niedziela, 23 czerwca 2013

Koszula

Taka zwyczajna, flanelowa, w kratkę.
Koszula mojego taty...
Jeszcze trochę nim pachnie.

Kiedyś tata się mnie pyta: " zimno ci?" ja mówię, ze nie, wręcz przeciwnie - gorąco... " A czemu pytasz?"
" aaa, bo gdyby Ci było zimno to mógłbym ci dac swoją koszulę..." Bo kiedyś było tak, ze chłodno mi się zrobiło w ogródku, wparowałam do domu i chwyciłam jego koszulę... Cieszył się.

Tata, mam nadzieję, że masz tam zasięg, bo chce Ci powiedziec, ze mi jest, kurwa, gorąco w tej jebanej koszuli!!! <foch> bo gorąc mamy nieziemski...
I że wszystkiego najlepszego z okazji dnia ojca...

Ciąg dalszy...

Dalszy ciąg słoiczkowania :)
Ze spaceru na różaną skarpę  i płatków róż, które stamtąd przyniosłam zrobiłam ucieraną konfiturę.
Recpetura bajecznie prosta i od lat stosowana.
Równe ilości płatków róż i cukru uciera się kulką w makutrze. Uciera się aż do momentu uzyskania jednolitej w strukturze papki. Ten sposób wykorzystuję kiedy mam wkurwa giganta- zamiast tłuc szkło, mieszam w makutrze.
Jednak najczęściej wrzucam do młynka i robi się brzrzrz i już.
Przygotowanie płatków jest bardzo podobne do postępowania z innymi kwiatami - np czarnego bzu.
Absolutnie nie należy ich myc. Jak ktoś musi wszystko myc, to radzę zrezygnowac z wykonania konfitury, bo dostanie produkt wyłacznie słodko- kwaśny, o amarantowym kolorze.
Na koniec należy dodac soku z jednej cytryny- zrobi się taka sztuczka, jak z modrą kapustą ;)- zmieni kolor z takiego chłodnego fioletowatego, na amarant :)
Można tez dodac kwasek cytrynowy- szczególnie jeśli się uciera w makutrze- tak właśnie robiliśmy na zajeciach ZPT w podstawówce...
Czytałam gdzieś, że białe końcówki płatków powodują gorycz.
Ja tam żadnej goryczy nie czuję. Zresztą konfitura jest taka pachnąca, że używanie jej solo jest bezcelowe.
Ja przeważnie mieszam z konfiturą z malin, albo z truskawek, albo gruszek.
Jeden taki słoiczek  wystarcza mi na cały sezon. Resztę mam do rozdania :)

Ponadto ciągle trwa sezon truskawkowy.
Babciną konfiturę zrobiłam :)
W końcu udało mi się uzyskac konfiturę, w której owoce się nie rozpadły, a zapach jest intensywnie truskawkowy. Składniki: cukier, truskawki i sok z cytryny. Oraz 3 dni roboty :)

Są pożerane, przemieniane na koktaile, albo stają się treścią serowych knedli, które posypałam ciemnym muscavado i polałam musem truskawkowym :)



niedziela, 16 czerwca 2013

Różana skarpa

Była sobie różana skarpa...
Była, bo już nie ma.
I nie dlatego, ze unicestwił ją grad. Tylko została wycięta. Ciekawe komu przeszkadzała.
Wiem, że jak przyjeżdżają ludzie w wielkimi workami pieniedzy i własnymi planami, to przestają istniec różne ładne rzeczy. Buntowac się nie ma przeciwko czemu, tak już jest... Tylko jakoś smutno...

Wcześniej nie miałam aparatu, teraz nie ma skarpy. Jakieś nędzne resztki róż zostały.

Kwiatków sobie nazbierałam.


No i trochę płatków róż...Które staną się jeszcze dziś ucieraną konfiturą płatków róż.
Konfiturę się robi tak: miesza się równe objętości  płatków róż i cukru. Nie wagowe ilości- tylko objętościowo. To co nazbierałam udało mi sie upchnąc do szklanki o objętości 300 ml. Więc tę szklankę płatków utrę w młynku ze szklanką cukru i sokiem z cytryny.
Można ucierac w makutrze,ale ... mi się nie chce. A mój pot i czas nie wpływa na jakośc konfitury.
Tak samo jak ucinanie końców płatków... Podobno to wpływa na gorzkośc. Ja tam gorzkości żadnej nie czuję, konfitura jest tak intensywna, że i tak zawsze ją  z czymś mieszam- z inną konfiturą, albo jak dziś- z twarogiem. 


wtorek, 11 czerwca 2013

Zaczęłam :)

Zaczęłam napełniac słoiczki :)

Na pierwszy ogień: syrop z kwiatów czarnego bzu :)
Potrzebny jest do tego: cukier, cytryna, woda i kwiaty czarnego bzu.
Z tym ostatnim związany jest zupełnie niespodziewany problem. Otóż kwiaty nalezy zbierac w słoneczny dzień. No i mają byc suche. A u nas przez ostatnie 3 tygodnie prawie cały czas padało i suche kwiaty bzu były nieosiągalne.
Ale w końcu trafił się słoneczny dzień, w którym kwiaty miały szansę byc suche, więc wybrałam się do pobliskiego lasku- kopulasku i przyniosłam kilkadziesiąt pachnących baldachimów.

Wykonanie syropu jest bardzo proste.
Należy zagotowac litr wody z litrem cukru i dwiema sparzonymi, poplasterkowanymi cytrynami.
I wystudzic.
Kwiatów się nie myje. Zatem do zbiorów należy wybrac miejsce pozbawione spalin. Najwięcej zapachu znajduje się w pyłku, bez sensu jest pozbawianie syropu tego aromatu. Ja zostawiłam kwiaty na ściereczce, żeby dac czas ewentualnym lokatorom na opuszczenie pachnącego lokum. Jak jakiś miał życzenie zostac, to już trudno...
Potem obcięłam nożyczkami kwiatki od szypułek i wrzuciłam do wystudzonego syropu cukrowego.

Miałam ponad 40 baldachimów bzowych na tę proporcję.

Przykryłam to pokrywką i zapomniałam na dwa dni ( minimum 24 godziny)
Potem zagotowałam, przecedziłam przez ścierkę, zagotowałam jeszcze raz i umieściłam w słoiczkach. Wyparzonych, gorących. Szybko zakręciłam, odwróciłam do góry nogami, a one zassały. Pod kocyk.
I to już koniec roboty :)
Syrop pięknie pachnie.
Mam w planie zrobic nalewkę z tego syropu. Piłam taką i całkiem urwało mi dupę :) Ale jeśli nawet nalewki nie zrobię- to sam syrop tez jest przepyszny :)
Z tej proporcji wyszło mi 10 słoiczków po 200 ml.

Następnie miałam w planie robic konfiturę z truskawek, porzeczek i agrestu. Tylko obawiam się, że po wczorajszym gradobiciu nie została w mojej okolicy żadna truskawka... Po prostu ogrody i plantacje przestały istniec.




niedziela, 9 czerwca 2013

Jakoś opatrznie mi to wyszło...

Chciałam kwiatki- mam liście, chciałam liście- mam kwiatki.
Tych kilka zimnych dni sprawiło, że rośliny zgłupiały... Te, które chciałam, by kwitły stanęły w miejscu.
Musztardowiec i te inne dziwadła- zaczynają kwitnąc.
Kwiatki takie se, a liście już twarde i gorzkawe...

czwartek, 6 czerwca 2013

Truskawki, truskawki, truskawki...

:)
Mam trzy rodzaje ulubionego pokarmu: pomidory, ogórki kiszone, truskawki :)
Poczucie szczęścia często pachnie mi truskawkami i koperkiem :)

No :)

To jem :)
Najbardziej lubię truskawki same. Ale w zestawie też nie pogardzę :)
Były już: crumble z truskawkami i rabarbarem pod kruszonką.
Koktail z truskawek na maślance.
Truskawki z bitą śmietaną.
Sałatka z truskawek, pomidorów i fety.
Granita z truskawek.
Pożarte nieudokumentowane.

Udokumentowane:
Romantyczne serniczki na przeprosiny dla lubego.
Takie:

Sałatka z musztardowca, arbuza, truskawek i balsamico upstrokacona grubym pieprzem.

Mniam
A to jeszcze nie koniec :)
Będę donosic na bieżąco :)


poniedziałek, 3 czerwca 2013

Złota myśl ;)

zdarzają się w życiu sytuacje
kiedy całą sztukę komunikacji bez przemocy
można se w doopę wsadzić
bo jedyne co należałoby wtedy powiedzieć
to "spierdalaj" :D


by Biscuit z PT :)

sobota, 1 czerwca 2013

Dobra Pani

Taka nowela Elizy Orzeszkowej. Kto nie pamięta- można sobie przypomniec, czasu zbyt wiele nie zabierze.

Jak byłam młodsza, Dobra Pani była tylko i wyłącznie dobrą panią. Charakterystyczną cechą Dobrej Pani jest dobroc. Dobra Pani zrozumie, przytuli do obfitej, albo i nie, piersi. Wszyscy po prostu widzą jaka dobra jest. Często zresztą sama to podkreśla, bo mówic też pięknie potrafi.
Jednak bycie kolejną zachcianką dobrej pani, skutecznie otwiera oczy i demaskuje ten duchowy wyzysk, który dobra pani uprawia. Jak się już zwalczy dotkliwe poczucie straty i dysonans poznawczy, bo jak to? Tak kochała i już nie kocha? to na powierzchnię wypływają zgoła nieoczekiwane cechy dobrej pani. Okazuje się, że dobra pani tak naprawdę jest panią złą. Kierującą się kaprysami, oddziaływaniem na uczucia, a później te uczucia brutalnie depczącą. Nawet nie brutalnie, tylko zupełnie na zimno.
Jednak najbardziej odrażającą cechą dobrej pani jest to, że początkowo wyrywa ona swoją upatrzoną ofiarę z jej otoczenia. Uzależnia od siebie, czasem nawet pali mosty. Bardzo to dotkliwe jest w momencie, kiedy znudzi się kolejną zabawką. Niestety- normalne zabawki ( martwe przedmioty, nie posiadające uczuc, woli, emocji) nie lezą w orbicie zainteresowań Dobrej Pani... Zabawka nie odpowie oddaniem, zainteresowaniem i miłością. Dobrą Panią interesują wyłacznie żywe istoty.
Niestety.

Dobra pani ma również wersję męską, jednak o wiele rzadziej spotykaną.

Nauczyłam się dobre panie i dobrych panów wyłuskiwac wzrokiem z tłumu.

Ktoś spotkał się kiedyś ze wspólczesnym wcieleniem Dobrej Pani?