać :P
UsuńNauczyłyśmy się siebie nawzajem :*
UsuńJa bardzo często wiem, ze jesteś i choc nie mam nic do powiedzenia, to mi tak fajnie jest jest, ze jesteś i że wiesz. I że wiesz, ze ja wiem.
I fajnie, że mi mówisz, że nie masz ochoty na stukanie w klawisze, ale chciałabys, żebym wiedziała, że jesteś, jak codzień- na kawce :)i ja tak samo jestem.
Cudownie przekładasz wirtual na real, choc czasem jest trudno ;>
Jesteś częścią mojego życia, Monia i kocham Cię :)
Aż mi łzy poleciały. Ubrałaś w słowa moje myśli. Czuję tak samo i bardzo Cię kocham własnie taką jaka jesteś :*
UsuńTeż lubię bywać sam, ogólnie ludzie mnie męczą...
OdpowiedzUsuńTo nie tak, ze zawsze męczą...
UsuńBardziej chyba o te granice chodzi...
Czasem po prostu chcę byc sama. Czasem nie chce mi się nic mówic.
Męczą mnie pytania " czemu nic nie mówisz?" ( widocznie nie mam nic do powiedzenia...)
Ale ja pisałem, że mnie męczą :P
Usuńale napisałeś "też" :)
UsuńA ja mam "nie też" i "też" też :)
... a reszta to uzupełnienie od mojej strony ;)
Ty masz, jak masz i nikomu nic do tego ...
Ja mam, jak mam i nie jestem chodzącą reklamą pasty do zębów. I nie chce byc...
To co?
UsuńUśmiech i dobranoc...
Uśmiech
UsuńI kokosowych :)