Dawno temu nazbierałam rajskich jabłuszek. Same w sobie, na surowo nie są zbyt dobre. Szczerze mówiąc- są w ogóle niedobre- cierpkie, gorzkawe, mało soczyste. Głównie to nadają się do dekoracji- jako drzewo, które obwieszone jest kolorowymi kulkami, kiedy inne drzewa tracą już swoją urodę, jako dekoracja stołu, lub do stroików.
Jabłuszka owe zrobiłam w syropie. Jabłuszka rajskie z przepisu Kazika.
Zrobiłam, wstawiłam do lodówki i...słój mi tak wrósł w krajobraz lodówki, że całkowicie o nim zapomniałam, mimo, że codziennie na niego patrzyłam.
Jakie to jest dobre! Lekko ostre od imbiru, cudownie pachnące wanilią.
Dzięki herbacie z tym syropem roztopiły mi się sople lodu, które noszę w rękach i stopach, odkąd jest tak zimno.
Jakie to jest ładne!
Przypomina mi się, jak za czasów studiów, z ówczesnym narzeczonym, odwiedzaliśmy taki bar ( ciekawe, czy jeszcze jest). On- wiecznie głodny, na ohydnym stołówowym żarciu- jadł zawsze pierogi ( ponoc takie jak mamusi :P), ja piłam zawsze herbatę. W takim kamionkowym kubasie, z konfiturą z wiśni ( prawdziwą) na spodeczku. Lubicie tak? Trzymac parujący kubek dwoma rękami? Ogrzewac dłonie kubkiem? Ja bardzo lubię :)
Babeczki jeszcze robiłam. Kakaowo- bananowe, z rajskim jabłuszkiem i lukrem
Wiem, wiem...
Wyglądają, jak pączki.
Ale to są babeczki, a zmyłkowy wygląd zawdzięczają temu, ze nie mam papilotek do muffinek, więc używam kwadratów wyciętych z papieru do pieczenia.
W zasadzie mogłabym wysmarowac tylko foremkę tłuszczem i nie uzywac nawet tego papieru, ale strasznie fajnie mi się to kojarzy. Też klimatycznie, hi. Coś jak za komuny, przynosiło się upolowaną cudem kiełbasę, albo rybę wędzoną, zawiniętą w gazetę. :)
I jeszcze w herbacianych klimatach...
Luby robi taką skórkę pomarańczową w cukrze.
Moczy to, chyba, żeby się pozbyc tych wszystkich świństw, którymi skórka jest namaszczana, balsamowana, nastrzykiwana w ekwipunku w daleką podróż. A potem kroi w kostkę, i smazy na patelni w cukrze. Można dac do ciasta, albo do herbaty. Dziś zrobił trzy wersje: z cynamonem, z chili i z wanilią. ( coś wspominał, ze chyba by było dobre z czosnkiem, hi) Mnie najbardziej smakuje ta z chili.
Z rajskim syropem, innymi konfiturami - np z agrestu i płatków róży, drobnymi ciasteczkami i jakąś dobrą, uczciwą, treściwą zupą rosyjską. O! i gryczane bliny mogłabym zrobic.
Albo ktoś mógłby mnie zaprosic na takie właśnie przyjecie :P
P.S. Kaziu.
Gdzies czytałam Twoją piękną gawędę o tym, jak zbierałeś te jabłuszka, własnie o piciu herbaty z tym syropem, chrupaniu tych jabłek... Myślałam, ze na blogu o tym pisałeś, ale nie znalazłam. A szkoda, bo to taka ładna historia o wspomnieniach, o Mamie, o poczuciu bezpieczeństwa...
Edit
Wspomnienie o babci
Uwielbiam ogrzewać ręce o kubek.
OdpowiedzUsuńPrzy ostatnich mrozach do -20, jak znalazł. Dobrze ze koniec tej stretnej pory roku nadchodzi ha ha ha!
I urosną nowe jabłuszka, to moze spróbuję takie.
Oj, to raczej długo poczekasz jeszcze.
UsuńJa tamte zbierałam w połowie grudnia.
Chociaż moze są jakieś wczesniejsze odmiany
Pijemy herbatę? :)
W połowie grudnia to juz tu była zima w pełni i nic nie było u nas na drzewkach z rajskimi owocami.
OdpowiedzUsuńByć moze to wcześniejsza odmiana, bo zbierałam je razem z pigwowcem. Tylko że oddałam pani co chciała coś z tym zrobić, bo mi się odechciało.
Pijemy, ja juz chyba z 5, bo zimnoctwo :)
No chyba są jakieś wczesniejsze odmiany.
UsuńPrzypomniało mi się, że w październiku sobie wypatrzyłam drzewo, z którego miałam zamiar zaadoptowac owoce, na listopad- do stroików świątecznych. Ale w listopadzie już nie było :)
U nas coraz cieplej :) Może rzeczywiście przyjdzie odwilż:)
Wspomniałaś o poczuciu bezpieczeństwa i mnie rozwaliło... Ja mam takie wspomnienie z dzieciństwa: jestem na poddaszu, w domu u babci... Za oknem, takim małym poddachowym pada deszcz, dudni mocno w dachowe deski. W domu ciepło, pachnie rozpalonym piecem (kojarzycie?), suszonymi jabłkami... Otwieram to okno i teraz pachnie deszczem i liścmi włoskiego orzecha, który bezczelnie pakuje się przez okno do środka... Ale było mi dobrze... jejuuuuuuuuuuuuuuu!
OdpowiedzUsuńżaaba
:)
UsuńJakoś wiele osób kojarzy poczucie bezpieczeństwa z osobą babci :)
Zaraz Ci podlinkuję w treści wpisu aktywny link o mojej babci.
Jeszcze ciekawa jest rzecz, że zazwyczaj ludzie mają babunię i babcię, albo babkę... I ja tak miałam, a Ty?
Zajrzyj do Ogrodkowo ;)- też wspomnienia o babci.
teraz mogę tylko napisać: dziękuję... każdy z nas ma takie wzruszaki, tyle, że ciężko je z siebie wygrzebać
Usuńżaaba
Ja to akurat wspominam z bardzo jasnym czołem :)
UsuńI cieszę się, że było tak, choc już nie ma...
Aga, tych wspomnień konfiturowych,( i nie tylko konfiturowych) jest multum, nawet na nowego bloga(może skuszę się kiedyś;-)).
OdpowiedzUsuńCo do skórek: trzeba przed kąpielą porządnie umyć jakimkolwiek środkiem do mycia naczyń, w letniej wodzie, opłukać, potem sparzyć gorącą wodą i dopiero obrać owoc, wtedy można moczyć skórki do przerobu.
Jeśli jabłuszka chcemy uchronić przed ptakami(!) i opadnięciem, można je po prostu (całe grona) włożyć w małe woreczki do mrożonek i zawiązać.Po pierwszych przymrozkach można już obrabiać.
Można też tuż przed mrozami pozrywać i suche (czyli nie po deszczu) wrzucić do zamrażarki, wystarczy na dobę, dwie.
Możesz dołączac wspomnienia, jako własnie gawędę przed przepisem. To są takie przepisy z duszą :) Bardzo wartościowe dzięki tej wartości dodanej, jaką jest wspomnienie- o Mamie, Babci :*
UsuńSkórki są parzone, o myciu ich detergentem nie pomyślałam.
W sumie, to ja przypadkowo takie drzewa odkryłam. Nie należą do mnie, jabłka zbierałam z ziemi. Fakt, że zimą, już po mrozach.
A to mrożenie wytrąca goryczkę? Podobnie, jak jest z tarniną, jarzębiną, głogiem?
Mnie lekka goryczka nie przeszkadza. właściwie to dodaje smaku :)