Ale aż tak?
Ostatnich kilka tygodni to bezustanny upał, w dzień i w nocy. Kilkuminutowe opady nie poprawiały sytuacji, tylko do przeszło 30 -sto stopniowego rozpalonego powietrza dodawały oblepiającą wilgoc.
Dla mnie tak wysoka temperatura jest torturą.
JUż się zastanawiałam, czy nie narysowac okręgu, nie wziąc kijaszka i rytmicznym postukiwaniem - jak mistrz wombatu- nie próbowac sprowadzic deszczu czarami. Powstrzymało mnie tylko to, że ostatnia moja próba z kijaszkiem zaskutkowała wzrostem temperatury o 2 stopnie!
I oto wczoraj owacjami na stojąco powitaliśmy gwałtowną burzę :)
Pierwsza przespana noc od kilku tygodni, bo wcześniej z gorąca i przez komary nie spałam prawie wcale.
Dziś bardzo przyjemne 20 stopni. Upał z przyjemnością oddaję Iwonie, do sprawiedliwego podziału z Monią ;>
I jeszcze chciałam tylko napisac, co wynikło jak na razie z ogródka na balkonie.
Jak na razie wynikły zioła.
Z nad wyraz wybujałej mięty, zrobiłam to ( bez cukru i pietruszki), przesączyłam, mietową pulpę zamroziłam na zaś- np do marynaty do mięcha, abo do ciasta, a płyn zamroziłam w pojemniku do kostek lodu. I tak- taka kostka ma bardzo fajny zapach mięty, ale po zamrożeniu traci ten swój cudny soczysty zielony kolor, a kiedy kostka się rozmraża w napoju pływają zielone farfocle.
Mam zamiar zrobic jeszcze syrop miętowy, jak wygolona mięta nieco odbije.
Pozostałymi ziołamu aromatyzowałam oliwę i ocet jabłkowy. Oliwę na zimno, ocet na ciepło.
Będę jeszcze robic suszone pomidory w zalewie ziołowej, grillowane papryki w zalewie ziołowej, suszyc zioła i mrozic.
No i będę miec jeszcze dużo lawendy, zastanawiam się, co z tym zrobic.
Szkoda, że pani od której kupowałam lawendę nie wiedziała, jaki rodzaj posiada. Ale to własciwie normalne, niestety. Gdyby roślinki były opisane, przynajmniej w zakresie nazwy botanicznej, to reszty mogłabym się dowiedziec jakoś, a tak? Jaka to papryczka? Ostra. Ale bardzo ostra, cholernie ostra, czy diabelnie ostra? Nie wiem. A dla mnie to zasadnicza różnica. Diabelnie ostrej, czyli takiej od olejków eterycznych łzawią mi oczy i ręce cierpią na papryczkowe poparzenie to nie chcę. Ale taką cholernie ostrą- to chcę. A niektórzy papryczkę pepperoni nazywają ostrą.
Fascynują mnie te Twoje aromatyzowane oliwy i octy. Marynata z miętowej pulpy również, ponieważ często dodaję miętę do mięs jednak takiego sposobu jeszczem nie próbował.
OdpowiedzUsuńNie mogę odnaleźć syropu miętowego (link, zdaje się zdublował).
Edytowałam ( dzięki za zwrócenie uwagi)
UsuńMnie w kuchni najbardziej podnieca możliwośc próbowania różnych rzeczy. Kiedyś się zakochałam w sosie winegret. A najbardziej takim, w którym brakuje pól tonu czegoś, w którym jest wspomnienie, gdzieś w tyle głowy zapisane- na przykład truskawkach, malinach, róży. Te pól tonu, cień cienia, dalekie skojarzenie dają mi właśnie oliwy i octy aromatyzowane. Nie zawsze się uda ;))) ale tego podniecenia wynikającego z czekania, co z tego wyjdzie- nikt mi nie odbierze :)
Oczywiście można kupic- oliwę o dowolnym smaku, ocet malinowy po 20 zł za 250 ml... Mozna, ale po co? :)
Przeciez jestem czarownicą :)
Też jesteś czarownicem? :)
Nigdy się nad czarownictwem swym (lub jego brakiem) nie zastanawiałem. Pewne jest natomiast, że eksperymenty kulinarne uwielbiam na sobie przeprowadzać. Szukać czegoś, nie wiadomo czego lub łączyć smaki. Jest to szczególnie interesujące, gdy trafiają się osoby, które nie potrafią sobie tego wyobrazić. Ja mam wtedy tę satysfakcję, że nie muszę se wyobrażać. Wszak sam to zjadłem i (co dziwne) nadal po tym padole łażę... W kwestii octów i oliw nie mam póki co żadnego doświadczenia ale powoli przymierzam się, by to zmienić.
Usuń:)
UsuńChcesz sam popróbowac?
Czy podrzucic Ci kilka rad, na których sama się uczyłam?
Chciałam jeszcze tylko dodac, że ocet jabłkowy wykonałam sama- ze skórek jabłkowych :)
Oczywiście, że chcę popróbować...
UsuńDo aromatyzowania możesz wykorzystac też olej ( nie musi byc oliwa z oliwek), ważne żeby był dobrej jakości- moze też byc olej słonecznikowy, albo rzepakowy virgin ( w tamtym roku zalewałam takim suszone pomidory i grillowaną paprykę. Już nie mówię, że pomidory czy papryka pycha, ale ten olej własnie- mniam )Mozesz zrobic na dwa sposoby- wrzucic do zimnego oleju, co tam chcesz, albo podgrzac olej/oliwę. Wszystko co wrzucasz musi byc absolutnie suche ( bez kropelek wody, mogą byc przyprawy, owoce, albo co tam chcesz. Jeśli wrzucasz do zimnej oliwy/oleju, to na efekty zapachowe musisz poczekac ok 3 tygodni, podejrzewam, ze w podgrzanym- szybciej oddadzą zapach. Jeśli wrzucasz świeże zioła, czy przyprawy- to w przepisach pisze, zeby po naciągnięciu ich zapachem je usunąc, filtrując oliwę. Ja zobaczę... Jak się nic nie bezie działo, to je zostawię. Suszone moga zostac na zawsze ...
UsuńOcet aromatyzwoałam już i na ciepło i zimno. Na zimno- spirytusowy. Aromatyzowałam płatkami róż, malinami, pigwą. Zostawiałam w słoiczku na ok 10 dni, potem przecedzałam. Na ciepło- octem jabłkowym ( moze byc winny), trzeba podgrzac ( ale nie zagotowac. Przydałby się termometr, ale ja nie mam, wiec stałam nad garnkiem i pilnowałam, aż z dna zaczęły wypływac bąbelki, ale jeszcze nie wrzało) i zalac to, co masz do zalania- zioła, albo płatki. Następnego dnia ocet już jest do cedzenia. Pachnący oczywiście.
Ocet jabłkowy ( znaczy ocet powstały w wyniku fermentacji octowej) to już trochę inna historia. też chcesz?
Łał! Dziewczyno jesteś wielka! Dziękuję, przetrawię na spokojnie i na pewno się pobawię. Sądzę, że oprę się raczej na suszonych (np. ziołach), bo świeże najczęściej pożeram bardzo szybko. Jak chcę mieć na kiedyś to po prostu muszę część od razu przeznaczać do suszenia. Inaczej by się nie uchowały. Jeśli masz jeszcze energię w palcach to o occie tech chętnie się więcej dowiem...
UsuńA swieże zioła masz z marketu? Nawet te z marketu mozesz przesadzic do wiekszych donic ( idealnie byłoby do ogródka) i one rosną same. U mnie na balkonie przeważnie mam nadurodzaj i to taki, że nie jestem w stanie samodzielnie zużyc tego wszystkiego ( oprócz suszenia, mrozenia, wykorzystywania do różnych dżemów- np dżem z moreli z rozmarynem, albo z jeżyn z bazylią, jednak dużo rozdaję) ;) Bukieciki robię z różnych ziół :P przewiązuję wstążeczką i rozdaję :)
UsuńAle suszone też mogą byc. Podejrzewam, ze aromat będzie bardziej intensywny...
Robiac ocet jabłkowy korzystałam z doświadczenia innych osób ( bardzo mądrych :) ) wiec sama się nie będę mądrzyc, tylko zalinkuję Ci temat z którego sie uczyłam :)
http://gadki.e-fora.pl/viewtopic.php?f=6&t=914&hilit=ocet+jab%C5%82kowy
Dla mnie jest bardzo fajne to, że ja mam zdobyczne jabłka. I jeszcze to, że nic się nie marnuje :)
Treśc jabłka- to zasłoiczkowany mus jabłkowy do ciasta, albo do naleśników, a resztki ( skórki i gniazda nasienne)- ocet.
Zioła owszem, w większości z dyskontów lub marketów. Czasami z rynku, zależy jak się uda. Wiem, że mogę przesadzić ale ograniczenie stanowi brak miejsca. Ogródka u mnie niet a balkon owszem, lecz raczej dla bardzo słóńcolubnych roślin. Niemniej daję radę...
UsuńNa forum wstępnie zajrzałem i zapowiada się interesująco. Bliżej przyjrzę się jutro, bo dziś jakiś otępiały jestem i chyba czas już na mnie...
To, że nic się nie marnuję lubię najbardziej na świecie. Sam również dokładam wszelkich starań, by wykorzystać wszelkie dobra najlepiej, jak tylko się da. Przeraża mnie niekiedy, jak widzę u innych marnotrawstwo ale wynika ono pewnie ze zbyt dobrych warunków życia i niemyślenia o sprawach takich jak niedobór monet czy jeszcze gorzej głód.
Ja tez nienawidzę marnotrawstwa.
UsuńNic się u mnie nie marnuje. A pisząc "nic" mam naprawdę na mysli NIC.
I to nie tylko dlatego, że ciężko zarobic na kromkę.
Są ludzie, którzy wybieraja jedzenie ze śmietnika, zeby dac dzieciom obiad. A ja mam wyrzucac, bo za duzo kupiłam? bo za dużo zrobiłam?
Mrożę nadwyzki, mrożę coś, na co nie możemy juz patrzec, redukuję i mrożę wszelkie wywary, wodę z obgotowywania grzybów też redukuję i mrożę, tłuszcz z pieczenia boczku, albo z pieczenia indyka też zlewam i zachowuję ( mrożę), niedojedzone obiady, których nie ma na dwie porcje też mrożę, a potem ( jak się nazbiera) - robię z tego najpyszniejsze w świecie pierogi :), chleb suszę i mielę ( nie kupuję bułki tartej, mam mielony chleb- tez mogę rozdawac w czteropakach)
W moim śmietniku są wyłacznie puste opakowania po mleku, wodzie mineralnej i obierki w warzyw, no i kipy z fajek. ( puszki z piwa są opłukane i oddawane do skupu :P) Nigdy nie ma tam przeterminowanego jedzenia... Nie kupujemy też jedzenia, zanim nie zjemy tego, co mamy...
W mojej kuchni jest wszystko- wanilia, szafran, w lepszych okresach dziczyzna, świeże ryby, jak nie ma środków płatniczych- jest mielonka z biedronki i za 4 złote - 3 obiady dla trzech osób... Jedynie wyrzucania nie ma. Tego nigdy nie ma. I nigdy nie będzie.
Chleb mnie raczej nie zostaje, choć przyznam, że zdarzyło się, iż zapleśniał (z mojej winy oczywiście). Znam ludzi co kury mają i chętnie taki przyjmują. Nie wiem, czy dla kur to zdrowe ale właściciele dają, to nie wnikam. Nieraz jem danie makaronowe z dwoma, trzema różnymi, bo mnie np. po pół szklanki zostanie z poprzednich obiadów. Wszelkie resztki trafiają najczęściej do zapiekanek. Kupuję też pizzę mrożoną i ją nimi wzbogacam, zatem z garścią papryki, pieczarek czy czegokolwiek problemu nie ma. Lodówkę mam pod stałym monitoringiem zatem wiem co w niej jest, od kiedy i do kiedy pobyć może. Jak nazbierałem grzybów to od razu część do suszenia przeznaczyłem. Reszta poszła w sos, którego jak zwykle naważyłem zbyt wiele. Tym sposobem miałem na bieżący obiad, chcąc nie chcą za dwa dni na drugi i jeszcze nieco na dodatek do kolacji. Zniknął cały. Ja w życiu już głodu zaznałem i wiem co on oznacza. Ponadto moja babcia okupację przeżyła i nasłuchałem się o wcinaniu samych ziemniaków zdobytych w dziwny sposób, czy zbieraniu węgli na torach kolejowych. Jak pociąg go wiózł, to często coś spadło i dzieci się wtedy słało z koszem, by zbierały...
Usuńhi, nie istnieje takie pojęcie, jak "za dużo sosu grzybowego" ;)))
UsuńJa jednak robię inaczej- nie katuję nas jedzeniem tego samego przez kilka dni, tylko zamrażam ( bez różnicy, czy mięcho z rosołu, pieczone, czy duszone z dodatkami, czy smażone- trafia do woreczka "pierogowego", ta jego pierogowośc jest umowna, bo mogą z tego byc kluchi, albo krokiety. Czasem swiadomie robię czegoś bardzo dużo i zmarażam. Przydaje się, kiedy nie mam czasu, albo ochoty gotowac
Za dużo jak na jeden obiad. Lepiej? Też nieraz mrożę ale ograniczenie stanowi pojemność komory dlatego czasami trzeba się "katować". Woreczek pierogowy -świetna sprawa. Ja mam też zupowy na różne gnaty i inne strzępy mięsne. Świadomie, to wiadomo, zawsze warto mieć coś na kryzys czasowy...
Usuń:)
UsuńZupowy też mam :) Właściwie zupowo- bigosowy :)
Raphael a po co kupujesz gotową pizzę? Sam zrób! To proste jest :)
UsuńDlatego, że używam jej również w kryzysach czasowych. Gdy pojawi się głód, wcześniej dozbrojoną grzeję w piekarniku i już... Że to proste wiem, zresztą w kuchni nic nie jest trudne a jedynie mniej lub bardziej czasochłonne.
UsuńCiii, Iv ;)))
UsuńPamiętaj, ze my jesteśmy nawiedzone :P
I mamy misję do spełnienia :)
A misja wymaga ostrożności, ogniem i mieczem się nie da :)
nawiedzone? misja? ostrożność?
UsuńSpisek jakiś?
Polemizowałabym z tym, że wszystko w kuchni jest proste.
UsuńJa na przykład nie umiem zrobic doskonałej wołowej pieczeni. Nie umiem tempowac czekolady, żeby robic domowe praliny. Nie umiem zrobic lodów, bez paskudnych grudek lodu. Nie umiem zrobic aksamitnego sosu grzybowego. Jak pomyślę ilu rzeczy nie umiem i pewnie nigdy nie zrobię, bo są za trudne, to mi się płakac chce....
Nie, nie spisek :)
UsuńMisja :)
Misja niesienia do narodu kaganka oświaty :)
Misja polegająca na dawaniu prostego przekazu, że nie trzeba się dac globalizacji :) Nie trzeba iśc jak zwykły baran do sklepu i kupowac, kupowac, kupowac... kolorowe paczuszki, które mozesz miec bez specjalnego starania, ani wycierania potu z czoła, z tzw palcem w doopie, za 1/10 ceny sklepowej.
Chyba poperłnię o tym notkę, bo cosik mi długasne komentarze wychodzą...
Raphael drożdżowego ciasta na pizze możesz spokojnie zrobić więcej, porcjować i zamrozić. Sos pomidorowy robisz z resztek albo z przecieru gotowego a nadzienie co lodówka/zamrażalnik oferuje. Jeszcze całkiem niedawno domowa pizza ratowała nam dupy przed totalnym głodem.
UsuńNawet nie chce czytać co jest w składzie takiego gotowca :P
Agik a gdzie ja tu mieczem i ogniem walczę? :P
No dokładnie :)
UsuńJuż nawet nie mówiąc o tym, że zagniecenie ciasta na pizzę nie trwa jakoś dużo dłużej, niż rozmrożenie gotowca. Przecież to kilka minut roboty.
Boszzz ja kiedyś myślałam, że ciasto na pizzę to jakieś strasznie karkołomne przedsięwzięcie jest i bardzo pracochłonne. A prawda jest taka, że to dokładnie zajmuje tyle czasu ile nagrzanie piekarnika na full, bo pizza kocha bardzo gorący piekarnik. Zrobienie dobrego sosu - taki to tylko z gotowców, bo przecież ja nie potrafię. Tere fere. Sosu robię więcej, zamykam w pojemniczkach na raz i mrożę lub zamykam w malutkich słoiczkach i pasteryzuję. Mam jak znalazł :)
UsuńJa też kiedyś tak myślałam :)
UsuńCo więcej, jak zrobiłam pizzę, to byłam taka dumna, jakbym co najmniej zdobyła osmiotysięczniki wszystkie:)
Ale sosu nie mrożę- za długo trwa rozmrażanie :)
Daję przecier, albo keczup, albo adżikę, albo pesto :)
Zależy jak zamrozisz. Bo jak cienko rozpłaszczysz to zanim ciasto wyrośnie zdąży się rozmrozić :) Kwestia logistyki w szufladach zamrażarki ;)
UsuńU mnie ciasto nie wyrasta :)- od razu po zagnieceniu leci do piekarnika.
UsuńTo jak zamrażasz ten sos? W płatach? Hmmm ... niegupie :P
Jak mam woreczki foliowe to w nich, tak na płasko a jak nie mam to w folii spożywczej tylko wkładam do jakiegoś pojemnika, żeby brzegami nie wylatało. Jak się zamrozi to wyjmuję z pojemnika i układam, gdzie mi pasuje. Albo nie wyjmuję i wyjmuję z pojemnika w razie potrzeby.
UsuńGenialne :)
UsuńSpróbuję :)
I pomyśleć, że tylko o oliwę i ocet spytałem a przy okazji oberwało mnie się za spożycie gotowców... Jak tak dalej pójdzie to podejmę próbę znienawidzenia Was!
UsuńMam nadzieję, że Ci się nie uda :)
UsuńZresztą, mamy cały arsenał środków perswazji ;)
Próbkę tych Waszych środków zdążyłem już zauważyć. Tym samym nie wątpię, iż w razie potrzeby jest to arsenał z ciężką dość amunicją...
UsuńLeciutką i łagodną też :) I od tego zawsze ja zaczynam :)
UsuńTak mi wysłałaś te upały, że u mnie zimno....
OdpowiedzUsuńCzaruj te mikstury czaruj, bo jak kiedyś wezmę i przyjadę to na żywca będziesz się chwalić :)
Ty, Iv weź nie gadaj, tylko wyssaj ten upał ode mnie! skoro ja nie umiem wydmuchac...
UsuńKiedy przyjeżdżasz? ;> Mam na razie 4 rodzaje pierogów :)
I zakupiłam 2 kilo mąki :P możemy nalepic z 300 pierogów :) albo napiec bułeczek ;), albo poszlajac się po krzakach i przynieśc różne cuda:)
Przyjedź :*
Kule, żebym jeszcze jakąś kasę wyczarowała :/ Yszzz...
UsuńNo a kropo lawendziora: zrób zdjęcie kwiatostanu, znajdziemy odmianę :)
Jo, tylko kwiatostan lawendy wziął i był usechł :(
UsuńZawsze mogę se zrobic poduszeczki zapachowe z lawendy :)
Przyjedź :) Śniadanka Ci będe robic :) Takie wiesz ;)... seksi :P
Gorąco, gorąco, ale i burze wiecznie jakieś paskudne;/
OdpowiedzUsuńNooo...
UsuńMnie tam nigdy burza nie zrobiła żadnej krzywdy, więc podziwiam po prostu piękne widowisko...
Ale zdaję sobie sprawę z tego, ze to, co dla mnie jest widowiskiem, co niesie mi ulgę, jest też przerażajacym żywiołem, niesie zniszczenie i nierzadko - śmierc...