czwartek, 21 czerwca 2012

Strawestuję, czy jak tam to leciało...

Tristis est anima mea
usque, jak mówią, ad mortem...
Oto się jesień zaczęta
i nie ma komu dać w mordę;



Tyle Gałczyński ( z " Cyrulika jesiennego")
Gałczyńskiemu tez dałabym w mordę!
Wszystkim.
I nawet się jesień nie zaczęła, więc nie mam pretekstu.

Od śmierci taty, wiele się u mnie ( we mnie) zmieniło; większośc rzeczy, które mnie kiedyś denerwowały, doprowadzały do gorączki, ekscytacji, czy jakichkolwiek innych porywczych stanów- mówiąc, tak, jak nie powinnam ( ale to też mi wali- znaczy, ze nie powinnam) - mi wali. Najczęściej jestem obojętna.
Ale od kilku dni mój partner mnie tak podgrzewa, że pomału wychodzę z siebie.

Dochodzę do opcji, żeby spakowac majtki, sukienkę, jedne spodnie i ze dwie spódnice, kartę płatniczą, no i laptopa ofkors i się wynieśc do mamy.

Co za dziad posrany ://////
Wrzątek trzymany w pysku nie pomaga, bo dziad wbija szpileczki, po kilkadziesiąt na dzień. Wbija szpileczki i jeszcze domaga się responsu. reakcji. chce widziec, ze szpileczki dosięgnęły celu, a jak nie widzi to wbija w inne miejsca...i coraz mocniej.

Zaczynają mi latac czerwone płatki przed oczami.

Dziękuję za uwagę. ( przestały na chwilę obecną)




niedziela, 10 czerwca 2012

A w trawie...

W tym roku tez chciałam miec ogródek na balkonie...
Zabraliśmy się za wysiewanie nasionek, już na początku marca.
Egzotyczne sałaty, zioła, troszkę kwiatków.
Monia przysłała mi nasionka fajnych ogórków, dyni, pomidorów i ... szpinaku pnącego.
Wysialiśmy to wszystko do mnożarek i roślinki pięknie rosły. Wykiełkowało wszystko ( oprócz bazylii )
Połowa marca była przepiękna, ciepła i słoneczna, wiec luby wysadził wszystko do skrzynek na balkonie.
A potem przyjechał do moich rodziców, tata zmarł, i przyszła zima- z dużym mrozem, śniegiem i zawieruchą.
Roślinki na balkonie szlag trafił.
A czego nie trafił- to zgłupiało. Tak, jakby im się wszystko pokickało, bo maleńkie kilkucentymetrowe siewki, własciwie równo z listkami wypuściły pędy kwiatowe. I po sałatach...
Dynie, ogórki, zmarzły, szpinak, na którym mi chyba najbardziej zależało- też się poszedł paśc.
Nie odbiła mi zeszłoroczna lawenda, cząber i tymianek.

O dziwo- uchowały się rozwary, które ponoc nie miały prawa przeziomwac w skrzynkach. Nawet mają już pąki kwiatowe.
I lubczyk- będzie z niego wielkie krzaczycho :)

Balustrada miała byc obsadzona lawendą i komarzycą, ale lawendę szlag trafił, a na komarzycę nie miałam ( dalej nie mam ;>) środków płatniczych... Balustrada stoi pusta.
Dostałam od klienta sadzonkę mięty i tymianku- bardzo ładnie rosną. Szczególnie mięta. Nawet się zastanawiałam, czy by nie zrobic gołąbków w liściach mięty ;)

Tymianek pięknie kwitnie i równie pieknie pachnie

Dzis przesadziłam pomidory- to właściwie jedyne, co mi się ostało z bogatej kolekcji niezwykłych nasion: czarny pomidorek koktailowy i żółty pomidor gruszkowy - nie wiem, czy będą owocowac, a na razie nie umiem ich rozróżnic :)

No i to tyle.
Powoli tracę serce do roślinek. Tyle pracy, tyle oczekiwań a własciwie nic z tego nie wyszło...
Ale może jeszcze coś z tego będzie...