Tak mi jakoś ostatnio chodziła po głowie...
6 lutego babcia zmarła, dożywszy 88 lat. Bardzo juz słabe serce nie wytrzymało kolejnego zawału.
Pisałam już wspomnienie o babci. Tutaj
Babcia zachorowała na alzhaimera. Nie miała opieki w miejscu, w którym żyła cale życie, więc przez kilka lat jej córki się nią opiekowały na zmianę. Nie było to zbyt dobre rozwiązanie. Raz, że opieka nad osobą obarczoną tą chorobą jest niesamowicie trudna. I fizycznie i psychicznie. Babcia uciekała, robiąc sobie krzywdę. Była agresywna. Trudno w takich momentach nie zapomniec, że to najbliższa osoba na świecie...
Było to tez niezbyt dobre rozwiązanie dla babci. Bo kilka razy w roku zmieniała całkowicie otoczenie. A dla Niej świat jawił się wystarczająco wrogi...
Ostatnich kilka lat spędziła w domu opieki, zarządzanym przez męża mojej kuzynki.
Miała towarzystwo, profesjonalną opiekę, rodzinę, a przede wszystkim- całodobową opiekę medyczną. Tylko dzięki temu udało się ją wyprowadzic z kilku wcześniejszych zawałów.
Tak sobie myślę...
Moja babcia i mój dziadek byli bardzo prostymi
ludźmi. Pracowali ponad siły. Dziadka nie pamiętam, bo miałam 5 lat,
jak umarł...Mieli 10- ro dzieci. Pierwsze dziecko zmarło,babcia rodziła w
oborze, w czasie wojny.
Moja mama była najstarsza.
Jeszcze z dzieciństwa pamiętam ten dom. Murowany, ale tylko jedna izba- za ścianą - pomieszczenia gospodarcze.
Później
już - inny dom, ale ta izba z piecem chlebowym jest do teraz. Zanim
babcia wylądowała w ośrodku opieki - to było jej królestwo.
Dziadka
znam ze wspomnień... cudzych. I z telewizora. Moi dziadkowie byli
bardzo prostymi ludźmi, ale mieli kręgosłup i bardzo proste wybory. Żyli
dla siebie, ale żyli tez dla innych. Nie było rozkminiania- warto- nie
warto. Mus to mus, a dopiero potem odpocząc. W takim prostym życiu
znajduje się miejsce dla takich wartości jak dobro wspólne- ojczyzna,
znajduje się miejsce dla Boga i znajduje się miejsce dla ŻYCIA.
Pogrzeb
mojego dziadka to była manifestacja... w której każdy pijaczek ściągał
czapkę... bo dziadek, choc prosty to był KTOŚ.
Rodzeństwo
mojej mamy rozjechało się po świecie. W swoim zakątku każde z dzieci
było i jest KIMŚ. Kimś, kto patrzy dalej niż czubek własnego nosa, kto
wysłucha, zorganizuje pomoc- książki dla dzieci, ubrania, znajdzie
pracę, podzieli się jedzeniem. Bo tak trzeba. Bo samemu źle. Bo razem
łatwiej. Bo życie to coś więcej niż wygoda...
Tak sobie właśnie myślę, że to bardzo piękna spuścizna...
I w głowie mi się kręci od wspomnienia zapachu rąk mojej babci. Pachniały poziomkami i śmietaną.
Jeju, te dłonie...
Z takimi grubymi zyłami, jak nacie kartofli, takie szorstkie...
Uwielbiałam wtulac w nie twarz...
Moja babcia potrafiła okazac wsparcie w bardzo prosty sposób. Troską. obecnością.
ooo, chłopak cię zawiódł... upieczemy drożdżowkę.
Jakaś smutna jesteś- i tajemnym sposobem znajdował się orzech z kieszeni z fartucha w paski. Albo cukierek z GS-u. Jeden.
JESTEM
Z TOBĄ - bez słow. Nie ma małych problemów. Wszystkie są duże. Na
niektóre zaradzi drożdżówka, orzech, albo cukierek. Inne potrzebują
innych działań. Większości rzeczy idzie zaradzic... I na to trzeba się
skierowac.
Smutno.
Ale minie, prawda, Babciu?
Dziękuję.
I tak mi jakoś dobrze, że byłaś...
I mam wrażenie, że jesteś...
Energiczna, dowcipna, czuła bez czułostkowości, mądra, pozbawiona fałszu, obrócona do życia i prawdy przodem.
Kochana...
OdpowiedzUsuńprzeczytałam tą notkę wraz z wspomnieniem...
Przytulam, tam na pewno jest lepiej
ewe
Piękne wspomnienia,dobrze jest mieć Taką Babcię.
OdpowiedzUsuńMoja może nie była aż taka, miała też zbyt miękkie serce i inni to wykorzystywali,ale czułam,że mnie kocha,była ciepłą,tolerancyjną osobą.
Masz piekne wspomnienia o babci i jest to ogrmny skarb. Ja niestety nie przeżyam takich chwil z nikim z rodziny i bardzo, bardzo zazdroszczę Ci takich wspomnień...
OdpowiedzUsuńAgik :*
OdpowiedzUsuńpiękne masz wspomnienia
Babcię piękną, masz. I mieć zawsze będziesz
Smutno mi jakoś :-(
OdpowiedzUsuńMoże dlatego, że ta babcia "babciowa" mieszkała daleko, a ta "niebabciowa" była u nas częściej ? Pamiętam, jak rodzice podczas przeprowadzki z Bytomia do Tychów zostawili mnie na kilka dni u tej niebabciowej babci właśnie i dostałam z nerwów gorączki. Pamiętam, że podczas tamtego pobytu dała mi na śniadanie przypaloną zupę mleczną i wmawiała mi, że tak ma być. Że dobra zupka. No to odwaliłam numer z gorączką 40 stopni i rodzice musieli przyjechać :-))))
A babcia babciowa była kochana. Dobra, ciepła, wciskająca cukierki i pieniążka " idź dziecko, kup se ta coś na odpuście" Tą bardzo kochałam.
Ślicznie to opisałaś Agik.
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się niemiłosiernie...
... I tak -> coraz mniej 'prostych', dobrych, mądrych ludzi...