Jak się urodziłam, mój tata szalał ze szczęścia.
Z bratem mojej mamy i swoim przyjacielem ( moim późniejszym chrzestnym) ostro dośc "świętowali" i na koniec mój tata się ocknął, że przeciez chyba powinien zanieśc mamie jakieś kwiatki.
Kupili... fikusa.
I z tym fikusem przyszli na porodówkę.
Jak ich mama zobaczyła z tym fikusem, to od razu wiedziała, że było ostre świętowanie.
Fikus rósł ze mną przez jakieś 20 lat. Ja przestałam rosnąc, a on dalej rósł. Taki duży był, ze nie mieścił się do mieszkania. Pocięłam go i chciałam ukorzenic, ale w końcu zmarniał.
Wczoraj poprosiłam tego mojego chrzestnego, żeby szedł obok mnie, kiedy będę szła z urną. Powiedziałam mu, ze jak coś, gdybym upadła to ma łapac urnę a nie mnie. Szedł i mnie całą drogę rozśmieszał.
Mówi mi: bąblu, wczoraj miałaś mi mówic, lewatywę bym ci zrobił, dziś miałabyś inny problem, niż to czy doniesiesz urnę...
Takich historii o tym, to robili z tatą, mamą, wczoraj nasłuchałam się wiele.
Fajny był mój tata, lubił się śmiac, bawic, cieszyło go życie...
Masz wspaniałą rodzinę i piękne wspomnienia.Wiele osób może Ci tego zazdrościć.
OdpowiedzUsuń(kruszynka)