Do robienia raz na jakiś czas takich ... jakby to powiedziec... ooo! starannych śniadań skłoniły mnie śniadania, które proponują niektóre hotele.
Zaczynając tak dzień, zauważyłam, że kiedy nie trzeba decydowac, na co się ma ochotę, tylko skubnąc troszkę tego, trochę tamtego, mnie ogarnia takie poczucie błogostanu, poczucie dopieszczenia.
Stąd ten przymiotnik " seksi", który czasem ma coś wspólnego z seksem, a czasem nie ;) - ale o tym, moze nie będę pisac, hi
To nie jest jakieś strasznie trudne i męczące, bo polega tylko na wyłożeniu wszystkiego na talerze, czy do miseczek- okropnie mnie denerwują słoiki, każdy z inną naklejką na stole, dlatego kupiłam sobie kiedyś takie fikuśne miseczki, w których podaję różne dodatki. Zamiast stawiac na stole plastikowy pojemnik z serkiem- przekładam do pucharka do lodów.
Jak mnie ktoś pyta, co bym zjadła na śniadanie, to ja nie wiem, może byc cokolwiek, choc najbardziej lubię jajka na miękko, twarożek i pomidory. A możliwośc wyboru i brak konieczności określania się już od rana, co ma byc, niesamowicie poprawia humor.
Więc jeśli mam czas i dobry humor, to pozwalam sobie na taki "luksus" porządku i dopieszczenia. Skoro życie nie pieści, to chociaż samemu się dopieścmy ;)
Ponieważ luby jeszcze spał, to nie budziłam go, natrętnie domagając się odpowiedzi na to ważne pytanie, hi na co ma ochotę, tylko zobaczyłam co jest w lodówce ( a niewiele tego było) i położyłam to na stole ;), sam sobie zdecydował, czy chce na słodko, czy serek, czy wędlinę.
Zamiast połykac w biegu kanapkę, byle jak - chwila dla siebie. Bez tego niewerbalnego komunikatu, ze muszę się spieszyc, bo jestem strasznie zajęta i pewnikiem nie zdąże czegoś, bo właśnie zdąże i mam czas na to, żeby byc dla siebie dobra.
Wypróbowałam na rodzicach zresztą. W poprzednie święta. Pokręciłam się chwilkę po kuchni, krzyknęłam " śniaaaadanie" a im szczęki opadły- nie wiem, czemu, bo przecież były święta. Tata pytał, czy ma krawat załozyc, ale przecież to jest właśnie fajne- że nie trzeba się przebierac z wygodnej piżamy, bo jest się w domu, z bliskimi. Oprócz dobrego humoru, tego poczucia dopieszczenia, niesamowicie wzrasta też poczucie bezpieczeństwa. Teraz mi się przypomniało, że tata załozył wtedy ten krawat- na piżamę, hi. A ja zawiązałam sobie wstążkę we włosach- takich nieuczesanych :), a mama założyła perły- też na koszulę nocną... Ale się śmialiśmy wszyscy....
Potem jest tylko trochę więcej zmywania, ale to już luby zmywał ;)
Miłego dnia :)
P.s Śliczny dziś świt :)
Szkoda, że tak często o tym zapominamy. Bardzo mi się podoba Twoje wspomnienie takiego śniadania u rodziców :D My w domu rodzinnym często jadaliśmy wspólne posiłki, nie tylko śniadania i staraliśmy się je tak celebrować. Miłe to było. Teraz staram się by jak najczęściej zganiać ,,swoich" do ładnie zastawionego stołu, niestety, czasy w jakich żyjemy nie zawsze temu sprzyjają...
OdpowiedzUsuńWspomnienie tym bardziej cenne, że tata zmarł w tym roku.
UsuńCzasy w ogóle jakoś mało dbałe o człowieka, ale czasem warto znaleźc chwilę dla siebie :)
A jednak założyłaś tę wstążkę we włosy! :-) Pamiętam, jaki miałyśmy ubaw z tego starego poradnika dobrej gospodyni/żony, który opisałaś kiedyś na blogu :-) Tam było o tej wstążce :-)
OdpowiedzUsuńMy śniadania jemy każde inaczej, ale obiad, a już przede wszystkim kolację, staramy się celebrować. Sprzyja temu obecnie fakt, że zostaliśmy kompletnie przez śniegi zasypani i mamy już tylko siebie :-) Robi się powoli klimat, jak u Kinga w "Lśnieniu" :-)
Założyłam, a jakże :P
UsuńZakładałam kilka razy, luby tez załozył ;) zapytałam go, czy jest gotów zawiązac sobie dla mnie wstążkę na włosy, a on tylko spytał, czy to boli, hi. Zapewniony, że absolutnie nie boli, zawiązał sobie :P
A w ogóle to a propos wstążki, mi się przypomina taki fragment z którejś z książek Chmielewskiej, gdzie dziewczyny, starając się unikną rozpoznania, przypinają sobie liśc na głowę, który miał zasłonic twarz- bardzo mnie to śmieszy zawsze, jak mi się przypomni. " Najwyżej pomyśli, że mam taki gust" hi
Liśc ( łopianu na przykład) sobie też kiedyś wkomponuję we fryzurę :D
Świąteczne śniadania robilismy we trójke, z rodzeństwem. Rodzice "spali", a my na paluszkach robiliśmy "niespodzianke" ;)
OdpowiedzUsuńTylko potem już się kazdy ładnie ubierał.
Teraz chodze na gotowe i ni ma tego uroku, ale tez jest fajnie.
Suoper wspomnienie, smiałam się jak je czytałam, jak sobie Was wyobraziłam, choć nigdy nei widziałam Twoich rodziców.
To też fajne :)My kiedyś rodzicom zrobiłyśmy kawę ;> W czasach głębokiego kryzysu, zalałyśmy kawę zimną wodą z kranu :P
UsuńPiękne wspomnienie,a za poczucie humoru 6 z plusem
OdpowiedzUsuń