Przez kilka wieków przechodził z rak do rąk, przeżywał okresy rozkwitu i upadku znaczenia.
Po pożarze, który częsciowo strawił zamek w XIX wieku, już nigdy nie został odbudowany, a wręcz przeciwnie- dodatkowo jeszcze zdemolowany, by tworzył modne w tamtym czasie ruiny.
I takie jest jego oblicze i dziś.
Sam zamek nie powala ani rozmachem, ani przepychem, ani w ogóle niczym.
Kto spodziewa się doznań na miarę Malborka, ten się z pewnością rozczaruje.
Mnie się jednak ten zamek bardzo podoba i mogłabym w takim zamieszkać :)
Trzy komnaty w wieży ( z bardzo skromną ekspozycją- trochę zrekonstruowanych naczyń, odtworzona izba służebna), lochy i dziedziniec., a na nim- zrekonstruowana studnia, bardzo fajny wóz bojowy z XVII wieku
I jeszcze kilka ciekawostek.
Jednak bardzo zachęcam do odwiedzenia zamku, w któryś letni weekend.
Fundacja Zamek Chudów, która opiekuje się ruinami, w okresie od wiosny do jesieni, organizuje bardzo wiele imprez, by pozyskac środki do rekonstrukcji i utrzymania zamku.
Tematyka imprez może zakręcić w głowie- motocykle, stare samochody, czekolada i obyczaje samurajskie.
Fajnie to, czy niefajnie? ;)
Nie umiem sobie tego w głowie za bardzo ułożyć...
Święto Błota i szacowne mury...
Wysoka kultura i niska, razem się miesza, przy kiełbasce z grilla i plastikowym kubeczku z piwem.
Dobrze to, czy źle?
Jednak chyba dobrze.
Bilet wstępu na zamek kosztuje 5 zł. Ale nawet gdyby kosztował 50, to pewnie nie pokryłby kosztów związanych z samym zabezpieczeniem obiektu przed dalszym upadkiem. Szczególnie, jeśli nikt by nie przyjechał, by ów zamek obejrzeć...
Wyczytałam, że niektóre imprezy gromadzą nawet 300 tys osób.
A może to ja mam źle w głowie poukładane, że do spatyniałych miejsc zaglądam na wdechu i w postawie na baczność? Może to nie jest takie ważne? A ważne jest to, żeby istniało, trwało, było?
I jeszcze coś ;)
Latryna.
Widoczna na pierwszym zdjęciu taka budka na wysokości 3-go piętra wieży.
Zawsze mnie to ciekawiło ;)
Czytałam, że dawniej, dopóki nie wynaleziono ubikacji spłukiwanych wodą, radzono sobie beztrosko wyrzucając ładunek nocnika za okno. Musiało ładnie pachnieć...
W Malborku też było fajnie- ubikacje miały opuszczane, ruchome podłogi. Delikwent, który udał się za potrzebą, jeśli ktoś go nie lubił- lądował razem z potrzebą w fosie.
Na zamku w Chudowie, fosa też była. Tylko dalej.
Ciekawe...
I jeszcze jedna ( właściwie jedna z kilku) fajna rzecz.
Dziupla w topoli, a w niej- salka kawiarniana.
Trochę tam, w środku... mrocznie ;)
Ha,ha, niezły patent z tą podłoga w kibelku.Ciekawe rzeczy opowiadasz;))
OdpowiedzUsuńSalka dziwaczna nieco,czego to ludzie nie wymyslą;))))