W poniedziałek pogrzeb, jedziemy dośc duży kawał drogi, kilka rodzin- jednym transportem.
Trza kwiaty zamówic i mama mnie pytała, jakie, czy jeden wieniec, czy palmę...
Ja wiem, że w takiej sytuacji, człowiek chce, żeby wszystko wyszło godnie, ładnie, jak najlepiej.
Ja nie wiem, jakie są "trendy" ale jak przebywałam w kwiaciarniach, to czasem mi się wydawało dziwne, że ludzie się tak mocno zastanawiają, czy palma, czy wieniec, taką dużą wagę przywiązują do szarfy, a to naprawdę takie ważne, żeby koniecznie było napisane, kto kupił kwiaty? Przecież zmarły i tak nie poczyta już...
Irytuje mnie tez składnia tych szarf. Na jednej szarfie ludzie koniecznie chcą, żeby było napisane " ostatnie pożegnanie"- kompletnie tego nie rozumiem. Pożegnanie - o ile nastąpiło- to nastąpiło wcześniej, poza tym przecież nie jest tak, że się już o zmarłym nie myśli, a to tak, jak powitanie... Poza tym ten czas żałoby jest też takim pożegnaniem. I co oznacza słowo " ostatnie"? że już nie muszę, albo nie mogę przynosic babci kwiatów?
A na drugiej szarfie pisze na przykład: do córki z rodziną. A co to córka to nie rodzina? A rodzina córki, to dla zmarłego nie rodzina?
Nie wiem dlaczego w kwiaciarniach nie mogą napisac tego, co sobie życzę? Naprawdę podlega ocenie, to że nie chcę, żeby na szarfie było napisane " ostatnie pożegnanie od..." ?
Podobnie ludzie chcą byc wymieni chocby z imienia na szarfie. Po co? Żeby grabarz widział, że sąsiadka Stefania się dołożyła do wieńca?
Albo jeszcze inksze żałobne tańce godowe...
Często obserwowałam, takie coś: wieniec ma mało kosztowac, ale wyglądac, jakby dużo kosztował...
Nie musi byc ładny, moze byc brzydki, bo "przecież to tylko kwiaty i i tak zaraz zwiędną", ale ma wyglądac na drogi...
Bez sensu.
Po co z taką intencją w ogóle dawac komuś kwiaty? Bo jak się nie da, to sąsiadka Eleonora obgada? A pani Jadzia z mięsnego będzie zbulwersowana?
Moja babcia uwielbiała dalie. Miała ich kilkadziesiąt odmian w ogródku, dbała o nie, cieszyła się z nowych kolorów, odmian, rozmawiała z nimi :) Mówiła na nie "gieorginie".
Szkoda, ze nie ma możliwości o tej porze roku zdobycia gdzieś gieorginii ( w sumie to dziwne, bo jesli się chce np bez, konwalie, forsycje, stokrotki, niezapominajki- to jeśli się je odpowiednio wczesnie zamówi, to można miec o każdej porze roku, a dalii jakoś nie. A właściwie może nie dziwne? W sumie pogrzeb rzadko kiedy jest planowaną " imprezą"...)
Umyśliłam se, że - wobec braku dalii - zamówię dla babci bukiet z białych róż. Bez szarfy. Bukiet, a nie wiązankę. Ciekawe dlaczego muszę przekonywac panią w kwiaciarni, że tak właśnie chcę. Bukiet, bez szarfy, z białych róż. Co mnie obchodzi, że pani pierwsze słyszy? I że nikt tak nie robi?
Babcia by się nie obraziła, więc dlaczego nie wypada?
Podobnie było z kwiatami dla mojego taty. Chciałam zrobic sama, nie wiem dlaczego pani mnie przekonywała, że "nie wypada"? Bo właśnie wypada, bo tata by tak chciał, i by się z tego ucieszył. A opinia pani w zakładzie o tym, co mnie wypada jakoś jest dla mnie mało zajmująca.
Tak poza tym, to w którymś momencie miałam chęc wstac i strzelic tę panią w buzię, kiedy po raz kolejny dodawała" to tylko 100 zł więcej, to tylko 200 zł więcej". Zawsze mi się wydawało, ze pracownicy zakładów pogrzebowych powinni byc wyposażeni w jakąs szczególną kulturę osobistą i szczególne wyczucie. I kiedy pani pyta o dodatkowe " atrakcje" związane z pogrzebem, to może najpierw wypadałoby poczekac na odpowiedź, czy sobie życzymy tych atrakcji i na ewentualną niepewnośc, czy odmowę wysunąc ten argument finansowy.
Tym bardziej, że klient zakładu pogrzebowego jest dobrym klientem... Bo raz, że jak już przyszedł, to wiadomo, że zapłaci, bo pieniądze ma i nie będzie jeździł po wszystkich, żeby porównac ceny, bo nie ma do tego głowy, ani ochoty, a dwa- nie sądzę, żeby w takiej sytuacji komukolwiek chciało się targowac i koniecznie wybierac najtańszą trumnę i najtańszą usługę. Więc może należałoby ten dośc wstydliwy finansowy aspekt jakoś zdjąc sprzed oczu zagubionego człowieka, który właśnie stracił bliską osobę...
Tym bardziej, zę zazwyczaj człowiek ów nie jest świadom, że zasiłek pogrzebowy nie wystarczy na pokrycie kosztów samego pochówku...
Właściwie to sama nie wiem, po co o tym piszę...
Smutna uroczystość
OdpowiedzUsuń,ostatnie pożegnanie tez mnie to zawsze drażni oraz,,spij spokojnie",
a niech to szlag i tyle.
Rób jak uważasz i jak czujesz,a dla ludzi to jest zajecie na pogrzebie, popatrzec na załobników,na sąsdiadów i te bukiety,wiązanki,wieńce,poczytać,co od kogo i jakimi słowami.Moze to tez oswajanie smierci i bólu ale tez i zwykla chamska ciekawość i temat do rozmów.
Nie zawsze te pieniądze ma jednak i tak,wybiera sie najtańszą trumnę i pochówek.
No to niech sobie patrzą...
UsuńPani mi w kwiaciarni powiedziała, że chyba piszą na tych szarfach, żeby własnie ludzie widzieli... I jeszcze dodała, że chcą wieniec za 30 zł na przykład z szarfą kilku metrową ;>
Ja wiem, ze nie zawsze się ma pieniądze, tym bardziej, ze po okrojeniu zasiłku przez tą bandę złodziei w ZUSie, zasiłku naprawdę nie wystracza na pochówek. Co naprawdę jest podłe.
Bo rozumiem, że stypa, kwiaty, czy ciuchy niekoniecznie musza obciążac podatników i tu jest kwestia, ale żeby nie starczyło na pochówek? Co ma zrobic osoba, która rzeczywiście nie ma pieniędzy i nie ma skąd wziąc? Sama zakopac trumnę, czy urnę?
Odrażające jest tez branie pieniędzy ( dużych) przez księdza. I tez zdaję sobie sprawę, że to zalezy od konkretnej osoby. I ja konkretnie tak trafiłam, kiedy organizowałam pogrzeb taty. Nie było " co łaska", nie było pytania, czy mamy, tylko od razu na twarz: To kosztuje 400 zł ( czy ileś, już nie pamietam). Nie to do widzenia. Proszę przyjśc z pieniędzmi.
Dlatego mówię: zakład pogrzebowy jest pierwszym sępem i nad zagubionym klientem ma tę przewagę, że on wie, że klientowi pieniędzy nie starczy, a klient nie wie. Więc może trochę umiaru w łupieniu? Bo mam wrażenie, ze cała usługa jest tak skalkulowana, zeby po wyjściu z zakładu z zasiłku nie zostało nic. I naprawdę już można odpuścic, żeby choc na pochówek starczyło. I na mnie podkreślanie " to tylko trochę więcej" sprawiło wrażenie, jakby panią bolało, że do zasiłku nie dopłaciłam.
Tak,to jest wykorzystywanie ludzi po całosci,jest w rozpaczy? Wyciśniemy więcej.
OdpowiedzUsuńMasakra.
Nooo
UsuńPrzerażająca jest ta pazernośc. Interes przecież nie upadnie, bo wiadomo, ze ktoś musi zając się tymi wszystkimi sprawami.
I tak ludzie zostawiają kilka tysięcy, aż brzydkie jest to wyszarpywanie każdej stówy.
nie pamietam czy coś kupiłam, jak babcia zmarła.
OdpowiedzUsuńbukiecik czegoś, to styczeń był.
wszystko jak przez mgłę...
Ale zawsze jak są, to zanoszę jej konwalie wiosną,
bo lubiła i wrzosy jesienią.
Mam nagranie jak tańczy z bukieciekiem wrzosów
Nie obchodzi mnie co kto myśli, co powie wujek-******
jak stawiam mały lampionik za złotówkę w święto zmarłych.
Babcia i tak mnie kocha, a ja Ją.
No właśnie.
UsuńAle tak sobie myślę, ze w sumie ja tez patrzę na kwiaty, ale tak bardziej pod tym kątem, czy ładne, czy ładnie zrobione.
Ja też patrzę na kwiaty, ale nie na to ile kosztowały, tylko jak Ty. czy ładne.
Usuńbardzo mądre rozważanie ja też mam w rodzinie jutro pogrzeb babci mojego męża i zastanawiamy się jaka to jest paranoja z tymi pochowkami , stare schematy od lat .......a czy nie można napisać np na takiej szarfie coś w rodzaju " babciu kochałam zawsze twoją szarlotkę albo" babciu to ja ci podkradłam tego piątaka " bez nadęcia i już ciepło na sercu .
UsuńW maju br odprowadzałam na miejsce ostatniego spoczynku moją ukochaną sąsiadkę, miałam piękny i duży bukiet zrobiony w wiejskiej kwiaciarni za 100 zł i napis: Jak trudno jest powiedzieć - żegnaj Ukochana Sąsiadko. Tylko tyle a może...aż tyle. Tak bardzo mi Jej brakuje.....
UsuńW sumie ciężko mi się wypowiedzieć.
OdpowiedzUsuńBo z jednej strony sama nie lubię tego "lansu pogrzebowego" ale z drugiej strony od dziecka mam styczność z biznesem okołopogrzebowym. Teraz ten właśnie biznes ratuje moje miejsce pracy, bo w kryzysie ludzie prezentów kupują mniej, natomiast na pogrzeb zawsze chcą kwiaty.
Kiedyś napisałam notkę, w której stało że jestem do szpiku hieną cmentarną, ale to było w konwencji żartu raczej. ;)
Od kilku lat patrzę na tę stronę życia z innego punktu widzenia bo zagranicznego. Robię obsługę kwiatową pogrzebu zupełnie inaczej niż w Polsce.
Inne są zwyczaje. Co innego pisze się na szartfach. Czasem też się zrzymam. Tylko dlaczego i co daje mi prawo oceniać, co kto chciał na szarfie napisać. Skąd mam wiedzieć co człowiekowi w duszy gra w momencie wyboru, co lubiła zmarła osoba. Piszę więc na tych szarfach wszystko czego ludzie sobie życzą. Nie nakłaniam w żaden wybór. czasem tylko staram się lekko skrócić tekst bo na małym sercu głupio wygląda szarfa od długości półtora metra z dziesięcioma imionami. Lepiej "z rodziną". Ale jak ktoś chce półtorametra proszę bardzo, jak ktoś chce wszystkie kwiaty różowe ale jedną niebieską róże proszę bardzo.
Jedno czego robić nie będę to umieszczać loga firm na szarfach, bo to już za dużo na mój światopogląd i koniec.
Do "ostatniego pożegnania" przyzwyczajona w Polsce byłam tak bardzo, że mi zupełnie nie przeszkadzało. Sama wolałabym już pustą wstążkę przyczepić, bo ten kto leży to i tak wie wszystko.
Ale czy trzeba mi oceniać?
A ja już chyba wiem, po co te podpisane szarfy...
UsuńKwiaty wystawia się również w kaplicy i kościele.
A potem się robi zamieszanie, trzeba zrobic miejsce pracownikom zakładu pogrzebowego, którzy muszą wynieśc trumnę, więc kto stoi najbliżej, ten zbiera kwiaty...
Czyli u Was tez się pisze szarfy?
Pisze się :) ja piszę. Średnio u mnie z pięknością pisania, ale tak wyszło że piszę.
UsuńPisze się :) ja piszę. Średnio u mnie z pięknością pisania, ale tak wyszło że piszę.
UsuńPRAWDZIWE BARDZO TE ŻAŁOBNE ZASTANAWIAJKI !!!!!
OdpowiedzUsuńco by się nie napisało i tak brzmi fatalnie
OdpowiedzUsuńdziekuje za ten artykuł
na szarfie powinna być sentencja, wyrażenia uczuć dlatego dziękuję za 'sąsiadkę' zapożyczyłam "jak trudno powiedzieć żegnaj... " czym wprawiłam w osupienie kwiaciarkę, jestem jej stałą klientką bo posiada w swej kwiaciarni bardzo duży wybór rozmaitych kwiatów również dalie i len. powiedziała że raczej sie pisze ukochanemu i od kogo, no ale po co od kogo? przeciez to nie prezent i jeszcze od kogo? zmarły już tego nie przeczyta a ta że rodzina przeczyta. skoro idę pożegnać bliskiego wisi mi żeby rodzina przeczytała, kto ma wiedziec to bedzie wiedzial, znicz też mam podpisać?
macie racje dziewczyny bez sensu te szarfy i lans ktore kwiaty wieksze (droższe)
ryczałam jak bóbr po pytaniu "a co napisać na szarfie?" wolałabym się napić ze zmarłym niż mu wieniec kupować (choć jestem abstynentką)
powinny być gotowe sentencje, nie mogłam znaleźć żadnej prócz ostatniego pożegnania, spoczywania w spokoju czy ukochanemu rodzina.
ostatnio jak byłam na pogrzebie młodej sasiadki na wieńcu od męża była szarfa "kocham Cię moja ..." i to wlašnie było od serca a nie bo tak się pisze.
pozdrawiam
ef